Większość nie chce wyjść z UE i wejść w rosyjską strefę wpływów, ale robi wszystko, by tak się stało

Autor jest politologiem i ekonomistą (pracuje w dziale nauk politycznych FiF UK) oraz wiceprzewodniczącym Forum Węgierskiego, Obywatelskich Demokratów Słowacji, regionu Za, koalicji Romów, Partii Demokratycznej

Otwarte poparcie dla orientacji wschodniej, zniesienia demokracji i gospodarki rynkowej, wycofania się z UE i NATO jest nadal stosunkowo niskie i nie powinno zagrażać wolności na Słowacji. Problemem są opinie i preferencje polityczne z nimi związane, które mogą doprowadzić kraj tam, gdzie większość tego nie chce.

Tylko mniejszość chce dyktatury w ramionach Moskwy

W niedawnym sondażu Ipsos dla Globsec, 64% respondentów zgodziło się ze stwierdzeniem, że „musimy uniemożliwić Rosji ponowne wprowadzenie nas do swojej strefy wpływów”, a tylko 15% nie zgodziło się z tym stwierdzeniem. Innymi słowy, 15% nie miałoby problemu z naszym powrotem w ramiona Moskwy, podczas gdy 21% nie potrafiłoby odpowiedzieć na to dość podstawowe pytanie.

Jeśli chodzi o orientację geopolityczną i cywilizacyjną w badaniu Globsec Trends 2022, tylko 13% respondentów stwierdziło, że Słowacja powinna być częścią „Wschodu”. W tym samym sondażu poparcie dla wystąpienia z UE w ewentualnym referendum wyniosło 20%, w przypadku NATO 23%.

W badaniu przeprowadzonym przez agencję Focus dla konserwatywnego Instytutu MR Štefánika – w ramach projektu Obalanie mitów o socjalizmie i państwie opiekuńczym – w 2018 roku tylko 17% respondentów wyrażało preferencje dla gospodarki socjalistycznej (39% preferowało gospodarkę socjalną rynkowa i 31 wolnorynkowa).

W badaniu Focus z grudnia 2019 r. dla instytutu INEKO tylko 14% ankietowanych opowiedziało się za „zniesieniem systemu parlamentarnego i ustanowieniem dyktatury”. Co ciekawe, nie mniej niż 23% stwierdziło, że opowiada się za „powrotem do socjalistycznego establishmentu sprzed 1989 roku” – jakby to nie oznaczało tego samego.

Reasumując, otwarte i jawnie nazwane poparcie dla zniesienia demokracji, ustanowienia dyktatury i gospodarki socjalistycznej, wystąpienia z UE i NATO oraz powrotu do rosyjskiej strefy wpływów jest na Słowacji stosunkowo słabe. „Tylko” około 15-25% ludzi chce, abyśmy po wyjściu z zachodnich struktur integracyjnych stali się czymś w rodzaju rosyjskiej guberni z socjalistyczną gospodarką kierowaną przez dyktatora.

Chociaż liczby te nadal należą do najwyższych wśród postsocjalistycznych członków UE, słowacka demokracja nie powinna być fundamentalnie zagrożona. Problem tkwi gdzie indziej: w wielkiej geopolitycznej i cywilizacyjnej dezorientacji większości, która wiąże się z często naiwnym i/lub alibiistycznym wyobrażeniem o przywództwie Słowacji i infantylnym zachowaniem wyborców. Mówiąc prościej: większość myśli lub działa/głosuje w taki sposób, że jest dokładnie odwrotnie niż deklaratywnie chce, a jednocześnie jest zupełnie nieświadoma niezamierzonych konsekwencji swoich działań.

Powrót do Mečiara

Porównanie z latami 90. może pomóc w zrozumieniu. Już wtedy większość ludności nie opowiadała się za podziałem Czechosłowacji i zdecydowana większość opowiadała się za przystąpieniem do Unii Europejskiej. Po prostu postanowili głosować na HZDS Mečiara lub podobne partie, takie jak SNS i ZRS.

Oficjalnie nawet Mečiar i jego HZDS zajmowali większościowe stanowiska, ale wiemy, jak to się potoczyło. Czechosłowacja oddzieliła się (bez referendum), aw 1997 r. podczas szczytu europejskiego w Luksemburgu zdecydowano, że negocjacje członkowskie ze Słowacją (w przeciwieństwie do jej sąsiadów z V4) nie rozpoczną się. Ponadto zrezygnowaliśmy również z pierwszej rundy rozszerzenia NATO na wschód. Tak więc zamiast marzeń o integracji pojawiła się czarna dziura Europy. Reszta jest historią.

Od tego czasu niewiele się zmieniło, to postawy, orientacje wartościowe większości wyborców, a także różne mity, które przetrwały i często są nie do pogodzenia z deklarowanymi celami. To takie charakterystyczne: większość na przykład odrzuca powrót do komunistycznej dyktatury z socjalistyczną gospodarką, ale ma poglądy na socjalizm, które otwierają bezpośrednio drogę do nowego totalitaryzmu w polityce i ekonomii.

Na przykład wspomniane wyżej badanie z 2018 r. wykazało, że aż 45% respondentów zgodziło się ze stwierdzeniem, że „socjalizm w Czechosłowacji nie był reżimem totalitarnym, przestrzegano praw człowieka” – tyle samo (45%) nie zgodziło się. Innymi słowy, ten sam odsetek ludzi twierdzi, że są absurdalne i nieprawdziwe, ponieważ mają realistyczny obraz przeszłości. Wykracza to poza pamiątkowy optymizm, gdzie jeszcze większa zgoda jest ze stwierdzeniami, że „socjalizm sprawił, że ludzie zachowują się bardziej moralnie” (71%) lub „standard życia większości ludzi był wyższy niż obecnie, ludzie mogli sobie pozwolić na więcej ze swoimi dochodami „. (55 procent).

Wieczny alibizm i dezorientacja geopolityczna w umysłach wyborców

Na pytanie geopolityczno-cywilizacyjne sondaży Globsec „twój kraj powinien być częścią…” za darmo, mamy niski udział odpowiedzi ze „Wschodu” (13%), podczas gdy udział z „Zachodu” jest również niski (34% – z Bułgarią, najniższy wśród dziewięciu krajów w próbie). Większość ludzi, w zeszłym roku 51%, trzyma się alibi: „gdzieś pomiędzy”. Innymi słowy, idea, że ​​powinniśmy być w dobrych stosunkach ze wszystkimi, być swego rodzaju pomostem między Wschodem a Zachodem, neutralnym krajem poza sojuszami wojskowymi itp., nadal istnieje. I to pomimo rosyjskiej inwazji na Ukrainę, pomimo faktu, że krajami pośrednimi były Mołdawia, Gruzja i Ukraina, i że prawdziwie neutralne (a nie samozwańcze) kraje bliskie Rosji, takie jak Finlandia i Szwecja, zdecydowały się przystąpić do NATO.

Oczywiście wszystko to może wynikać ze strachu przed wojną. Ale znowu sondaż Ipsos pokazał nie tylko, że większość nie chce rosyjskiej strefy wpływów, ale także, że 60% zgodziło się ze stwierdzeniem, że „dostawy broni na Ukrainę przedłużają wojnę” (tylko 26% się nie zgodziło) i te same liczby, tylko odwrotnie w odniesieniu do stwierdzenia: „Słowacja powinna wysłać na Ukrainę myśliwce MiG-29”. Chyba nie trzeba zbytnio tłumaczyć, że bez wsparcia Zachodu (w tym naszego) i dostaw broni Ukraina mogłaby przegrać wojnę, a Słowacja niebezpiecznie zbliżyłaby się do rosyjskiej strefy wpływów. W szczególności armia rosyjska stanęłaby na naszych granicach.

A do tego mamy inne „załamania poznawcze” związane z demokracją. Otwarte poparcie dla dyktatury jest niskie, ale w badaniu Globsec Trends 2022 odsetek słowackich respondentów, którzy zgadzają się ze stwierdzeniem, że „posiadanie silnego przywódcy, który nie musi martwić się o parlament i wybory, jest dobre dla naszego kraju” wzrósł do 49% (jesteśmy w pierwszej trójce z Rumunią i Bułgarią). A 42 i 54% respondentów zgodziło się ze stwierdzeniami, że „zachodnie społeczeństwa i ich sposób życia” oraz „liberalna demokracja” zagrażają naszej tożsamości i wartościom (najwyższy udział wśród dziewięciu badanych krajów). Co dodać do tego? Może sondaże preferencji wyborców.

Czym innym jest to, co mówi większość, a czym innym sposób, w jaki głosują.

Według dwóch ostatnich sondaży agencji Focus i AKO, połączenie rodzinnej partii Smer-Hlas-Republika-Sme uzyskałoby w wyborach od 47 do 50,6% głosów i miałoby wygodną większość w parlamencie: 84 do 94 siedzenia. Ta większość ma więc gwarantować, że nie wejdziemy w rosyjską strefę wpływów, że zachowamy demokrację, gospodarkę rynkową oraz członkostwo w UE i NATO. Ile byście na to postawili?

Tak, można śmiało powiedzieć, że widzieliśmy już coś podobnego od Fico. Jeden będzie dla rodzimych odbiorców, drugi dla zachodnich partnerów, a prawdziwa polityka polegać będzie głównie na dotrzymywaniu obietnic – to już się zdarzało, a demokracja przetrwała. Ale od tego czasu sytuacja bardzo się zmieniła. Dziś zamiast tego musimy zadać sobie pytanie, co jest w stanie poświęcić Fico, aby ocalić siebie i swoich kolegów. Praworządność? Jego zachodnia reputacja i przynależność do europejskich socjalistów? Europejskie pieniądze? A może nawet demokracja i samo członkostwo w UE?

I tu infantylizm i załamania poznawcze znacznej części elektoratu wchodzą na całość. Nieodpowiedzialnie igrają z ogniem, a znaczna część z nich nie zdaje sobie sprawy z realnych możliwych konsekwencji swojego zachowania. Co zrobić, żeby choć niewielkiej części wytłumaczyć, na co ryzykują, decydując tak, jak sugerują sondaże? Czy cokolwiek może powstrzymać przynajmniej część fikovoterów?

Morton Nicholls

„Zagorzały miłośnik zombie. Praktyk mediów społecznościowych. Niezależny przedsiębiorca. Subtelnie czarujący organizator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *