Wspiął się na Gerlacha o kulach: rak zabrał mi nogę. Ale dała mi przyjaciół i świat na wyciągnięcie ręki – Inne Sporty

Do czternastego roku życia cieszył się doskonałym zdrowiem. Kochał koszykówkę i piłkarzyki. Pewnego razu poczuł na kolanie guz wielkości piłki tenisowej. Jego życie się zmieniło. Maroš Kudlík (35 l.) twierdzi, że tak będzie najlepiej.



Zdjęcie:

Maroš Kudlík podczas wyścigu Spartan Race.




Chociaż w młodości stracił całą prawą nogę z powodu raka, przekroczył sam siebie i ukończył dziesiątki spartańskich wyścigów, Koszycki Maraton Pokoju, wspinaczkę na Gerlachovský štít i Red Bull 400.

„Najważniejsze to szukać trudniejszych dróg, wtedy życie będzie łatwiejsze do pokonania” – mówi dobroduszny mieszkaniec Komárna.

Jaką radę dałbyś osobom, które boją się wyzwań takich jak półmaratony, Red Bull 400 i Spartan Race?

Wszystko, co musisz zrobić, to zarejestrować się. Możesz też znaleźć „dobrego” znajomego, który Cię tam zapisze. Po tym terminie będziesz już miał zobowiązanie, a także zapłacisz wpisowe. Wtedy żałowałbyś wydanych pieniędzy. (uśmiech)

Wejdź na trampolinę podczas Red Bull 400... Zdjęcie: Pula treści Red Bull

Marosa Kudlika Wspinaczka po trampolinie podczas Red Bull 400 w Szczyrbskim Plesie na Słowacji, 10 września 2022

Czy Twoja historia zaczęła się w ten sam sposób?

Tak. Na początku znajomy tylko o tym mówił, ale przyjął to za oczywistość i nie zadawał już więcej pytań. Oficjalnie zarejestrowaliśmy się dopiero w dniu wyścigu. Ale nie byłem pewien, czy pozwolą mi wejść na szlak. Prawdę mówiąc, nawet się tego nie spodziewałem.

Po co?

Kto zostawiłby na torze beznogiego faceta o kulach? Kto się nim zajmie, jeśli coś się stanie? W końcu mnie puścili. W punkcie rejestracyjnym powiedziałem kim jestem, zadzwonili do organizatora i pozwolił mi wystartować.

nie martwiłeś się?

Nie. Lubiłem to. Słońce świeciło. Wiedziałem, że wszystko pójdzie dobrze. Jeśli coś nie szło zgodnie z planem, miałem przyjaciela, który towarzyszył mi przez całą drogę.

Czy nadal masz biegającego sparingpartnera?

W zasadzie nie. Większość przeszkód i torów pokonuję samodzielnie, bez pomocy. Czasami potrzebuję pomocy w niektórych przejściach – na przykład do niesienia ciężarów, które muszę trzymać na ramionach lub szyi – ale zawsze są ochotnicy, którzy mi pomagają.

Maroš Kudlík w drodze na skocznię narciarską... Zdjęcie: Pula treści Red Bull

Marosa Kudlika Maroš Kudlík podczas wspinaczki na skocznię narciarską Red Bull 400 w Szczyrbskim Plesie na Słowacji, 10 września 2022

Czy przydarzyło Ci się zabawne wydarzenie?

Pewnie nie, ale dość zabawnie wydało mi się to, że podczas wyścigu na Węgrzech wyprzedził mnie zupełnie niewidomy kierowca. Zrobił to w stylu niczym Michael Schumacher w Formule 1 przeciwko swoim konkurentom. Był szybszy niż większość drużyny Nowego Zamku, z którą tam byłem.

Melon Ucz się więcej Strzelcy nie zniknęli na Słowacji. Jednak młodzi ludzie po kilku bramkach uważają, że są świetnymi zawodnikami.

Co wtedy pomyślałeś?

Czasami ludzie mówią mi, że mnie podziwiają. Nie wyobrażają sobie życia z jedną nogą. Dla mnie ten niewidomy biegacz był inspiracją. To jest wspaniałe. Nawet ja nie mogę sobie wyobrazić, jak mógłbym żyć, a nawet rywalizować z zawiązanymi oczami. Podziwiam także sportowców po sześćdziesiątce, którzy dobrze sobie radzą.

Czy stąd też wywodzi się Twoje motto życiowe?

Nigdy nie przegrywam, zawsze wygrywam, to głównie pokazuje moje wewnętrzne nastawienie i moją najsilniejszą cechę charakteru: upór. Kiedy mam cel, zrobię wszystko, aby go osiągnąć. Nie szukam przeszkód, ale ścieżki.

Do czternastego roku życia nie miała żadnych problemów, potem pojawił się nowotwór. Co się stało?

Znalazłem guzek w rzepce kolanowej. Było widać, ale bezboleśnie. Miał mniej więcej wielkość piłeczki do ping-ponga albo piłki tenisowej. Poszedłem zdawać egzaminy. Lekarze postawili diagnozę mięsak maziowy, czyli bardzo agresywny nowotwór tkanek miękkich.

Jaka była reakcja lekarzy?

Najpierw usunęli mi guza. Funkcjonowałem przez około sześć miesięcy, zanim choroba powróciła. Wtedy właśnie podeszli do bardziej radykalnego rozwiązania. Amputowali mi nogę powyżej kolana, aby usunąć całą chorą tkankę.

Ale rak wrócił już po trzecim…

Z protezą pracowałem około półtora roku. Chodziłem z nią do szkoły. Jedna z regularnych kontroli wykazała nawrót choroby. Lekarze postanowili usunąć także resztę nogi. Tak naprawdę mam tylko jeden pełny basen.

Teraz traktuj to z humorem. Ale jak to postrzegałeś w wieku czternastu lat?

To było przytłaczające. Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Miałem szczęście, że miałem rodzinę i przyjaciół. Po moim powrocie ze szpitala wszyscy moi koledzy z klasy przyszli mnie odwiedzić w domu. Cała klasa na sali, było miło… Ja też mam charakter flegmatyczny i de facto podniosłam rękę na swój los.

Carsona Brière’a Ucz się więcej Po skandalu z wózkiem inwalidzkim zabrał go także ojciec gwiazdy. Nowicjusz ekstraligi zostanie wzmocniony przez niesławnego młodzieńca

Naprawdę?

Tak. Wiedziałem, że tak się stało i nie było odwrotu. Szybko przyzwyczaiłem się do życia bez nogi. Wcześniej nie mogłem sobie tego wyobrazić, ale dziś mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie jest to problem.

Nie ogranicza mnie to w żaden sposób. Nie jestem od nikogo zależna, zadbam o siebie. Często ludzie pytają mnie, ile czasu to zajęło.

Co im powiesz?

Dało mi to więcej niż wystarczająco. Straciłem nogę przez raka, bez którego nie mogę żyć. Z czasem odkryłam, że dało mi to więcej.

Zacząłem się ścigać, poznałem wielu dobrych ludzi i najlepszych przyjaciół, podróżowałem po świecie, a także utrzymywałem dobrą formę fizyczną, co jest obecnie niezbędne. Może nawet w przyszłości, żeby nawet w podeszłym wieku móc brać udział w maratonach czy biegach spartańskich.

Trzy razy pokonałeś raka. Skąd czerpiesz siłę?

Ludzie mają tendencję do niedoceniania siebie. Myślą, że nie mogą zrobić tego czy tamtego. Jest w nich więcej ukrytych niż im się wydaje. Gdyby chcieli i zaprzeczyli sobie, mogliby zrobić wszystko. Radziłabym im, żeby się nie rozstawali, mówiąc wprost.

Oczywiście wszyscy mamy trudności i problemy, które udaje nam się pokonać. Nie należy jednak się poddawać i tracić ducha. Trzeba ćwiczyć nie tylko mięśnie, ale i umysł. Najważniejsze to szukać trudniejszych dróg, wtedy życie będzie łatwiejsze do pokonania.

Frederick Howe

„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *