Legenda głosi, że polska kawaleria atakowała czołgi szablami. Ale wszystko było inne

Konserwatywne kierownictwo wojska polskiego utrzymywało jednostki kawalerii hulan w strukturze poszczególnych okręgów wojskowych do początku wojny z Niemcami, jako najważniejszy historyczny znak zewnętrznej potęgi Polski. 1 września 1939 r. Polacy mieli jeszcze jedenaście brygad kawalerii, uzupełnione o dwie brygady zmechanizowane z czołgami. Każda z dziewięciu polskich armii operacyjnych miała jedną lub dwie własne brygady kawalerii. Zostały one następnie rozmieszczone na najbardziej zagrożonych odcinkach frontu.

Nie tylko bomby atomowe zostały wepchnięte do Japonii podczas wojny, ale był jeszcze inny powód

Jednocześnie kawaleria nie działa już bojowo jak w średniowieczu, standardowy przebieg walki musiał wyjątkowo obejmować klasyczny atak konny. Porzucenie tej taktyki zostało wymuszone wzrostem broni długiej. I chociaż większość armii testowała możliwość ich powiązania z jazdą konną, wszyscy szybko odkryli, że praktycznie niemożliwe jest strzelanie z co najmniej zadowalającą celnością z siodła galopującego konia.

Dlatego jednostki kawalerii nadal nosiły szable (nawet w armii czechosłowackiej), ale raczej jako wyróżnienie i do użycia bojowego tylko w określonych warunkach. W przeciwnym razie nowa taktyka opierała się na koniach tylko jako elemencie szybkiego ruchu, a po dotarciu na pole bitwy jednostki kawalerii musiały zsiąść i stoczyć kolejną walkę jako standardowa piechota.

Bitwa garniturów

Polskie oddziały kawalerii rzucane były do ​​boju już od pierwszych godzin wojny, więc wieczór pierwszego dnia mógł rozegrać się nie tylko najważniejszy, ale i resztę wydarzeń zdecydowanie najsłynniejsza bitwa, jaką stoczyły podczas niej polskie hulany. bitwy z Wehrmachtem.

1 września 1939 r. o godz. 5:00 z 20. Niemieckiej Dywizji Zmotoryzowanej XIX. korpus pancerny, dowodzony przez generała Guderiana, dołączył lewe skrzydło do jednostek, których zadaniem było utworzenie korytarza do wolnego miasta Gdańska. Rankiem niemieckie natarcie zostało zaatakowane przez oddziały kawalerii, ale zostały one odparte i wojska polskie wycofały się. Osiemnasty Pomorski Pułk Hulan, który zajął pozycję na skraju lasu, miał za zadanie osłonić odwrót. Dziś jest częścią Polskiego Parku Narodowego Tucholské Bory, w pobliżu historycznego miasta Chojnice.

Około godziny 19:00 ustał początkowy niemiecki szturm na ten odcinek frontu, w związku z czym dowódca 18 pułku pułkownik Mastalerz polecił rozdzielić cztery szwadrony pułku. Dwa miały pozostać w rezerwie, w tym kilka czołgów TKS, a dwa miały eksplorować wrzosowiska w pobliżu linii kolejowej Chojnice – Runowo. Zaskoczeni Polacy odkrywają na skraju lasu część żołnierzy 76. niemieckiego pułku piechoty, odpoczywających po walkach pierwszego dnia. Ponieważ wróg ich nie zauważył, dowódca pułku zarządził zupełnie nietypowy, ale w tej chwili dość trafny atak w klasycznym stylu kawalerii.

Hitler przyjął także sowieckiego ministra spraw zagranicznych Mołotowa podczas swojej wizyty w Niemczech.  Spotkanie zgodziło się, że zostało przeprowadzone w przyjazny sposób i dało zwolennikom współpracy obu delegacji nadzieję, że sojusz obu dyktatur będzie trwały.

Obok siebie. Hitler i Sowieci mieli podbić Imperium Brytyjskie, umowa została pogrzebana na Bałkanach

Oddział liczący około 250 ludzi wpada wśród spoczywających żołnierzy, zabijając kilku z nich i raniąc innych. Pozostali rozpierzchli się i po krótkiej walce Polacy zajęli cały teren. Zanim jednak Hulany zdążyły zsiąść i zacząć budować obronę na skraju lasu, niestety na scenie pojawiły się pojazdy pancerne 20. Dywizji Rozpoznawczej i całkowicie otworzyły ogień karabinów maszynowych do polskich jeźdźców. Dowódca oddziału Świeściak zarządził natychmiastowy odwrót za pobliskie wzgórze, ale zanim cały oddział znalazł się za nim stracił około 50 rannych i 20 zabitych. Świeściak i dowódca pułku Mastalerz, który próbował uwolnić kolegę z pożaru, polegli.

