Pracownicy firmy stolarskiej martwią się o swoją pracę. Drewna jest coraz mniej. Firmy obwiniają lasy państwowe. Leśnicy twierdzą jednak, że katastrofa już się skończyła.
Pracownicy firm stolarskich, tartaków, woźnicy, traciarze martwią się o swoją pracę. Drewna jest coraz mniej. Firmy obwiniają lasy państwowe. Leśnicy twierdzą jednak, że katastrofa już się skończyła. Wrócą do wydobycia sprzed 2004 roku.
NAMESTOWO. Przewidywania potwierdziły się. Po wichurze w listopadzie 2004 roku, która zabiła setki tysięcy drzew, las został zaatakowany przez korniki. Drewna kalamitowego było pod dostatkiem i handel nim rozwinął się. Dziś lykozrút podupada, przyczynił się do tego czas i działania leśników.
Proporcjonalnie do odnowienia lasu, dostępnych jest mniej drewna pochodzącego z klęsk żywiołowych. Nie podoba się to przedsiębiorcom, którzy zaciągali kredyty i budowali tartaki w oparciu o swoje obecne moce produkcyjne, podobnie jak biznesmeni.
Biznesmeni chcą drewna
Związek Przetwórców Drewna Republiki Słowackiej uważa, że problemy na rynku drewna są wynikiem nieprzejrzystych i dyskryminujących umów zawartych przez byłego kierownictwo przedsiębiorstwa państwowego Lesy SR. Firma jest głównym dostawcą drewna.
„Pod presją wysokich sankcji zaopatrują firmy, które istnieją na rynku dopiero od roku, ze szkodą dla wieloletnich klientów” – powiedział jej prezes Igor Patráš.
Branislav Jesenský, dyrektor firmy Martin DCP Timber, określił brak drewna jako fatalny. Jest także właścicielem jednego z orawskich zakładów w Podbieli. Musiał zwolnić dziesięciu z 22 pracowników. Sprzedaż drewna jest zapewniona, ale dostawy surowców nie.
„Orawa jest plądrowana” – mówi Jesenský. „Osiemdziesiąt procent drewna wysyłane jest do Polski bez dokumentów. Administracja celna i policja muszą zachować czujność w przypadku wyłudzeń w podatku VAT. Duża część drewna sprzedawana jest także do Austrii i Czech”.
Inny przedsiębiorca, właściciel tartaku, chcąc zachować anonimowość, przyznał, że był zmuszony kupić pewną ilość drewna bez dokumentów. „Nie poradziłbym sobie inaczej”.
Przy jednym z tartaków znajduje się skład drewna, jednak właściciele sprzedają surowiec do Polski. „Polacy zapłacą więcej, nie mając dokumentów w ręku” – uważa biznesmen.
Brak masy drewna spowodował szybki wzrost jego ceny. Kradzieże drewna również stały się zjawiskiem powszechnym.
Z drewnem nie ma wiele wspólnego
Na Orawie drewno nie działa. Pieniądze wyprodukowane przez drewno trafiają głównie do kieszeni kilku handlarzy.
Codziennie kilkadziesiąt ciężarówek przekracza granicę słowacko-polską. Z Orawy eksportuje się tylko drewno okrągłe lub kwadratowe, więc co najwyżej przejdzie przez podwiązkę. W domu pozostają tylko trociny i resztki.
Jedyną dużą firmą produkującą finalny produkt z drewna jest Amico Drevo w Oravskim Podzámku. Zatrudnia 151 osób. Od 2002 roku nie zwiększa wydajności cięcia. Ma też problemy z dostawami, ale na razie nie rozważa zwolnień personelu. Nie była jednak w stanie wykonać wszystkich poleceń. Głównym dostawcą drewna są lasy państwowe. Do niedawna Lesy SR dostarczał spółce 800 metrów sześciennych dziennie.
Nie możemy wyciąć lasu
Po 2004 roku miejscowe zakłady przedsiębiorstwa państwowego Lesy SR wydobywały około 200 000 metrów sześciennych rocznie. Lata przed połową.
„Klęska ustąpiła, w tym kwartale zmniejszyliśmy wydobycie o 10 000 metrów sześciennych” – mówi Jozef Herud, dyrektor zakładu w Námestov. Fabryka zarządza 40 procentami lasów Orawy, pozostała część jest rozdzielana pomiędzy osoby prywatne i społeczności miejskie. , którego część składa się z tak zwanych białych obszarów.
Dziś handlowcy i przedsiębiorcy codziennie pukają do drzwi głównego dostawcy drewna. Nawet ci, którzy w okresie zasobności przestali kupować drewno z lasów państwowych, bo państwowa firma nie sprzedawała nielegalnie bez dokumentów. Firma jest obecnie krytykowana za brak drewna.
„Nie możemy wyciąć lasu tylko wtedy możemy go zachować dla przyszłych pokoleń, jeśli będziemy wydobywać tylko tyle, ile przyrośnie” – mówi Herud. „Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, powrócimy do początkowego rocznego wydobycia na poziomie 100 000 lasów metrów sześciennych.
Pomimo obecnych wysokich cen drewna fabryka w Námestovie nie planuje sztucznego zwiększania produkcji. Będzie zabiegać o środki na ponowne zalesianie terenów zniszczonych w wyniku klęski funduszy europejskich.
Pracować czy monitorować procesy?
Wielu widzi możliwość wycinki lasów na obszarach chronionych. Drewna powinno być kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych. „Musimy zadać sobie pytanie, jaki jest interes społeczeństwa jako całości, czy chodzi o obserwację procesów, czy miejsc pracy.
Róbert Trnka, dyrektor administracji CHKO Horná Orava, ma dość ciągłego uzasadniania konieczności ochrony lasów w tzw. strefach And.
„Firma miała obiektywne powody, aby chronić te lasy naturalne. Podobnie społeczeństwo demokratyczne chroni również zabytki kultury, na przykład Zamek Orawski, Hviezdoslavovu hórařen i inne. Jestem przekonany, że byłoby niewyobrażalne, aby społeczeństwo zaczęło rozbierać Zamek Orawski, kamień kamieniem, tylko dlatego, że biznesmen potrzebuje tanich materiałów budowlanych lub i tak aby zapewnić krótkoterminową pracę kilku osobom, bezrobocie nie rozwiąże problemu”.
Nie ma drewna? Jest w Polsce
O ile w lasach gospodarczych standardową praktyką jest jak najszybsze usunięcie z lasu każdego drzewa zaatakowanego przez korniki, o tyle na obszarach o najwyższym poziomie ochrony zabrania się wszelkiej wyrębu, nawet jeśli korniki się stamtąd rozprzestrzenią. okoliczne lasy.
„W lasach naturalnych zawsze zachodziły i trwają trzy podstawowe procesy: faza wzrostu, faza optymalna i faza rozkładu” – wyjaśnia Trnka. Przerwali wielowiekowe procesy. „Jeśli komuś brakuje drewna, w Polsce go wystarczy. A ono pochodzi z naszych lasów. Albo po prostu przespaceruj się po lasach prywatnych i miejskich, żeby zobaczyć, ile dzisiaj jest jeszcze suchego drewna. „Gdyby był tam porządek, jaki powinien być, byłoby dość drewna i pracy dla ludzi.”
„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.