„Polacy wciąż wierzą, że zakwalifikują się do mistrzostw i uzyskają dobry wynik” – Dalibor Takáč, słowacki zawodnik Korony Kielce, zgadza się z opiniami panującymi w sąsiednim kraju.
Kiedy w wieku 24 lat opuścił słowacki boisko, miał na swoim koncie ponad 120 ligowych startów. Były zawodnik Koszyc i Rużomberka Dalibor Takáč przeniósł się do Polski dwa lata temu. Został zawodnikiem Korony Kielce, z którą od tego czasu wiele doświadczył.
W pierwszej połowie cieszył się awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej, a jego zespół zwyciężył w dogrywce w finale barażowym. W zeszłym roku Korona w 18-osobowym konkursie wysokiego szczebla zajęła 13. miejsce. W obecnym sezonie zajmuje 16. miejsce i jest pierwszą poniżej linii spadkowej.
Kontuzja go spowolniła i zmotywowała
„Początki były trochę trudniejsze, musiałem przyzwyczaić się do panującej tam rywalizacji. Trafiłem do klubu, który chciał awansu i to nam się udało. W Ekstraklasie jest dużo jakości, czy to w naszej drużynie, czy w drużynie innych. Na każdym treningu walczymy o skład wyjściowy, co mnie motywuje do dalszej pracy” Takač udzielił wywiadu dla ŠPORT.sk.
Może być także zadowolony z obciążenia pracą podczas meczów. Na początku obecnego sezonu zaczynał od początku, pod koniec jesiennego meczu kolejne minuty przeplatał skokami z ławki.
„Rozegrałem pierwsze siedem rund w wyjściowym składzie. Potem przyszła niefortunna kontuzja, w wyniku której oderwałem nogę. Pracowałem dłużej, bo musiała się zagoić i nie mogłem nawet biegać. J „Stopniowo próbowałem wrócić do fundacji , ale nie jest to łatwe. Muszę dalej uczciwie pracować”, osiąga kreatywny pomocnik, który mimo problemów zdrowotnych pozytywnie ocenia ostatnie półrocze.
„Otwarło mi to kolejną drogę w karierze. Otrzymałem wsparcie od trenerów, moja pozycja w drużynie też jest lepsza. Szkoda kontuzji, ale jej nie dotknę” podchodzi do sytuacji pragmatycznie.
Załadowane ramki i duża „rywalizacja”
W Ekstraklasie Dalibor Takáč rozegrał już cztery tuziny meczów. Ma na swoim koncie asysty, ale wciąż czeka na swojego pierwszego celnego gola w polskiej elicie. Część wiosenna rozpocznie się, podobnie jak na Słowacji, 9 lutego. Czy nadszedł czas?
„Ostatnio gram jako defensywny pomocnik, na szóstej pozycji, gdzie nie oczekuje się ode mnie żadnych bramek. Oczywiście zależy mi na dobrych wynikach i dobrej produktywności. Zobaczymy, co przyniesie nam czas”, zauważył.
Pod względem warunków polska piłka klubowa ma znaczną przewagę nad piłką słowacką. Prawie wszyscy słowaccy piłkarze, którzy tam pracują, zgadzają się w tej kwestii. Nawet mieszkaniec Koszyc nie jest wyjątkiem.
„Zawodnicy polskich drużyn są naprawdę kompletni. Na ławkach rezerwowych znajdują się jakościowo ci sami zawodnicy, co w wyjściowej jedenastce. „Rywalizacja”, jak to się nazywa, jest świetna. Nie tylko Legia Warszawa czy Lech Poznań, ale także drużyny na środkowym i niższym szczeblu rankingu mają dobrych zawodników”, mówi Takač, który obecnie wraz z kolegami z drużyny uczestniczy w dwutygodniowym obozie przygotowawczym w Lara w Turcji.
Którego asa grającego na polskich boiskach najbardziej by podkreślił?
„Josué z Legii Warszawa to bardzo dobry pomocnik. Jest też reprezentant Szwecji Jesper Karlström z Lecha Poznań, też go bardzo lubię. Jest też wielu innych znakomitych piłkarzy, ale to te dwa nazwiska najbardziej zapisały się w pamięci moja pamięć.” ujawnił.
Krytyka Lewandowskiego jest przesadna
Choć w rankingach FIFA Polska (31. miejsce) wypada lepiej, Słowacja (45.) ma obecnie więcej powodów do uśmiechu z perspektywy reprezentacji narodowej. O ile Słowacy zapewnili sobie już miejsce na EURO 2024, o tyle Polacy w swojej grupie kwalifikacyjnej zajęli trzecie miejsce, za Albanią i Czechami, a walkę zmierzą się w marcowych barażach. Najpierw zmierzą się w nim z Estonią, a w ostatecznym finale zmierzą się z najlepszą parą Walia-Finlandia i to na ich ziemi.
„To było dla nich duże rozczarowanie, włożyliśmy w zawodników wiele wysiłku. ’Hej’. Polacy wciąż wierzą, że dostaną się do mistrzostw i osiągną tam dobry wynik”, odpowiadał oczekiwaniom niemal 38-milionowego kraju.
Robert Lewandowski to najjaśniejsza gwiazda obecnej polskiej drużyny. Chociaż były piłkarz Bayernu Monachium strzela także gole w FC Barcelonie, toczy się coraz większa debata na temat tego, czy w wieku 35 lat nadal jest w doskonałej formie, czy może jego świetność ma już za sobą.
Hiszpańska gazeta El Confidencial przeanalizowała, jak mogą wyglądać najbliższe miesiące polskiego napastnika w Barcelonie. Dziennikarze uważają, że Roberta Lewandowskiego nie napawa optymizmem i ich zdaniem w Katalonii czeka go piekło.
„Myślę, że pozostaje znakomitym zawodnikiem. W Polsce uznano, że nie jest w formie i nie powinien już grać w reprezentacji ani w Barcelonie. Jednak w klubach, w których pracował, osiągnął wiele. Zdobył tytuł w zeszłym sezonie zdobył tytuł z Barceloną i był królem strzelców. W tym meczu nie jest w najlepszej formie, ale krytyka w Polsce jest dla niego zbyt silna. Nie lubię go” przyznał Takáč, który trzykrotnie grał z Rużomberkiem w eliminacjach Ligi Europejskiej.
Bez wątpienia pamięta kampanię letnią 2017, kiedy Liptáci znokautował Vojvodinę Nowy Sad i Branna Bergena. Musieli ukłonić się Anglikowi z Evertonu, którego koszulkę nosiła wówczas inna gwiazda światowego futbolu, Wayne Rooney.
„Subtelnie czarujący fan mediów społecznościowych. Introwertyk. Skłonny do napadów apatii. Przyjazny rozwiązywacz problemów. Nieuleczalny wichrzyciel”.