Niemcy byli pod wrażeniem niespodziewanego manewru polskiej kawalerii. Jak stwierdził później w swoich pamiętnikach generał Guderian, gdy Polacy zaczęli atakować, w jego sztabie wylał się strach i wszyscy szybko założyli hełmy i zaczęli przygotowywać armatę przeciwpancerną, spodziewając się, że Hulany przebiją się na stanowisko dowodzenia . Jednak chociaż Niemcy ostatecznie wygrali bitwę, kolejny atak 20. Dywizji Zmotoryzowanej został opóźniony (rozważano nawet odwrót), dając pozostałym polskim oddziałom dużo czasu na przegrupowanie.

Pochodzenie legendy

Jak przez całą wojnę korespondenci wojenni podążają za oddziałami bojowymi. Drugiego dnia przywieźli czterech niemieckich i dwóch włoskich korespondentów wojennych na miejsce walk pod miejscowością Krojanta, pokazując im poległe i martwe konie oraz czołgi, które przybyły długo po starciu. Jeden z Włochów (być może Indro Montanelli, później słynny włoski dziennikarz) połączył wszystko, co zobaczył, w historię, która się nie wydarzyła i wysłał do domu artykuł o heroicznej walce polskich hulanów, którzy nieustraszenie zaatakowali kolumnę niemieckich czołgów konnych. .

Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę, że do starcia w Krojant nie doszło, ale postanowili wykorzystać historię włoskiego dziennikarza do celów propagandowych. Już 13 sierpnia magazyn wojskowy Die Wehrmacht opublikował artykuł o tym, jak Polacy atakowali niemieckie czołgi szablami pod wpływem polskiej propagandy, która miała powiedzieć żołnierzom, że niemieckie czołgi nie miały właściwie opancerzenia i były bite tylko zwykłym metalem . Ta propagandowa historia pojawiła się kilkakrotnie podczas wojny.

Na nieszczęście dla walczących Polaków fikcyjna historia niemiecka nie zniknęła nawet po wojnie. Podczas gdy Czechosłowacy w Londynie i Moskwie przynajmniej formalnie uznali wiodącą rolę Edvarda Beneša, od początku wojny między zachodniopolskim ruchem oporu a Moskwą istnieje przepaść, którą zaostrzyło odkrycie masowych grobów przez polskich oficerów w Katyniu. Gdy po wojnie komunistyczny ruch oporu powrócił do Polski i przy pomocy Armii Czerwonej zdobył polityczną przewagę nad polskimi demokratami, postanowili wskrzesić niemiecką legendę o bezsensownym ataku na polską kawalerię.

Bitwa pod Ambon była częścią japońskiej inwazji na Holenderskie Indie Wschodnie.  Sfotografowany przez siły japońskie lądujące na wyspie Jawa, która była centrum kolonii

Bitwa pod Ambon zakończyła się masakrą: Japończycy w przerażający sposób wdarli się do niewoli

Starcie Krojant zostało opisane w komunistycznej historiografii jako konsekwencja niekompetencji przedwojennych funkcjonariuszy polskiej armii, którzy niepotrzebnie poświęcali swoich żołnierzy, ponieważ nie przygotowywali Polski do obrony przed hitlerowskimi Niemcami. Mit ten do dziś zakorzeniony jest w świadomości polskiego narodu filmem Lotna słynnego reżysera Andrzeja Wajdy z 1959 roku, który z jednej strony oddawał hołd tradycji polskiej kawalerii, ale w Polsce jest scena znana w której oddział polskiej kawalerii głupio atakuje niemieckie czołgi, dokładnie w intencjach komunistycznej propagandy. Ta interpretacja historii, ilustrująca rzekomą niekompetencję przedwojennych dowódców wojskowych, weszła nawet do programu szkolnego w Polsce i była nauczana nie tylko w szkołach podstawowych i średnich, ale także na uniwersytetach.

Epilog

Dziś już dobrze wiemy, że podczas całej wojny polsko-niemieckiej nigdy nie doszło do ataku polskiej wieży szablowej na niemieckie czołgi. To bzdura, bo wszystkie jedenaście brygad kawalerii polskiej armii było w pełni uzbrojonych w broń przeciwpancerną. Jednak dwie dyktatury, które naznaczyły Polskę w XX wieku, uznały za korzystne ożywienie tej całkowicie fikcyjnej historii. W ten sposób w ostatnich dziesięcioleciach jeden z najsłynniejszych mitów II wojny światowej został stopniowo rozwiany.

Jiří Vojáček

Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *