Czy to koniec jednego z najbliższych sojuszy, który przez ponad sześć miesięcy pomagał Ukrainie stawić czoła rosyjskiej inwazji? A może po prostu epizodyczne nieporozumienie, które Kijów i Warszawa wkrótce rozwiążą? Po sporach o zboże polski premier zapowiedział zakończenie dostaw broni wschodniemu sąsiadowi, który broni się przed wyższością agresora.
Do tej pory Polacy wysłali na Ukrainę 320 czołgów z czasów radzieckich, 14 myśliwców MiG-29 oraz wiele innej broni i amunicji. Według danych BBC, jako jeden z najhojniejszych darczyńców od początku wojny do zeszłego miesiąca, zapewnił Kijówowi pomoc wojskową o wartości 3,1 miliarda euro. A teraz nagle STOP?
Szokująca wypowiedź polskiego premiera ze środowego wieczoru została natychmiast podchwycona w wiadomościach dnia w światowych mediach. To nie spadło jak grom z jasnego nieba. Mateusz Morawiecki wygłosił te uwagi w kontekście wojny handlowej toczącej się pomiędzy Kijowem a Warszawą.
„Nie dostarczamy już broni Ukrainie, bo teraz zbroimy Polskę” – Morawiecki powiedział Polsat News. „Ukraina broni się przed brutalnym atakiem Rosji i rozumiem tę sytuację, ale tak jak powiedziałem, będziemy chronić nasz kraj” – dodał.
Oświadczenie Morawieckiego następuje wkrótce po tym, jak prezydent Wołodymyr Zełenski na forum ONZ oskarżył europejskich sąsiadów, którzy nawet po zniesieniu europejskiego embarga odmówili importu ukraińskiego zboża, że nie tylko okazali solidarność i że „robiąc thriller ze zbożami „, pomagali rosyjskiemu agresorowi.
„To bardzo mocne słowa i zasadniczo je odrzucamy” – odpowiedział Morawiecki we wspomnianym wywiadzie telewizyjnym. „A jednocześnie wysyłamy ostrzeżenie do Kijowa: nie grajcie z taką nutą, która została natychmiast podchwycona w Polsce przez rosyjskie trolle, wszystkie prowokacyjne i cieszą się, że między naszymi krajami zasiano ziarno niezgody” – ostrzegł w dniu, w którym Warszawa wezwała Zełenskiego w związku z kontrowersyjną wypowiedzią ambasadora Ukrainy.
Mimo napiętych stosunków spowodowanych konfliktami zbożowymi wstrzymanie dostaw broni wydaje się środkiem zbyt surowym. Polski portal informacyjny Onet zwrócił uwagę, że wiele mediów źle go zrozumiało. W kontekście ogłoszenia przez Morawieckiego zaprzestania dostaw wyglądało to na odwet za działania Kijowa. Tak naprawdę Polska przestała wysyłać broń na Ukrainę, ponieważ zwróciła już wszystkie swoje rezerwy.
Takie wyjaśnienie nie zadowoliło nawet byłego szefa dyplomacji, eurodeputowanego opozycji Radka Sikorskiego. „Nawet jeśli okaże się, że nasze składy amunicji są prawie puste, to dlaczego, do cholery, mówią, że nie będą dostarczać broni Ukrainie? Jedynym, który na tym skorzysta, będzie Putin” – napisał w serwisie społecznościowym X, do niedawna znanym jako Twitter.
Źle zrozumiane słowa
Prezydent RP Andrzej Duda powiedział w czwartek w telewizji TVN24, że „słowa premiera zostały zrozumiane w najgorszy możliwy sposób”. Myślę, że premierowi chodziło o to, że nie będziemy dostarczać Ukrainie nowej broni, którą obecnie kupujemy w celu modernizacji polskiej armii”.
Polska w dalszym ciągu dostarcza Ukrainie broń zgodnie ze swoimi zobowiązaniami, ogłosił w czwartek polski rząd.
Według DPA błędna interpretacja wypowiedzi premiera wynika także z tego, że raport opublikowany przez polską agencję informacyjną PAP inaczej brzmiał po polsku, a inaczej po angielsku. W polskiej wersji ze słów Premiera nie można było jednoznacznie wywnioskować, że Polska wstrzymała dostawy swojej broni.
Ucz się więcej Krytycy krytykują Zełenskiego. O spór z Polakami obwiniano także czeskiego ministra
Jak granat w szambie
Analityk bezpieczeństwa Marek Świerczyński z think tanku Polityka Insight uważa również, że o ile prawdopodobnie prawdą jest, że Polska nie posiada obecnie żadnej dodatkowej broni, którą mogłaby dostarczyć Ukrainie, o tyle Morawiecki musiał wiedzieć, że moment jego wypowiedzi będzie oznaczał, że ostatecznie stać się „granatem w szambie”. „Moim zdaniem jest to raczej eskalacja kampanii wyborczej, której celem jest pozyskanie kilku procent antyukraińskiego elektoratu w Polsce” – stwierdził.
Donald Tusk, lider głównej opozycyjnej Platformy Obywatelskiej, jeszcze ostrzej skrytykował premiera i rządzącą partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Według niego, z geopolitycznego punktu widzenia, jest to „cios w plecy Ukrainy w czasie, gdy na froncie ukraińskim toczą się decydujące bitwy”.
„To obrzydliwy, antyukraiński cyrk” – stwierdził Tusk według „Rzeczpospolitej”, cytując najnowszy dowcip krążący w Internecie: „Najpierw dają sąsiadowi czołgi, potem wypowiadają mu wojnę”.
Ucz się więcej Zełenskiemu w Warszawie nic się nie pomyliło, zrobił to polski minister
Według Witolda Sokała z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityki Publicznej UJ jest to „mieszanka niekompetencji i złej woli”. „Ma to wyraźny związek z wyborami” – wyjaśnił w rozmowie z Onetem, dlaczego PiS, partia kierowana przez najbardziej wpływowego polskiego polityka Jarosława Kaczyńskiego, nagle zmieniła swoją wieloletnią przyjazną retorykę wobec Ukrainy.
Sokała jest przekonany, że PiS stara się pozyskać głosy obozu skrajnej prawicy przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 15 października. Choć pozostaje najsilniejszą partią, jej przewaga nad Platformą Obywatelską wciąż maleje i – jak wynika z najnowszego sondażu – istnieje ryzyko, że opozycji uda się stworzyć koalicję z większością parlamentarną. „Prezydent Kaczyński uznał, że trzeba odebrać Konfederacji część głosów i zagrać na emocjach marginalnych, ale liczebnie stabilnych wyborców antyukraińskich. Czyli ci, którzy albo Ukraińców nie lubią, np. ze względów historycznych, są albo boją się konkurencji gospodarczej” – stwierdził politolog.
Konflikt tylko do wyborów
W Rosji wśród propagandystów rządowych zapanowała euforia. Wielu przewiduje rozpad partnerstwa polsko-ukraińskiego.
Jednak prokremlowski politolog Siergiej Markow ostrzega, że może to być przedwczesna radość. „Nie ma powodów do radości. Konflikt publiczny między Polską a Ukrainą potrwa tylko do 15 października. Potem będą wybory” – napisał na platformie Telegram. Według niego do tego czasu polscy politycy będą prowadzić publiczne dyskusje jedynie z Ukrainą. „Po 15 października nagle zapomną o wszystkim, co złe i powrócą do polityki całkowitego wsparcia dla ukraińskiego reżimu” – przewiduje, dodając, że po tej dacie „nie będzie już nawet „polskiego embargo na ukraińskie zboże”.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.