Czy adrenalina, a wraz z nią solidarność zniknie? pytają na zatłoczonej granicy

Możesz także posłuchać artykułu w wersji audio.

Gdyby widok przemyskiego dworca był przyciemniony w czerni i bieli, wyglądałoby to jak fotografia mrocznych głębin XX wieku. Jak historia, która nigdy się nie powtórzy w Europie.

Stary galicyjski dworzec jest oblegany przez zaniepokojonych ludzi, głównie kobiety, z kilkoma torbami z rzeczami, które udało im się odebrać, i zmęczone dzieci. W przedpokoju ukąszony jest smród ludzkiego nieszczęścia. Pociągi „Shuttle” przywożą Ukraińców z Kijowa z jednym przystankiem we Lwowie. Nie ma rozkładu jazdy. Nie wiemy, kiedy nadejdzie następny.

Wszyscy tutaj czekają na swoją niepewną przyszłość.

Gdy ukraińscy uchodźcy z pobliskiego przejścia dla pieszych w Medyk udają się do prowizorycznego obozu, a samo miasto wydaje się nietknięte, tutaj uchodźcy trafiają do serca spokojnego, 60-tysięcznego, przygranicznego miasta.

Polska jest krajem Unii Europejskiej najbardziej dotkniętym kryzysem uchodźczym spowodowanym rosyjską agresją na terytorium Ukrainy. Od początku wojny Putina do kraju przybyło 1,7 miliona ludzi.

Polscy wolontariusze obawiają się jednak, że adrenalina solidarności wkrótce zniknie z Polski.

Lepiej po angielsku, proszę

Widok ukraińskich uchodźców przybywających na bezpieczną europejską ziemię jest jak patrzenie w krzywe lustro. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak twoi przyjaciele w Czechach. Oczywiście noszą ubrania z tych samych „zachodnich” sieci odzieżowych, a szczególnie młodzi ludzie cierpią z powodu tych samych trendów w modzie, co nastolatki w czeskich miastach.

Zdjęcie: David Neff, Lista wiadomości

Z psem na noszach.

Młodsze pokolenie mówi dobrze po angielsku i lubi przechodzić na zachodnie „esperanto” zamiast „starego dobrego” porozumienia czesko-ukraińsko-rosyjskiego.

To podobieństwo może na chwilę dać złudzenie, że tak naprawdę nic się nie dzieje. Że po prostu mijamy na drodze. Ale ta iluzja zniknie, gdy tylko kobiety przemówią. „W Kijowie ukryliśmy się w piwnicy naszego domu w centrum miasta. Kiedy przyjechaliśmy tu na granicę, widzieliśmy rakiety wylatujące z samochodu, a nasi żołnierze upadli na ziemię, to było straszne – mówi studentka Sofia M., która przyjechała do Polski z matką Swietłaną. Nie wie jeszcze, dokąd idą. Na początek mają pieniądze. Jej matka przed wojną pracowała w stolicy Ukrainy jako doradca podatkowy, a teraz jest gotowa do pracy w fabryce. Ojciec i młodszy brat przebywają na razie na Ukrainie.

„Źli ludzie, Putin i jego świta, chcą zniszczyć nasz kraj. Nie chcemy wracać do Związku Radzieckiego. Wojna zabiera mi rodziców, jesteśmy daleko” – głos dziewczyny kto chce być lekarzem łamie.

Moi rodzice uważają, że nie powinienem walczyć

Młoda matka Julia prowadzi syna i pcha jasnozieloną walizkę na kółkach, która wyraźnie przypomina najlepsze chwile rodzinnych wakacji. „Jestem z Charkowa, jechaliśmy na zachodnią granicę na siedem dni, bo musieliśmy omijać miejsca, w których walczył. W domu chowaliśmy się przed rakietami w łazience, to ta z najgrubszymi ścianami” mówi.Trzyma w zgrabnych rękach telefon komórkowy, na którym odtwarza piosenki synowi. Musiała pożegnać się z mężem, zostaje w rodzinnym mieście, gdzie „Muszą opiekować się naszymi rodzicami, wyjeżdżają Ukraina byłaby dla nich bardzo trudna – opisuje swoją nędzną rzeczywistość.

Zdjęcie: David Neff, Lista wiadomości

Starsze kobiety w drodze do bezpieczeństwa.

Jednak ona sama jest pewna swojego następnego przystanku. „Czekam, aż odbierze mnie koleżanka z Krakowa. Przez rok studiowałam na tamtejszej uczelni, dostałam stypendium, dzięki któremu mam tam wiedzę” – mówi kobieta, która, jak mówi, pracuje jako ekonomistka i zajmuje się zamówieniami publicznymi.

Jak już wielokrotnie mówiono, uchodźczynie przyjeżdżają w szczególności do Polski, Słowacji i Mołdawii. Na polsko-ukraińskich przejściach granicznych nie ma wielu mężczyzn. Zdrowi mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat nie mogą opuszczać kraju ze względu na stan wojenny i gotowość bojową.

Ale niektóre matki na granicy próbują też ratować przed wojną swoich nastoletnich synów. „Za kilka dni skończę osiemnaście lat i nie będę już mógł opuścić kraju. Moi rodzice uważają, że nie powinienem walczyć, ale uczyć się, więc wyjechaliśmy „- opisuje młody Vlad, student informatyki.

Celowa eksmisja?

Exodus uchodźców z Ukrainy do Polski nieco osłabł w ostatnich dniach. W niedzielę przez polskie przejścia graniczne do UE przybyło 62,7 tys. osób. To o około jedną trzecią mniej niż tuż po rosyjskiej agresji. Strażnicy graniczni przypisują to m.in. chłodnej pogodzie ostatnich dni lub temu, że uchodźcy we Lwowie są bezpieczni, więc wolą tam pozostać.

Ataki rakietowe pod Lwowem, jak ten w niedzielę, mogą jednak ponownie nasilić napływ uchodźców. Jednak już teraz w Polsce występują problemy z przepustowością dla nowo przybyłych z Ukrainy.

Zdjęcie: David Neff, Lista wiadomości

Czekam na stacji Przemyśl.

Wydaje się, że jak dotąd działa rozmieszczenie polskich sił bezpieczeństwa i wolontariuszy w całym systemie uchodźczym w Polsce. Ale podobnie jak w Czechach, mówi się o tym, jak długo kraj może poradzić sobie z kryzysem uchodźczym. I jak może podważyć długoterminową stabilność polityczną kraju. Mówi się też, że jednym z celów wojennej agresji Putina, która w coraz większym stopniu ucieka się do terroryzowania ludności cywilnej, jest „deportacja” Ukraińców do Europy i powtórzenie zamieszek politycznych w krajach UE z powodu kryzysu uchodźczego związanego z wojną w Syrii.

„My, Polacy, jesteśmy podekscytowani i dobrze sobie radzimy, gdy początkowa adrenalina działa, jak teraz widzimy. Pytanie, na ile będziemy wytrwali. Komplikacje są nieuniknione. Problemem może być to, że przebywa tu duża liczba uchodźców, czują się tu bezpiecznie, a jednocześnie mają nadzieję, że wkrótce wrócą do domu. W tak małym miasteczku ich obecność będzie zauważalna – mówi Spis Raportów.

Uwaga: Autorka zna tożsamość rozmówców, ze względu na ich kruchą sytuację życiową nie wymienia pełnych nazwisk.

Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *