Wyjazd premiera do Kijowa organizowany przez Polskę po raz kolejny udowadnia, że w kwestiach bezpieczeństwa konieczna jest ścisła współpraca z liderem regionu, choć w wielu kwestiach bezpieczeństwa mamy zupełnie inne poglądy.
To zaskakująca, odważna i niewątpliwie bardzo ryzykowna podróż. Premierzy Polski, Czech i Słowenii byli pierwszymi przywódcami państw UE, którzy osobiście odwiedzili Kijów od wybuchu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Samolotem było już zbyt niebezpiecznie, więc jechało nim pociągiem i nie obyło się bez ryzyka, bo armia rosyjska już bombarduje całe terytorium Ukrainy.
Nie ma wątpliwości, kto był głównym kierowcą wyjazdu. Oprócz polskiego premiera Mateusza Morawieckiego w skład zespołu weszli także polski wicepremier i de facto lider Jarosław Kaczyński. To znaczy polityk, który jest regularnie krytykowany za nieliberalne tendencje ostatnich lat.
Dla Czech ta podróż premierów to nie tylko moment dumy i wyraźnego wsparcia dla Ukrainy w stanie wojny, ale także całkiem niezły opis relacji środkowoeuropejskich. Czesi z pewnością nie muszą utożsamiać się z polską „konserwatywną rewolucją”, można nawet we krwi dyskutować o sprawach regionalnych, takich jak górnictwo w kopalni Turów. Ale Polska jest po prostu niekwestionowanym liderem architektury bezpieczeństwa wschodniej granicy UE i NATO.
Najpierw bezpieczeństwo, potem wszystko inne
Nie lata czy miesiące, tylko tygodnie, kiedy Praga wciąż żywiła głęboką pogardę dla Grupy Wyszehradzkiej. I nic dziwnego. Węgry Viktora Orbána zmierzają do wyborów, które mają duże trudności ze spełnieniem kryteriów liberalnej demokracji. Polska była i jest słusznie krytykowana za reformę sądownictwa czy naciski na media. Wezwanie do rozwiązania V4 nie było niczym wyjątkowym, gdyż grupa pojawiła się jedynie jako przytłaczające stowarzyszenie blokujące bez pozytywnej agendy.
I o to chodzi, wystarczy, że wojowniczy duch minionego wieku bez problemu wraca do XXI wieku, a wszystko jest inne. Węgry są na uboczu po agresji Putina, ale Polska jest teraz filarem poparcia dla Ukrainy. I dobrze, że premier Czech jest teraz jak najbliżej Polaków.
Co więcej, nie po raz pierwszy Polska pokazała, że wschodnia polityka struktur zachodnich po prostu nie może się bez niej obejść. Wraz z Litwą był mocno zaangażowany we wspieranie białoruskiego sprzeciwu po brutalnym rozprawieniu się reżimu Łukaszenki z opozycją w 2020 roku. Dziś jest jeszcze bardziej widoczny podczas inwazji na Ukrainę.
Jakbyśmy zapomnieli, dlaczego powstał Wyszehrad. Nie dlatego, że Czesi rozmawiali z Polakami o wartościach i Polacy doradzali Czechom w ich polityce rodzinnej, ani dlatego, że Węgrzy opowiadali wszystkim, jak dobrze budują się elektrownie atomowe z Rosjanami. Nadrzędnym celem Wyszehradu było bezpieczeństwo w 1991 roku, trzy państwa chciały rozpadu Układu Warszawskiego. Później, w wieku czterech lat, zebrała się, by dla odmiany wstąpić do NATO. Polska, Czechy i Węgry zastąpiły siebie w 1999 roku, Słowacja dołączyła dopiero po erze miecznika. Dopiero wtedy państwa przystąpiły do UE iw Europie Środkowej rozpoczęła się niekończąca się debata o tym, co nas łączy.
Władimir Putin przypomniał, że jest to i zawsze będzie przede wszystkim aspekt bezpieczeństwa. Jeśli Orbanov Węgry nie chce teraz dołączyć, proszę. Ale dla Czech ścisła współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa z Polską jest niezbędna i dobrze, że Petr Fiala udowadnia to teraz wraz z Mateuszem Morawieckim odwiedzając Kijów.
tym razem powinno działać
Historia nigdy się nie powtarza, a już na pewno nie ta szalonego XX wieku. Ale czesko-polskie stowarzyszenie i walka trochę przypominały sytuację sprzed stu lat. W ówczesnym Wersalu była Europa Polska i Czechosłowacja są kluczowymi elementami francuskiej polityki bezpieczeństwa wschodniego. Francja miała umowy sojusznicze z dwoma krajami Europy Środkowej, ale realnego sojuszu między całym dwudziestoleciem międzywojennym nie było.
Na przykład Antoine Marès dobrze opisuje biografię Edvarda Beneša, ile razy upadł już traktat sojuszniczy między międzywojenną Polską a Czechosłowacją, ale nie zawsze był to drobny problem. Francja kilkakrotnie zachęcała dwóch przywódców regionalnych do współpracy, ale Beneš był bardziej zainteresowany małymi transakcjami i nie był zbytnio zainteresowany. Nawet po akcesji Adolfa Hitlera oba zagrożone państwa nie mogły się zbliżyć – Republika Masaryka i polski reżim reorganizacyjny miały po prostu zbyt różną wartość.
W XXI wieku sytuacja jest oczywiście zupełnie inna. Polska i Czechy ściśle ze sobą współpracują, działają w ramach Grupy Wyszehradzkiej, są silnie zakotwiczone w Unii Europejskiej i Paktu Północnoatlantyckim. Ale znowu najważniejsze dla różnic wartości między państwami jest to, że interesuje nas przede wszystkim współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa, w której Polska zawsze będzie liderem w obronie wschodnich granic UE i NATO.
Jeśli ktoś do tej pory wątpił, bardzo mocno nam przypomniał Putin.
Protikremelska V3
Czeska polityka zagraniczna przez lata nie doceniała polityki wschodniej. I z pewnością winę ponosił nie tylko destrukcyjny wpływ prorosyjskiej kliki zamkowej Miloša Zemana. Dużo większym problemem była całkowita apatia wobec państw wschodnich. Choć Partnerstwo Wschodnie na rzecz bliższej współpracy UE z republikami postsowieckimi powstało w Pradze w 2009 roku, od tego czasu projekt ten słabnie. Wyjazdy czeskich polityków na Ukrainę czy Gruzję można było policzyć na palcach jednej ręki.
Czechy, pozornie dość daleko od rosyjskiej granicy, nabrały poczucia bezpieczeństwa i zamiast szukać trudnych kompromisów z partnerami regionalnymi, zwróciły się bardziej w stronę partnerów zachodnich. Widzimy teraz, że Rosja jest znacznie bliżej niż myśleliśmy, a Ukraińcy bronią teraz naszej wolności.
Nie uciekniemy od skonfliktowanej przestrzeni Europy Środkowej w XXI wieku tak jak w wieku XX. To symboliczne, że o ile w systemie wersalskim sto lat temu Francja ostatecznie nie zdołała zmusić Polaków i Czechów wraz ze Słowakami do ścisłej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, o tyle decyzja o odważnej polsko-czeskiej (i słoweńskiej) podróży została podjęta przypadkiem szczyt UE w Wersalu.
Szkoda, że – z całym szacunkiem dla Słoweńców – w zespole premiera nie było Słowaków, którzy są podstawowymi partnerami Czech w jakiejkolwiek polityce środkowoeuropejskiej.
Jeśli Węgry będą dalej podążać szlakiem Orbána, pozostała V3 powinna nadal dzielić silny interes w obronie przed rosyjskimi interesami imperialnymi. Nawet jeśli nie zgadzamy się we wszystkim innym, to dość mocny argument za współpracą. I nie ma wątpliwości, że Polska zawsze będzie liderem tej współpracy.
Rosja stała się krajem, w którym to, co płaci dzisiaj, nie zapłaci jutro. Nie ma się tu czego spodziewać. Zgodnie z nowymi przepisami mógłbym umieszczać prawdopodobnie puste półki. | Wideo: Daniela Drtinová
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.