Polska uzbraja się i odrusyfikuje, Słowacy się kłócą

Tragiczne wydarzenia ostatnich trzech tygodni wskazują, że Europa nie powróci na stare ścieżki polityczne. Masowy nalot na Ukrainę ujawnił m.in także prawdziwe oblicze polityki zachodnioeuropejskiej. Do tej pory mogliśmy jedynie spekulować na temat jego prawdziwych intencji.

Prezydent Francji Emmanuel Macron nie postrzega śmierci tysięcy ludzi jako ludzkiej tragedii, ale jako część kampanii wyborczej. Obraz paryskiego smoczka z pewnością skorzystałby na samozwańczym reformatorze Unii Europejskiej.

W ten sam sposób widzą sytuację Holendrzy. Najzagorzalsi obrońcy praworządności i liberalnej demokracji w pewnym momencie stali się najzagorzalszymi przeciwnikami członkostwa Ukrainy w UE-27. Mówi się, że pomaga Ukraińcom tam, gdzie jest to realistyczne.

Gdzieś na południu kontynentu Hiszpanie szukają okazji, by z powodzeniem zarobić na tranzycie gazu z Algierii. Oficjalnie działając w imię europejskiej solidarności, starannie badają alternatywy dla moskiewskiego gazu.

Ale problem jest gdzie indziej: Słowacja nie ma inicjatywy

Chociaż Berlin pod batutą koalicji sygnalizacji świetlnej zasadniczo obraca się wokół kwestii uzbrojenia, obawy są nadal aktualne. Długie lata starannie budowanych stosunków między niemieckimi przemysłowcami a rosyjską oligarchią nie mogą być definitywnie zerwane w ciągu kilku tygodni.

Pomiędzy cierpiącą Ukrainą a światem zachodnioeuropejskim zdominowanym przez biurokratów z prestiżowymi tytułami znajdują się kraje Europy Środkowej. Łączy ich wspólna komunistyczna przeszłość, ale ich reakcja na rosyjską agresję jest często inna. Z jednej strony opinii publicznej oferowany jest obraz Odważne przesłanie Kijowa, który przyniósł słowa nadziei i wsparcia. Siły wierne światopoglądowi Kremla często czają się w cieniu.

Dwa wszechświaty Europy Środkowej

Oficjalne opinie mają swoją wagę, ale nie wszystkie są równe. Obrazowym przykładem może być stanowisko każdego kraju V4. Największą różnicą jest podejście Budapesztu i Warszawy. W normalnych okolicznościach są uważani za bliskich sojuszników w konfrontacji z władzami Unii Europejskiej w sprawie rzekomych naruszeń praworządności.

Chociaż oba kraje potępiły rosyjską agresję, przyjmują uchodźców wojennych i wysyłają pomoc humanitarną, ale na tym kończą się wszystkie porównania. Węgierski rząd Viktora Orbána wybrał drogę ostrożności, a Polska podjęła dyplomatyczny odpowiednik krucjaty przeciwko Moskwie.

Polski konserwatywny rząd kierowany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) również odniósł sukces na arenie krajowej i znalazł porozumienie z opozycją, która z kolei poparła nowelizację Prawa Obrony Narodowej. Ambitny plan przewiduje m.in. wzrost wydatków wojskowych do poziomu 3% PKB od 2023 r., zwiększenie liczby żołnierzy zawodowych do 250 tys. przy wsparciu 50 tys. funkcjonowanie rezerwy wojskowej.



Źródło: KK7


Na nagraniu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przemawia podczas spotkania z premierem Słowenii Janezem Janšą, premierem Czech Petrem Fialem, premierem Polski Mateuszem Morawieckim i wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim.

Polska musi być krajem zdolnym do skutecznej obrony. Ukraińcy udowodnili, że nawet przy skromnej armii można się bronić. Ale musimy mieć znacznie silniejszą armię– powiedział polski wicepremier Jarosław Kaczyński. Mimo toczących się wewnętrznych sporów politycznych, obu stronom politycznej barykady udało się wznieść ponad wzajemny konflikt i wesprzeć wspólne wysiłki polityczne.

Próbując rozładować polaryzację społeczeństwa, prezydent Andrzej Duda zawetował kontrowersyjną propozycję reformy programowej, a większość opozycji w Senacie jednogłośnie poparła ustawę o obronie narodowej. Oczywiście różnice między koalicją rządzącą a opozycją utrzymują się, ale atmosfera jest dużo bardziej konstruktywna.

Wreszcie wydarzenia ostatnich dni wpłynęły także na konflikt między Warszawą a władzami europejskimi. Spór o izbę dyscyplinarną Sądu Najwyższego i mianowanie nowych sędziów osiągnął w ostatnich miesiącach etap, w którym Bruksela zablokowała dopływ pieniędzy z funduszu naprawczego po pandemii. Ale teraz konflikt minął, a Polska z wyizolowanego kraju stała się jednym z najważniejszych graczy na zachód od Kijowa.

Pasywna Słowacja

O ile w przypadku Węgier i Polski stanowiska dyplomatyczne są stosunkowo jasne, to w przypadku Słowacji jest odwrotnie. Rząd kierowany przez premiera Eduarda Hegera otwarcie popiera wysiłki obronne Kijowa. W ostatnich dniach pojawiła się nawet głośna teoria o możliwości wysłania zestawu przeciwlotniczego S-300 na Ukrainę. Ale problem jest gdzie indziej: Słowacja nie ma inicjatywy w obecnym stanie umysłu.

Nie chodzi tylko o Brak Hegera podczas wizyty premierów Europy Środkowej w Kijowie. W ostatnich dniach Bratysława mogła jedynie reagować na propozycje i spekulacje mediów z zagranicy. Nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy nie mieli wspólnej granicy z Ukrainą.

Pomimo ogromnej fali solidarności ze strony zwykłych obywateli słowacka polityka zagraniczna wydaje się stosunkowo pasywna

W przeciwieństwie do Paryża, Londynu i Waszyngtonu wydarzenia na wschód od naszych granic wpływają na nas bezpośrednio. Dziesiątki tysięcy uciekających ludzi szuka schronienia w naszym regionie.

W ostatnich dniach polski rząd zwiększył presję na kraje zachodnie. Wicepremier J. Kaczyński zaproponował misję pokojową NATO na Ukrainie, premier M. Morawiecki zapowiada derusyfikację polskiej gospodarki i wzywa do całkowitej blokady handlowej Rosji, a minister edukacji rozważa powrót podstawowych elementów szkolnictwa wojskowego do lokalnych szkół.

Z perspektywy słowackiej może się to wydawać niepotrzebną dodatkową pracą, ale są to rewolucyjne wypowiedzi, które wpływają na dyskurs polityczny na arenie międzynarodowej.

Oczywiście rząd nie ponosi wyłącznej odpowiedzialności za obecną sytuację. Trudno wypracować konstruktywne rozwiązania w czasach, gdy opozycja otwarcie sabotuje kierunek polityki zagranicznej kraju. O ile debata o wysyłaniu ciężkiej broni na Ukrainę może być całkowicie uprawniona, o tyle populistyczne gry mające na celu zakwestionowanie podstawowych faktów o rosyjskiej agresji są haniebnym czynem.

Pusta rozmowa

Mimo ogromnej fali solidarności ze strony zwykłych obywateli słowacka polityka zagraniczna wydaje się stosunkowo pasywna. Wydawać by się mogło, że elity polityczne z szeregów koalicji i opozycji starają się przede wszystkim nie drażnić prorosyjskiej części społeczeństwa. Wręcz przeciwnie, członkowie rządu, należący do najzagorzalszych obrońców Ukrainy (np. minister obrony Jaroslav Nai), komunikują się ze społeczeństwem w sposób arogancki, który raczej podkopuje niż buduje poparcie dla obecnej publiczności.

Słowacja ma więcej do zaoferowania. Może nie jesteśmy najsilniejszym krajem w regionie, ale mamy wszelkie przesłanki, by odgrywać większą rolę we wspieraniu silnego i niezależnego państwa ukraińskiego. W przeciwieństwie do Warszawy jesteśmy w stosunkowo dobrych stosunkach z Brukselą i nikt na Zachodzie nie mógłby nam zarzucić rusofobicznego fanatyzmu.

Jednak do tego potrzebowalibyśmy nie tylko chętnego rządu, ale także świadomej opozycji.

Inne ważne wiadomości


Na zdjęciu premier Słowacji Eduard Heger (OĽaNO) podczas wywiadu ze Słowacką Agencją Informacyjną w Bratysławie 7 grudnia 2021 r. TASR PHOTO - Jakub Kotian

nie zaniedbuj

Dyktando z Warszawy: Heger został na Słowacji, Polska determinuje naszą politykę zagraniczną


Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *