Komentarz: Trudny poranek w Europie. Rosja zagraża także czeskiej suwerenności

Europa obudziła się w pochmurny i nieszczęśliwy poranek. Związek Radziecki zdecydowanie powraca na swoją mapę. Wymarły, endemiczny i chory ekonomicznie, ale jeszcze bardziej zdeterminowany. Każdy, kto miał nadzieję, że Rosja stanie się pokojową i racjonalną potęgą, jeśli nie demokratyczną, ma taką nadzieję. Na serio. W końcu powrót do sowieckich czasów imperialnych w poniedziałkowy wieczór zapowiedział na ekranie telewizyjnym sam prezydent Rosji.

W skrócie: Władimir Putin powtórzył przed kamerami, że Ukraina jest sztuczną konstrukcją, a jej terytorium i dusza zawsze należały do ​​Kremla. Według niego stała się kolonią amerykańską, przyczółkiem, z którego NATO poprowadzi atak na Moskwę. Kijów pogardzałby korzystną współpracą z Rosją, zwłaszcza w popularnej sowieckiej dziedzinie inżynierii i metalurgii. Ale to nie tylko niewdzięczni Ukraińcy, ale także z krajów byłego Związku Radzieckiego i postkomunistycznego trafiali do struktur zachodnich tylko dzięki życzliwości Rosji. A Stany Zjednoczone? Nigdy nie przestałeś być wrogiem.

Motywem przewodnim przemówienia był szczery i niewypowiedziany żal z powodu upadku Związku Radzieckiego. Jednak towarzysze – i musimy to powiedzieć – byli bardzo zaangażowani w upadek samego rosyjskiego kierownictwa. Putin przyprawia to wszystko miejscami agresywnymi, czasem godnymi pożałowania grymasami. Z nagłówków wiadomo, co nastąpiło w nadchodzących godzinach. Rosja de facto militarnie okupowała prokremlowskie separatystyczne „republiki” we wschodniej Ukrainie. A więc na obcym terytorium, a nie na terytorium Rosji – żeby nie zapomnieć.

W końcu dobrze, że przemówienie Putina usłyszał – a nawet zobaczył – cały świat. Czechy są wykluczone. Chociaż prezydent Rosji w rzeczywistości jedynie podsumował i umieścił w tymczasowym studium tezę, na której opiera się od wielu lat. Oczywiście nie wszyscy rozumieją rosyjski. Ale przez długi czas wielu nie chciało słyszeć głosu nowego Kremla – czy to ze zwykłego strachu, intelektualnego lenistwa, czy komercyjnego oportunizmu.

Fałszywi i najczęściej opłacani kremlowscy apologeci nawet teraz nie zmienią swojego nastawienia, jest to ich głęboka wiara, a czasem nawet lukratywny biznes. Ale zwykli widzowie oglądający przemówienie poza zbombardowaną propagandowo Rosją mogli zobaczyć w głowie człowieka, który kieruje nuklearnym, rewizjonistycznym i widocznie niezadowolonym wschodnim mocarstwem. Można powiedzieć, że wczorajsze doświadczenia nie przyczyniły się do spokojniejszego snu.

Jeśli chodzi o Czechy, Władimir Putin po raz kolejny wyraził swój imperialny ubolewanie z powodu zdrady sowieckich satelitów. Co więcej, szerzyły się w nich nieuzasadnione antyrosyjskie nastroje. A prezydent Rosji publicznie skarżył się, że Zachód nie traktuje poważnie obaw Kremla o bezpieczeństwo. Na jego żądanie NATO musi zagwarantować, że wojska państw zachodnich nigdy nie zostaną rozlokowane na terytorium państw WNP, które miały pecha i które przypadkiem należały niegdyś do tzw. bloku sowieckiego. Innymi słowy, Amerykanie, Brytyjczycy czy Francuzi nie będą mogli służyć w bazach w Polsce, Estonii czy Czechach.

Trzeba wyraźnie powtórzyć, że z tym żądaniem Putin wzywa do bardzo znacznego ograniczenia suwerenności Czech. Dlatego każdy, kto popiera to stanowisko w Czechach, jest – mimo całego patriotycznego języka – de facto wrogiem czeskiej suwerenności. I nie ma znaczenia, czy zostanie w Zamku, gdzieś poniżej, czy może w Lány.

Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *