Od specjalnego sprawozdawcy z Polski.
Do 80 godzin oczekiwano w niedzielne popołudnie na przejściach granicznych ukraińsko-polskich. Polskie służby graniczne ostrzegają jednak, że sytuacja jest dynamiczna, a czas oczekiwania wydłuża się z godziny na godzinę.
Tylko w niedzielę granicę ukraińsko-polską przekroczyło 100 tys. osób, a od północy do 7:00 w poniedziałek kolejne 28 tys. W poniedziałek rano całkowita liczba uchodźców wojennych w Polsce uzyskany już na 300 tys. Według szacunków Komisji Europejskiej z kraju napadniętego przez Rosję Putina może uciec nawet cztery miliony osób.
Kraj wciąż radzi sobie z sytuacją – dzięki szerokiej mobilizacji wolontariuszy, organizacji pozarządowych i przygotowanych instytucji. „Widać na własne oczy, że w tej chwili nie mamy wielu potrzebujących, ale może się to zmienić wraz z rozwojem wojny z godziny na godzinę. Póki co do Polski przyjeżdżają ludzie, z których większość ma określony cel, Andrzej, który pracuje w jednym z dziewięciu „punktów powitalnych” w Polsce, powiedział w rozmowie z Seznamem Zprávym. Odmówił podania nazwiska.
Stacja kolejowa Andrzej znajduje się we wsi Korczowa, która znajduje się przy głównej polskiej drodze w kierunku Lwowa na zachodniej Ukrainie. Od strony ukraińskiej jadą tu pełne samochody i autobusy. Sytuacja tutaj po polskiej stronie wydaje się dużo spokojniejsza niż na południowym przejściu przez Medyce.
Przeprawa w Korczowej służy samochodom i autobusom. Nieco dalej na południe znajduje się przejście dla pieszych.
Jednak sytuacja po ukraińskiej stronie granicy jest zupełnie inna na wszystkich przejściach granicznych, gdzie ludzie czekają dziesiątki godzin, a nawet dni w długich kolejkach, a zimą muszą przejść kilkadziesiąt kilometrów z bagażem i bez pomocy.
Wejście przez Korczową w niedzielę zajęło 58 godzin, a przez Medikę jeszcze jeden dzień. „Po stronie ukraińskiej jest to powolne ze względu na problemy z celnymi systemami informacyjnymi, co jest zrozumiałe w sytuacji wojennej” – powiedział w wywiadzie Andrzej.
Jak działa twój punkt odbioru? Jaką pomoc oferujecie?
Koordynujemy przyjmowanie uchodźców. Na przykład oferujemy im transport, zapewniamy tymczasowe zakwaterowanie i kierujemy do osób na podstawie ich ofert. Jeśli ktoś nie ma zakwaterowania, zgłaszamy to do centrum zarządzania kryzysowego, które następnie rozwiązuje go na wyższym szczeblu. To zależy od tego, dokąd ci ludzie chcą iść. Jeśli chcą pojechać do Polski, skierujemy ich do miejsc, które są przygotowywane w kraju. Jeśli chcą wyjechać za granicę, radzimy im inaczej.
W tej chwili osoby, które tu przyjeżdżają, dysponują już zorganizowanym środkiem transportu. Wiedzą, kto po nie przyjedzie, albo jest już tylu wolontariuszy i organizacji humanitarnych, które oferują nam swoją pomoc. Tak więc w tej chwili poszukiwanie transportu czy ruchu nie jest tak dotkliwe, bo reakcja mieszkańców była ogromna.
Pociąg z Kijowa, który w niedzielne popołudnie przewiózł ukraińskich uchodźców do Rzeszowa, jednego z punktów przyjmowania.
Nie mamy tu nawet własnej floty autobusowej, ale koordynujemy otrzymywane oferty. Szczerze mówiąc, czekamy teraz na kontynuację, ponieważ po ukraińskiej stronie granicy czeka mnóstwo ludzi, a to powoli wynika z problemów z celnymi systemami informacyjnymi, co jest zrozumiałe w sytuacji wojennej.
Oferujemy gorące napoje, miejsce na kilkugodzinny odpoczynek oraz poczęstunek. Mamy ograniczone możliwości, ale taka jest właśnie nasza rola – kierować przybywającymi osobami i doradzać im, jak i gdzie jechać dalej. To są warunki terenowe, jesteśmy pod namiotem, są strażacy, wolontariusze, dużo osób nam pomaga. Tak teraz pracujemy tutaj.
Wielu Czechów w tych niespokojnych czasach chce osobiście pomóc Ukraińcom i planuje udać się na granicę. Co powinni wziąć pod uwagę planując podróż? I czy w ogóle trzeba teraz jechać do Polski?
Teraz najlepszą formą pomocy jest finansowanie misji. Najlepiej można to ocenić na podstawie odsetka osób zainteresowanych pomocą w tym miejscu, chociaż „zainteresowanie” prawdopodobnie nie jest właściwym słowem, ponieważ jest to wojna. Obserwujemy, że jeśli ludzie chcą stąd wyjechać za granicę, mają już określony cel. Zwykle jest to rodzina lub znajomy, a transport jest wtedy dla nich ważniejszy. Ale nie ma zbyt wielu ludzi, nie słyszałem nikogo, kto chciałby wyjechać za granicę, na przykład do Czech.
Lepiej byłoby, aby osoby, które chcą pomóc na miejscu, skontaktowały się zespoły kryzysowe władze książęce (organy polskiej administracji publicznej, przyp. red.) lub bardziej centralnie, ewentualnie z naszymi punktami odbioru. Nie wiemy, jak zmieni się zakres potrzeb.
To z pewnością zależy od rozwoju sytuacji – może się szybko zmienić.
Tak, sam widzisz, że nie mamy teraz wielu potrzebujących, ale to może się zmienić w miarę rozwoju wojny z godziny na godzinę. Do tej pory do Polski przyjeżdżają ludzie, z których większość ma określony cel. Ukraińcy uciekają teraz przed wojną w zorganizowany sposób.
Jaką rolę w tym obszarze odgrywa połączenie Polski i Ukrainy? Mieszka tu prawdopodobnie do miliona Ukraińców.
Odgrywa to dużą rolę, wielu z nich mówi po polsku. Dzieje się tak jednak również w innych częściach Europy, a także w Niemczech i Czechach w Czechach. Dlatego w tej chwili nie ma chaotycznego exodusu, który wymagałby ciągłej pomocy. Ale mówimy o tym w niedzielę i za kilka dni sytuacja może być zupełnie inna.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.