Kilkudziesięciu aktywistów z Czech, Niemiec i Polski zebrało się w sobotę przed bramą kopalni węgla brunatnego Turów, aby zademonstrować koniec wydobycia w kopalni przy granicy z Czechami. Ze względu na ograniczenia związane z koronawirusem w Polsce organizatorzy nie wzywali do masowych protestów i oczekiwali udziału do 30 aktywistów, było ich jeszcze kilku.
Choć organizatorzy obawiali się starcia z polskimi górnikami, którzy straciliby pracę w przypadku zamknięcia kopalni, impreza przebiegła spokojnie. Tylko w centrum Bogatyny do protestujących dołączyły dwie staruszki. Zarzucali im chęć pozbawienia mieszkańców środków do życia.
„Jesteśmy tylko zakładnikami Unii Europejskiej, oni nam jeszcze nie pomogli” – powiedziała jedna z kobiet. Uczestnicy otrzymali jednak ulotki wyjaśniające w języku polskim, które rozdawali. „Nie jesteśmy wrogami miejscowych górników” – głosiło jedno z przemówień.
„Postrzegamy to wydarzenie jako okazję do nawiązania dialogu ze stroną polską. Dużo mówi się o problemie wodnym po stronie czeskiej, ale głównym problemem dla całego regionu jest to, że nie ma planu zakończenia wydobycia i region traci pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji UE” – powiedziała Anna Kšírová z Liberec Parents for Climate Organization.
„W rezultacie ludzie, którzy tu mieszkają, ryzykują życiem i mogą wylądować na chodniku. Odbieramy to jako niesprawiedliwość wobec tych nieletnich, którzy są źle informowani przez polski rząd i PGE” – dodała.
Kopalnia Turów przy granicy czesko-polskiej dostarcza węgiel głównie do pobliskiej elektrowni. Grupa PGE, do której należy kopalnia i elektrownia, jest największym pracodawcą w okolicy i zamierza działać tam do 2044 roku. Kopalnia planuje stopniową rozbudowę do 30 km2 wzdłuż drogi z Żytawy do Bogatyna.
W kolejnym roku Polska pozwoliła na ekspansję górnictwa, mimo sprzeciwu sąsiadów. Z tego powodu Czechy zwróciły się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który w maju ub.r. nakazał Polsce wstrzymanie prac środkami wstępnymi. Polacy jednak to odrzucają i zastanawiają się nad skutkami na terytorium Czech.
Organizatorzy protestów są przekonani, że listy otwarte czy petycje online nie wywierają wystarczającej presji. Dlatego postanowili wezwać do pokojowego protestu. Dla wielu przeciwników kopalni kontynuacja wydobycia jest niedopuszczalna i domagają się jej zakończenia.
„Nie jesteśmy tu po to, by odebrać im pracę czy sprowokować ich, ale żeby wyjaśnić całą sytuację i przede wszystkim zrozumieć, że sytuacja jest większa, niż oni sami są w stanie się kontrolować. Że rząd powinien się nimi „zaopiekować”. A przede wszystkim powinna zadbać o sprawiedliwą transformację i wykorzystać szanse Unii Europejskiej – powiedział Luboš Andrlík, który przyjechał na demonstrację z Brna.
Protest został odpowiednio zgłoszony, powiedziała Veronika Holcnerová, która przybyła na imprezę ze swoim małym synem w chuście na głowie.
„Nalegamy na zamknięcie kopalni, oczywiście nie od razu, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi tutaj jest uzależnionych od środków do życia. Nie zamykaj się szybko, aby nie zagrażać mieszkańcom „- powiedział Holcner.
Celem według Holcnera jest wsparcie mieszkańców w walce z rozbudową kopalni. „Chcemy dodać odwagi mieszkańcom pogranicza, którzy boją się bronić i organizować jakiejkolwiek akcji ze względu na groźby ze strony Polaków” – powiedział Holcner, który szacuje, że kolejna demonstracja może się odbyć za dwa tygodnie.
„Planujemy większe wydarzenia na wiosnę i mamy nadzieję na rozwój i stworzenie silnego ruchu. Naszym celem jest wpływanie na wydarzenia w Czechach i krajach sąsiednich. Naszym celem jest przejście na odnawialne źródła energii” – dodała.
Mieszkańcy obszarów przygranicznych Hrádek, Chrastava i Frýdlant obawiają się zwiększonego zapylenia, hałasu, a przede wszystkim utraty źródeł wody pitnej w związku z rozbudową kopalni. Już dziś woda w regionie zanika, co potwierdzają pomiary Czeskiej Służby Geologicznej.
Czechy negocjują zatem porozumienie z Polską dotyczące kontynuacji wydobycia, jego skutków na terytorium Czech oraz ewentualnego odszkodowania za szkody. Negocjacje załamały się w ubiegłym roku pod koniec września, kiedy obie strony nie zgodziły się co do możliwości rozwiązania umowy.
Nowa minister środowiska Anna Hubáčková (KDU-ČSL) chce jak najszybciej wznowić negocjacje. W przyszłym tygodniu ma spotkać się w Warszawie z polską minister środowiska Anną Moskw. Opowiedziała dziennikarzom w czwartek podczas wizyty na ziemi libereckiej, która dotyczyła sprawy Turowa.
Hubáčková powiedziała, że jest gotowa dojść do porozumienia z Polakami. – Umowa określa wszystkie warunki, aby chronić nasze interesy – dodał minister.
Umowa z Polską jest kluczowa dla gmin po stronie czeskiej. Jednak przeciwnicy górnictwa nie przepadają za nim. Postrzegają to jako zły interes dla przyszłości dzieci i życia ludzi.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.