„Zadzwoniliśmy dziś do prasy, bo jest 20 maja, i ostrzegamy, że niektórzy lobbyści nie karzą nas, bo nie zapłacimy za to. Dbamy o niebezpiecznych ludzi,„, powiedział Soták. Szef stowarzyszenia firm zatrudniających ponad 500 pracowników nie wierzy jednak osobiście, że Słowacja nie zapłaciłaby za dostawy rosyjskiego gazu.
Prezes Słowackiej Izby Przemysłowo-Handlowej Peter Mihók dodał, że na spotkaniu z członkami izby w całej Słowacji przedsiębiorcy mieli fundamentalny wymóg, a mianowicie zapewnienie prawidłowego funkcjonowania słowackiej gospodarki.
Problemem jest zapłata za rosyjski gaz w rublach, czego domaga się prezydent Rosji Władimir Putin od tzw. wrogich państw, wśród których Rosjanie zaliczyli wszystkie kraje UE. Gdyby Słowacja nie zapłaciła za gaz, oznaczałoby to ograniczenie dostaw przede wszystkim dla firm przemysłowych, a na przykład Železiarne Podbrezová byłaby jedną z pierwszych, która wstrzymałaby produkcję.
Tibor Gregor, dyrektor wykonawczy Klubu 500, przypomniał, że jednym ze sposobów zastąpienia rosyjskiego gazu ziemnego jest import skroplonego gazu tankowcami. Wymaga to jednak dokończenia europejskiej infrastruktury, od budowy terminali LNG po nowe połączenia gazowe. Gregor, biorąc przykład z budowy w ciągu blisko dziesięciu lat 160-kilometrowego połączenia między słowackim gazociągiem a Polską, zaprzeczył, jakoby takiej zmiany można było dokonać w krótkim czasie.
Zarówno Soták, jak i Mihók odrzucają ideologizację handlu i uważają, że Słowacja powinna w razie potrzeby płacić za gaz w rublach. „Gdybym miał kupować w chińskiej walucie, kupiłbym to,dodał Sotak.
„Zagorzały miłośnik zombie. Praktyk mediów społecznościowych. Niezależny przedsiębiorca. Subtelnie czarujący organizator”.