Słowacja może też odważniej próbować odciąć się od rosyjskich energii. „Prawdzie” powiedział Paweł Jabłoński, sekretarz stanu w polskim MSZ, który w zeszłym tygodniu odwiedził Bratysławę. „Rozumiemy obawy niektórych krajów, ale im szybciej to nastąpi, tym lepiej. Kiedy Moskwa będzie mogła dalej finansować wojnę z Ukrainą, może ją nawet wygrać. I to byłby najgorszy scenariusz” – podkreślił Jabłoński.
Kiedy polscy bojownicy ochronią słowackie niebo?
Nie jest to sprawa, za którą bezpośrednio odpowiadam. Z całą pewnością mogę jednak powiedzieć, że jesteśmy gotowi do współpracy ze Słowacją w wielu tematach z zakresu bezpieczeństwa. Oba nasze rządy zdają sobie sprawę, jak ważne jest dla nas wzmocnienie obrony. A jednocześnie wspierać Ukrainę. Broni się przed Rosją, ale broni też nas. Rosja najechała Ukrainę, aby ją ujarzmić i wprowadzić do swojej strefy wpływów. Wtedy miałaby wrogą granicę ze Słowacją i Polską, że tak powiem. Oznaczałoby to dla nas wielkie zagrożenie. Niezależnie od tego, czy jest to konflikt hybrydowy, czy nawet poważny atak militarny. Za to, co robi Ukraina, Rosja w tej chwili nie byłaby w stanie sobie z tym poradzić. Powinniśmy być wdzięczni wszystkim ukraińskim bohaterom, którzy bronią swojej ojczyzny, ale także Europy.
Prezydent RP Andrzej Duda odwiedził niedawno Bratysławę. Rozmawiał także ze słowacką szefową państwa Zuzaną Čaputovą o wspieraniu integracyjnych ambicji Ukrainy. Czy możemy oczekiwać, że będą nad tym pracować razem?
Słowacja i Polska wspierają politycznie integrację europejską Ukrainy. Wiele innych krajów stosuje to samo podejście. Zwłaszcza w naszym regionie, ale i poza nim. Oczywiście wiemy, że głównie w Europie Zachodniej niektóre państwa mają negatywny stosunek do dalszego rozszerzenia Unii Europejskiej. Widzimy to w przypadku Bałkanów Zachodnich i obawiam się tego również w przypadku Ukrainy. Niedawno słyszeliśmy, co miał do powiedzenia prezydent Francji Emmanuel Macron. Mówił o tym, że Ukraina może być częścią wspólnoty politycznej z UE. To jednak mniej niż członkostwo i nie powinniśmy się na to zadowalać. Ponieważ w grę wchodzi wiarygodność unii Europa, Komisja Europejska i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel już wysłali Ukrainie wiadomość, że chcą, aby szybko trafiła do UE. Gdyby okazało się, że to tylko złudzenie, byłby to bardzo zły sygnał dla wiarygodności związku. To wielka szansa i odpowiedzialność. Kraje takie jak Polska i Słowacja muszą wspierać integracyjne ambicje Ukrainy. Leży to w interesie Europy.
Czy Ukraina otrzyma status kraju kandydującego na szczycie europejskim w drugiej połowie czerwca?
Naprawdę wierzę, że powinna to dostać. Ale nie wiem, czy tak się stanie. Jednak kraje Europy Środkowej mogą zaprosić Ukrainę do formatów, które już istnieją w naszym regionie. Chodzi mi głównie o inicjatywę Trojmoria (stowarzyszenie 12 krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przyp. red.), której szczyt odbywa się w czerwcu w Rydze. Zaproszenie otrzymał już prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Chcemy, żeby Kijów z nami współpracował. Ukraina może nie być od razu pełnoprawnym członkiem Trójmorza, bo to też wymaga pewnego procesu, ale musimy być otwarci. Ukraińcy już zdecydowali się być częścią Europy.
W marcu zeszłego roku Słowacja opublikowała propozycję, która powinna pomóc Ukrainie zbliżyć się do UE w ciągu pięciu lat. Jak postrzegasz ten projekt?
Oczywiście niektóre szczegóły można omówić, ale popieramy to. Jest to koncepcja, za którą trzeba będzie podążać konkretnymi krokami. Ukraińskie instytucje rozpoczęły już procesy reform. Nie wszystkie działały idealnie, a kraj miał problem z korupcją, z oligarchami. Wiemy to. Ale po rosyjskim ataku Ukraińcy skonsolidowali się jako naród, który broni swojej ojczyzny. Jednocześnie dali prezydentowi i rządowi mandat do przeprowadzenia niezbędnych reform po zakończeniu wojny, po zwycięstwie Ukrainy. Przyszła odbudowa Ukrainy to nie tylko budowa dróg, mostów i budynków. Ma też dokonywać reform. To jest szansa, którą Ukraina musi wykorzystać i musimy ją wspierać.
Wspomniałeś o inicjatywie Trójmorza, ale w Europie Środkowej mamy też starszy format, Czwórkę Wyszehradzką. Ale jak to wygląda w stosunku do Ukrainy? Czy to nie jest bardziej jak 3 plus 1? Bo Węgry mają inny pogląd na to, co dzieje się na Ukrainie.
Nie zgadzam się z tym, że V4 teraz wygląda jak 3 plus 1. Wcześniej mówiono, że to jest jak 2 plus 2. Z jednej strony Czechy i Słowacja, az drugiej Węgry i Polska. V4 to jednak wspólnota czterech krajów, choć oczywiste jest, że nie zgadzamy się z polityką Budapesztu w sprawie rosyjskiej inwazji.
