O czym politycy nie mówią (a powinni) – Komentarze i glosy – Opinie

Interesuje Cię temat „stabilności finansów publicznych”? Czyż nie? Nie zaskakujący.

Kto lubi oglądać wiadomości na tematy tak błahe jak deficyt, zadłużenie administracji państwowej czy może stan finansów publicznych? Komentatorom i redaktorom niezwykle trudno jest sprzedać ten temat. Zwykle nie chodzi o rozdawanie setek euro, podwyżki emerytur czy naładowane emocjonalnie artykuły w brukowcach. Krótko mówiąc, temat skarbu nie jest „seksowny”.

Cóż, wyobraź sobie, że pod koniec roku urzędnik puka do twoich drzwi i prosi o 1540 euro. To dokładnie tyle, ile każdy obywatel – w tym dzieci i emeryci – musiałby zapłacić, aby zniwelować prognozowany na ten rok deficyt.

I to nie wszystko. Wyobraź sobie, że po Nowym Roku ten sam urzędnik ponownie puka do Twoich drzwi i prosi o 12 800 euro. To z kolei łączna kwota słowackiego długu per capita.

Jeśli ten temat nadal Cię nie ekscytuje, spróbujmy dodać mu ładunek emocjonalny. Żegnasz swoje dzieci, które opuszczają gniazdo rodziców w wieku 18 lat, a przy ich nodze zostawiasz kamień w postaci kilku tysięcy euro, który muszą spłacić. Czy to jest moralnie poprawne? Prawdopodobnie nie. Dlatego coś z tym trzeba zrobić.

Jeśli politycy – zwłaszcza nowy rząd, który wyłoni się po wrześniowych wyborach – nie zrobią nic ze stanem finansów publicznych, to będzie tylko gorzej. A to także dzięki temu, że po upadku rządu Hegera posłowie koalicji i opozycji całkowicie wyzwolili się z łańcucha i rozpętali legislacyjną burzę w Radzie Narodowej. Dali setki milionów, nie znajdując potrzebnych pieniędzy.

Czy słyszałeś, aby któraś z partii politycznych wypowiadała się na ten temat? I jesteśmy w domu. Politycy wolą rozwiązywać inne „problemy” – niedźwiedzie w lasach czy kredyty hipoteczne, z którymi według NBS zdecydowana większość ludzi radzi sobie bez problemów. Z łatwością wyciągają z tego argumenty polityczne.

Trudno czekać, aż temat finansów publicznych zyska na popularności. Cóż, wybory już niedługo i my wyborcy powinniśmy poruszyć ten temat przy urnach wyborczych.

Joy Perry

„Amatorski ewangelista popkultury. Gracz. Student przyjazny hipsterom. Adwokat kawy. Znawca Twittera. Odkrywca totalny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *