Parkują na Słowacji i wracają pieszo.
Tematem obrad jest załamanie ruchu na granicy słowacko-polskiej na Łysej Polanie. Samochody z Polski jadą na słowacką stronę granicy, żeby u nas zaparkować, a potem ludzie jadą zwiedzać Polskę. Stoją głównie tam, gdzie nie jest to dozwolone. Dodatkowo kwitnie tu nielegalny biznes polegający na pobieraniu opłat parkingowych.
Lysá Poľana to słowackie przejście graniczne należące do sąsiedniej wsi Tatrzańska Javorina. Burmistrz bezradnie patrzy na chaos, który widzi tu na co dzień. Samochody parkuje się w rowach przy poboczu drogi lub bezpośrednio na niej, jeżeli zatrzymywanie się jest zabronione, lub na trawie nad rzeką.
„Samochodów są setki, a nawet tysiące. Kiedy kilka tysięcy polskich parkingów się zapełni, reszta jest przekazywana nam. Wokół drogi i na zakrętach tworzą się kolumny po 15 kilometrów zaparkowanych samochodów” – powiedział. Wyjaśnił sytuację do burmistrza Tatrzańskiej Javoriny Miroslava Michaľáka.
O nielegalnym parkowaniu w Tatrach pisała redaktor naczelna Ivana Ratkovská w gazecie RTVS:
„Nasi koledzy tam regularnie rozwiązują problemy, wystawiają też mandaty, ale to jak walka z wiatrakami. Tam się nie rozwiązuje problemów z parkowaniem” – dodał Pavol Majko, dyrektor administracji TANAP.
Samochody turystów przyjeżdżających ze strony polskiej parkują po słowackiej stronie granicy. Po zaparkowaniu samochodu biznesmeni zabierają go z powrotem do Polski minibusem, ponieważ celem podróży jest jezioro Morské Oko. Więc nie są naszymi gośćmi, tylko komplikują nasz transport.
„Blokują nasze wejścia i drogi dojazdowe, a jeśli wydarzy się coś niezwykłego, nawet siły ratownicze będą miały zablokowane wejście” – powiedział leśniczy Ján Slivinský z administracji TANAP.
„Sytuację bada policja. Staramy się działać głównie prewencyjnie, ale mimo to w lipcu usunięto 30 naruszeń zakazu parkowania” – wyjaśnił Daniel Džobanik, rzecznik zarządu regionalnej policji w Preszowie.
Zwołanie okrągłego stołu
Jednocześnie po polskiej stronie mężczyźni w kamizelkach odblaskowych przekraczają samochodem granicę słowacką. Gdy zobaczyli nasz aparat, od razu spakowali swoje rzeczy i zniknęli za granicą. Po słowackiej stronie granicy nie tylko często dochodzi do załamań ruchu, ale także kłótnie i bójki słowne są na porządku dziennym.
Spory dotyczą pobierania opłat parkingowych. „Polacy przejdą na stronę słowacką, pobiorą od ludzi opłaty parkingowe i przewożą ich z powrotem do Polski. W ten sposób nielegalnie wzbogacają się na majątku państwowym” – opisał Michaľák.
Burmistrz widzi rozwiązanie w zwiększeniu liczby miejsc parkingowych i ustaleniu sztywnych zasad, nad którymi czuwałaby policja. Jeśli Polakom uda się to zrobić samodzielnie, to nie widzi powodu, dla którego nie miałoby to zadziałać i tutaj.
„Nie wyobrażam sobie, że w najbliższej przyszłości mógłby powstać tam parking. Jeśli są to polscy turyści jadący w polskie Tatry, to muszą parkować w Polsce” – dodał Majko.
Burmistrz pragnie rozwiązać tę nieznośną sytuację, zwołując okrągły stół. Z udziałem policji, wyższej jednostki terytorialnej, kierowców ciężarówek i wykonawców, a także obrońców środowiska, ponieważ jest to terytorium TANAP.
„Amatorski ewangelista popkultury. Gracz. Student przyjazny hipsterom. Adwokat kawy. Znawca Twittera. Odkrywca totalny”.