Jak myślisz, co jest największym problemem?
Uważamy, że Węgry mylą się co do tego, co się dzieje. Podejście Budapesztu do wojny ma negatywny wpływ na bezpieczeństwo europejskie. Trzeba jednak powiedzieć, że nie zgadzamy się również z Berlinem. Nie oznacza to, że Niemcy powinny być izolowane, a to byłoby niemożliwe. Nie da się też izolować Węgier, które są bardzo ważnym graczem. Jest członkiem NATO, UE, V4, Trojmoria. Musimy współpracować dyplomatycznie i politycznie z naszymi węgierskimi partnerami, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy. I robimy. Wszyscy wiedzą, że Polskę i Węgry łączą bliskie stosunki polityczne. Nie oznacza to jednak, że nie możemy otwarcie krytykować niektórych decyzji rządu w Budapeszcie. Kiedy się z czymś nie zgadzamy, musimy o tym więcej porozmawiać i wyjaśnić Węgrom, dlaczego uważamy, że ich podejście pogarsza sytuację.
A co z zależnością energetyczną Węgier od Rosji?
To podstawowa sprawa. I dlatego wspomniałem o Trójmorze. Ta inicjatywa opiera się na trzech filarach. Energia, transport i cyfryzacja. Rozwiązanie kwestii zaopatrzenia w energię jest jednym z głównych tematów, które dotyczą nas wszystkich. I to też jest obszar, w którym Polska i Słowacja mogą dobrze współpracować. Połączenia gazowe umożliwiłyby transport gazu z Polski na Słowację, co rozwiązałoby problem dywersyfikacji dostaw. Tak działamy z Litwą. Nawiązaliśmy z nią kontakt dwa tygodnie temu. Otworzyliśmy terminale gazu skroplonego (LNG). Jeden znajduje się w polskim Świnoujściu, drugi w litewskiej Kłajpedzie. Kolejny planujemy w Gdańsku i dokończenie gazociągu bałtyckiego, aby uzyskać dostęp do gazu z Norwegii. Jeśli mu się uda, możemy go również dostarczyć na południe. W tym zakresie jesteśmy gotowi współpracować z każdym krajem, w tym z Węgrami, który chce skupić się na dywersyfikacji zasobów. Bo przyczyni się do bezpieczeństwa państw.
Węgry twierdzą jednak, że chcą zawetować sankcje związane z importem rosyjskich surowców energetycznych. Słowacja natomiast chce wyjątków, np. by móc korzystać z rosyjskiej ropy przez najbliższe trzy lata. Czy ta postawa Cię zaskakuje? Czy Słowacja powinna być nieco odważniejsza?
Uważamy, że wszystkie rządy powinny być nieco śmielsze. Rozumiemy, że niektóre kraje mają większy problem z zakończeniem dostaw energii z Rosji i obawiają się wpływu, jaki będzie to miało na ceny, wzrost inflacji i ludzi. Mamy też podobne obawy. Ale Polska odmówiła zapłaty za gaz w rublach, a Rosja nas odłączyła. Wiedzieliśmy, że to nadchodzi. Jeśli jednak przestaniemy teraz, bo boimy się wzrostu cen, to i tak pójdą w górę, a Rosja i tak dostanie pieniądze. Moskwa będzie mogła dalej finansować wojnę, a może nawet ją wygrać. A to byłby najgorszy przypadek, wtedy inne stany byłyby w niebezpieczeństwie. Dlatego mówimy, że kraje powinny być odważniejsze. Cóż, tak jak powiedziałem, rozumiemy problemy krajów takich jak Słowacja, Czechy czy Węgry, które nie mają dostępu do morza, a więc np. nie mogą bezpośrednio importować LNG.
Jak więc odważniejsza powinna być Słowacja? W przypadku ropy Bratysława chciałaby trzyletniego wyjątku. Czy to tylko rok czy dwa?
Im szybciej, tym lepiej. Wiemy, że negocjowane są zwolnienia i okresy przejściowe. Nawet Niemcy, na przykład, powiedziały, że z ropą może być szybko, ale potrzebują więcej czasu z gazem. Naszym zdaniem może to przebiegać szybciej. A Słowacja, Czechy i Węgry też to potrafią. Jestem optymistką. Wierzę, że w końcu nikt nie zawetuje sankcji. Jednak negocjacje nadal będą wymagały czasu.
Węgry chcą o tym rozmawiać na szczycie UE.
Tak, Budapeszt to sugerował. To może być dobry pomysł. Zobaczymy. Ale to jest proces. Trzy miesiące temu, przed wojną, nikt nie przewidział, że odetniemy rosyjskie banki od systemu finansowego SWIFT. Pamiętam dyskusje w styczniu. Dyskutowaliśmy o tym, jak przygotować się do sankcji w przypadku wojny rosyjskiej. Zaproponowaliśmy użycie SWIFT, ale reakcje były negatywne, bo doprowadziłoby to do wielkiej destabilizacji. Nawet po rozpoczęciu wojny kanclerz Niemiec Olaf Scholz sprzeciwił się naszemu dostępowi do SWIFT. Premier Polski Mateusz Morawiecki przebywał z wizytą w Berlinie, wzywaliśmy do sankcji i mówiliśmy rzeczy niedyplomatyczne według wielu obserwatorów. Ale zmieniliśmy mentalność krajów. Wierzę, że teraz zadziała.
„Amatorski ewangelista popkultury. Gracz. Student przyjazny hipsterom. Adwokat kawy. Znawca Twittera. Odkrywca totalny”.