37-letnia kobieta, która nie poddała się aborcji u lekarzy, zmarła w Częstochowie, mimo że płód najwyraźniej zagrażał bezpośrednio życiu matki. Ci, którzy przeżyli, zażądają zbadania wszystkich okoliczności śmierci ich bliskich i oskarżą rząd o egzekwowanie jednego z najostrzejszych przepisów antyaborcyjnych w tej tragedii.
Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na LinkedIn
Wrażenie
Skopiuj adres URL
Skrócony adres
Blisko
Agniezka T., lat 37, trafiła do Częstochowskiego Szpitala Wojewódzkiego pod koniec grudnia z powodu skomplikowanej ciąży – spodziewała się bliźniąt.
Zdobądź pieniądze i idź potajemnie. Setki Polek trafiają do czeskich szpitali na aborcję
Przeczytaj artykuł
Według jego krewnych oba płody zmarły w ciągu kilku dni, ale lekarze dokonali aborcji dopiero dwa dni po śmierci bliźniaka. Matka zmarła wtedy z powodu zatrucia.
Rodzina twierdzi, że lekarze potraktowali tę sprawę lekko i powiedzieli, że kobieta miała koronawirusa i chorobę szalonych krów, którą spowodowała jedzenie surowego mięsa.
Dyrekcja szpitala uważa postępowanie lekarzy za słuszne, gdyż rzekomo istniała nadzieja na uratowanie drugiego płodu.
Polska ma jedno z najostrzejszych na świecie przepisów antyaborcyjnych. Aborcję można przeprowadzić legalnie tylko wtedy, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub gdy płód zagraża życiu i zdrowiu matki.
Niedawny przypadek śmierci 30-letniej Polki Isabelli S., która nie usunęła na czas martwego płodu, a kobieta zmarła z powodu wstrząsu septycznego, wywołał falę protestów i ożywiła gorącą debatę na ten delikatny temat.
Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na LinkedIn
Wrażenie
Skopiuj adres URL
Skrócony adres
Blisko
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.