Od specjalnego sprawozdawcy z Polski.
Pociąg z Kijowa właśnie wjechał na czwarty tor stacji Przemyśl w Polsce. Jest opóźniony o kilka godzin, jak wszystkie połączenia pamiętnej nocy ze środy na czwartek. Oprócz dziennikarzy, na przystankach lokomotywy śledzą nerwowo spacerujące przed niskim budynkiem dworca grupy ludzi. To terminal otoczony ogrodzeniem, z dala od głównego budynku, w którym odbywa się polska kontrola celna.
„Oczekuję żony mojego kolegi”
Wśród stratowanych ludzi jest młody człowiek w szarej kurtce. Ma tabliczkę z nazwą i nazwą polskiego miasta Lublin, niecierpliwie spogląda na wschód od budynku i trochę mu zimna. „Oczekuję żony mojego kolegi. Jest na Ukrainie, ale jego żona i córeczka jadą pociągiem do Polski z powodu wojny” – wyjaśnia. Mam tylko zdjęcie” – powiedział.
Planuje zabrać ich dalej na północ, do Lublina, gdzie ma międzynarodową firmę, dla której pracuje wraz z kolegą. – Zobaczymy tam, czy wynajmiemy je i co się stanie, bo jeszcze nie wiemy – dodaje akcentowanym polskim. Dzięki temu dochodzimy do jego pochodzenia – przyjechał do Polski pięć lat temu wraz z żoną z Petersburga.
Ale mężczyzna nie chce ujawnić swojego nazwiska, podobnie jak jego opinii na temat rosyjskiej agresji na Ukrainę. On oczywiście jej nie aprobuje, a ze względu na jej pochodzenie czuje się nieswojo, rozpoznaję to po jej tonie. „Wiem, że sytuacja jest bardzo trudna”, powiedział, niecierpliwie trzymając papierowy znak, aby sprawdzić, czy pani Svjatlana i jej córka przeszły już odprawę celną.
Walentyna z Żytomierza
Po tym szybko pojawiła się starsza pani w białej marynarce, która przedstawiła się jako Valentina. Jest zmęczona, ale jednocześnie emocjonalna. „W końcu jesteśmy w Polsce. Przyjechaliśmy z Żytomierza” – mówi z ulgą. Mówią, że jedzie tam, gdzie jest przyjęta. „Jesteśmy uchodźcami. Wszyscy zwracają na nas uwagę, jesteśmy za to wdzięczni. Jesteśmy daleko od wojny. Niech Bóg obdarzy pokojem” – dodał.
Nie ma krewnych w Polsce, ale zakłada, że jej siostra zawsze będzie pochodzić z Ukrainy. Przyjechała sama z synową i wnukiem. „Pójdziemy teraz tam, gdzie goszczą uchodźców. Nie mamy jeszcze gdzie mieszkać, na razie będziemy w obozie i zobaczymy później” – przewiduje.
Wyjazd do Polski nie był dla Walentyny łatwy. W sytuacji, gdy Rosja Putina najechała Ukrainę, prawie nie dostała biletów. „W ogóle nie było biletów, zapytaliśmy ich. Mieliśmy też chwile zdenerwowania, kiedy nasz pociąg się zatrzymał. Myśleliśmy, że nas wyrzucają. Przyjechaliśmy pięć godzin później” – wyjaśnia.
Z Odessy do Nowego Jorku
82-letni senior z Odessy przyjechał tym samym pociągiem z dziesiątkami innych osób. „Ponieważ sytuacja jest teraz trudna. Miny, pociski, kule – wszystko tam leci. Wysadzili wieżę kontrolną lotniska szkoleniowego „, wyjaśnia, dlaczego opuścił swój rodzinny kraj. jako mężczyzna może to zrobić emeryt, ale mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat nie mogą opuścić Ukrainy z powodu mobilizacji i nie przekroczą granicy.
Opuścił Odessę w czwartek wieczorem i przybył do Przemyśla w Polsce przed godziną 1 w piątek po południu. Planuje też pojechać do Warszawy i złapać samolot do Nowego Jorku. – Mam tam córkę i wnuka. „Tak jak ty” – mówi, pytając, dokąd jedzie pociąg do stolicy Polski.
Podczas gdy Odessa wraz z wieloma innymi jedzie już metrem do głównego budynku dworca, przed małym pawilonem, młody Rosjanin nadal czeka na wyjście żony swojego kolegi. Chwilę rozmawiamy o wszystkim – skracamy oczekiwanie i nie dostrzegamy zimowego chłodu – kiedy sytuacja wojenna się powtarza. „Moi znajomi w Rosji są przeciwko wojnie. Ale naprawdę nie mam ochoty tego komentować” – jest nieporuszony. Jednak widać, że reżim Putina nie aprobuje rosyjskiej agresji i prawdopodobnie wstydzi się rosyjskiego paszportu w obecna sytuacja.
„Mamy wielu znajomych na Ukrainie. Moja żona miała tam pojechać w czwartek na imprezę integracyjną, ale zaczęła się wojna” – kontynuuje. W końcu, po długim, kilkugodzinnym oczekiwaniu, spóźniony pociąg i koniec kontroli celnej odchodzi, bo czekał bezużytecznie. „Svjatlana i jej córka tu nie przyjechały, są w innym pociągu, który wciąż jest w drodze. To straszny bałagan” – powiedział.
Nie wie jeszcze, jakim pociągiem w końcu przyjadą i czy będzie tu dalej czekał. Tymczasem na jasną deskę wskoczyło opóźnienie kolejnego lotu z Kijowa, a korytarze pełne leżaków i walizek zostały zgłoszone przez ponad 300 minut niepewności i oczekiwania. A na moim telefonie pojawia się powiadomienie o nowej przeprowadzce Rosjan do stolicy Ukrainy.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.