Nie dbamy o tych „fanów”. Słowacy zajmują się chuliganami, w tym Czechami

Cała słowacka piłka nie mogła się doczekać derbów Trnavy i Slovan Bratysława, które miały być jednocześnie pojedynkiem o pierwsze miejsce w mistrzostwach. Jednak ze względu na chuligańskie zamieszki, które wymknęły się całkowicie spod kontroli, miał miejsce zaledwie kwadrans. Wtedy pojedynek musiał się zakończyć z powodu szalonych scen na trawniku.

Slovan Bratysława i Spartak Trnava po dziesięciu rundach najwyższej słowackiej rywalizacji porównywali się z dwoma pierwszymi miejscami z taką samą liczbą 23 punktów. Niedzielny pojedynek tradycyjnych rywali miał być świętem piłki nożnej.

Zamiast tego słowa takie jak wstyd, hańba i utrata piłki nożnej nie krążą już tylko w słowackich mediach. Od uderzenia minął zaledwie kwadrans, po którym wydarzenia na City Arena, czyli stadionie Antona Malatinskiego, opanowali chuligani. Zawodnicy musieli ukryć się w szatni, później sędzia Filip Glova zakończył mecz.

– Widzieliśmy rozkojarzoną twarz i bardzo złą reklamę dla piłki nożnej. Mecz, który trwał dobrze przez cały tydzień, został naznaczony prymitywizmem kilku osób – powiedział były słowiański napastnik i strzelec słowackiej reprezentacji Róbert Vittek.

„Przegrał dzisiaj piłkę nożną” on dodał kolejny były reprezentant Polski Marek Sapara. „Jak chcemy przyciągać ludzi na stadiony, kiedy to się tam dzieje? Gdzie się podział szacunek? Jesteśmy przerażeni reklamami piłki nożnej” – kontynuował.

Sam wstęp był naznaczony wielkimi emocjami. W sektorach dwóch obozów fanów rocka zastosowano pirotechnikę, mieszkańcy odsłonili ogromną choreografię z napisem „Zawsze nad tobą, białe psy!”

Kiedy jednak dotarli na dach stadionu tuż nad kibicami słowiańskich, tam też rozłożyli znak, rzucali bomby dymne w barwach swojego klubu i podobno też kamienie, sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. A z trybun centrum konfliktu przeniosło się bezpośrednio na trawnik.

Kibice stołecznego klubu zareagowali rzucaniem rac, potem przedstawiciele obu stron popychali bezbronnych organizatorów i 9 tysięcy widzów oglądało zamiast piłki nożnej, myląc biegających chuliganów, kłócąc się pięścią, ale też kopiąc kłamców.

– Mieliśmy tam fizjoterapeutkę Lenkę, która zaszyła naszego zawodnika Mateje Čurmę. I nagle krzyknęła na niego, żeby uciekał. opisać trener Trnava Gašparík z Trnawy. „Czuję, że jestem z innego świata, ponieważ nie zobaczysz tego nigdzie indziej. To nie może się zdarzyć na Słowacji w XXI wieku” – kontynuował.

Nie chodziło tylko o wyrównanie rachunków między Trnavą a Slovanem. Na polu sieć Chuligani z Czech, Polski i Austrii starli się również z Pravda.sk i kilkoma ultrafanskimi stronami w mediach społecznościowych.

Powiązane grupy kibiców Baníka Ostrava i polskiego GKS Katowice miały walczyć u boku Spartaka. Obok Slovana zmierzyli się z nimi ultras ze Zbrojovki Brno, Austrie Vienna czy Ruchu Chorzów i Wisły Kraków.

Jednak na podstawie tych informacji Lukáš Winkler, lider oficjalnego fanklubu Brno Zbrojováci, skontaktował się z Aktuálně.cz. „Jako lider grupy ultras wiem, że nikogo z nas nie było w Trnavie. Co więcej, komunia między fanami Slovana i Zbrojovki skończyła się wcześniej” – napisał.

Po półgodzinnej zawierusze sytuacja się uspokoiła, grubo ubrani ludzie ewakuowali się z terenu zaproszonych kibiców, którzy nadal używali pirotechniki, ale słowiańscy piłkarze nie chcieli kontynuować meczu. W przeciwieństwie do służby. W tej chwili grozi im zanieczyszczenie z powodu niepowodzenia organizacji. W najbliższych dniach Słowacki Związek Klubów Ligowych zadecyduje o losie meczu.

Slovan bronił swoich fanów w oficjalnym oświadczeniu. „Z naszego punktu widzenia była to ewidentna porażka krajowej służby organizacyjnej, która pozwoliła kibicom sektora krajowego przejść przez naszych kibiców, a następnie bezpośrednio w pole” – powiedział dyrektor generalny Ivan Kmotrik Jr.

– Szanujemy decyzję o wcześniejszym zakończeniu pojedynku. Nie chcieliśmy kontynuować po tym, jak nasi kibice zostali niesłusznie ukarani i wydaleni ze stadionu. Bez nich nie miałoby to dla nas sensu – dodał.

„Jesteśmy pewni, że żadna ze stron nie jest niewinna. Będziemy jak najlepiej współpracować w śledztwie i będziemy nalegać na surowe ukaranie sprawców. Bez względu na to, z jakim klubem się wiążą. Ale nie jesteśmy zainteresowani identyfikacją takich „kibiców” nasze. Nie pójdą już na stadion” – powiedział z drugiej strony Trnava.

Mistrz 2018 oczywiście stara się zorganizować mecz w innym terminie, bez widzów. W przypadku nieobecności to głównie zawodnicy zostaną pokonani. – Ich dwutygodniowy wysiłek został zmarnowany przez głupców odmieńców. Bez popełniania błędów na boisku – powiedział ze złością Spartak.

Inne ujęcia Trnavy:

Tak zareagował były znakomity hokeista Marián Gáborík, który całą sytuację obserwował bezpośrednio na stadionie:

Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *