Grupa osób w polskich mundurach zaatakowała we wtorek trzech fotoreporterów w pobliżu granicy polsko-białoruskiej, w tym czeskiego fotografa Martina Diviska. O tym poinformowała dziś polska Gazeta Wyborcza. W odpowiedzi na raport MON zaprzeczył, że żołnierze zaatakowali fotoreporterów. Jak napisało ministerstwo, interwencja była całkowicie uprawniona. Na granicy polsko-białoruskiej sytuacja stała się ostatnio napięta z powodu prób przedostania się do Polski przez wielu migrantów. We wtorek, według polskich władz, migranci rzucali kamieniami w polskie siły bezpieczeństwa na przejściu granicznym, a straż graniczna użyła przeciwko nim armatek wodnych i gazu łzawiącego.
Uchodźcy na granicy białorusko-polskiej w okolicach Grodna, 15 listopada 2021 r.
| Zdjęcie: CTK
Polskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Press Club Polska poinformowało, że do incydentu z fotoreporterami doszło we wtorek około godziny 16:00 w pobliżu wsi Wiejki koło Michałowa – poza obszarem objętym stanem wyjątkowym. Oprócz Divíška, który pracuje dla Europejskiej Agencji Prasowej (EPA), wśród napastników znaleźli się Maciej Nabrdalik, pracujący dla New York Times oraz Maciej Moskwa, współzałożyciel zespołu dokumentalnego Testigo.
Według Press Club Polska napastnicy przed zrobieniem zdjęć dokumentujących obecność wojska polskiego w okolicach wsi Wiejki podeszli do bramy, przedstawili się strażnikom jako dziennikarze i ostrzegli, że zrobią zdjęcia na zewnątrz.
Starcia na granicy polsko-białoruskiej: pogranicznicy odparli migrantów z armatki wodnej
„Po sesji zdjęciowej wsiedli do samochodu, by wrócić do Michałowa. Ale zostali zablokowani przez ludzi w polskich mundurach wojskowych, którzy wyciągali fotoreporterów z samochodu, strzelając do nich i używając wulgaryzmów. dziennikarze musieli zdjąć kurtki” Ludzie w mundurach przeszukiwali swoje samochody i sprawdzali zawartość kart pamięci swoich aparatów, mimo że zostali poinformowani, że mogą naruszać tajemnice dziennikarskie. Działania ludzi w mundurach były niezwykle agresywne” – powiedział Press Club Polska.
Rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa poinformował Gazetę Wyborczą, że do incydentu doszło. Nie podał szczegółów, ale przyznał, że osoby, które zaatakowały i zakuły dziennikarzy w kajdanki, to żołnierze jednej z jednostek rozmieszczonych w pobliżu miejsca zdarzenia.
Divíšek powiedział dziś ČTK, że nie będzie komentował incydentu na podstawie umowy z pracodawcą. W rozmowie telefonicznej z ČTK polski fotograf Moskwa powiedział, że on i jego koledzy byli zszokowani dramatycznymi wydarzeniami we wtorek. „Jesteśmy w porządku, ale byliśmy w szoku. Próbujemy teraz dojść do siebie” – dodał.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest napięta. Sankcje zatwierdzone przez UE
Według MON interwencja wojska była uzasadniona. Fotoreporterzy „byli w przebraniu i nie mieli żadnych zewnętrznych oznaczeń wskazujących, że byli dziennikarzami”. Jak poinformowało ministerstwo, pojazd, którym przyjechali dziennikarze, również był nieoznakowany.
Unia Europejska oskarża reżim prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki o przyciąganie do swojego kraju migrantów, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu, a następnie odsyłanie ich z powrotem do granic UE. Mińsk miałby się zemścić za sankcje nałożone przez związek na jego reżim za łamanie praw człowieka. Białoruscy urzędnicy odrzucają podobne zarzuty.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.