Tysiące młodych Izraelczyków nie nauczy się niczego z morderstwa swoich przodków w Auschwitz tego lata. Ich rząd rozgniewał Warszawę, odwołując coroczne wizyty edukacyjne uczniów szkół średnich w byłym nazistowskim obozie koncentracyjnym na okupowanych ziemiach polskich w ramach protestu.
Zdjęcie: Czarek Sokołowski
Izraelscy licealiści odwiedzający Auschwitz. FOTO: SITA/AP
Ministerstwo Edukacji Izraela jako pierwsze poinformowało o decyzji, ale bez podania przyczyny. Powód zdradził później szef dyplomacji Jair Lapid. Zarzucał Polakom niedopuszczalne zachowanie. „Chcieli dyktować, czego izraelskie dzieci, które jeżdżą do Polski, mogą się, a czego nie mogą się nauczyć, a czego nie możemy zaakceptować” – cytuje AP Lapida.W związku z tym warszawski rząd postanowił kontrolować program nauczania, który uczniowie szkół średnich przynoszą do Auschwitz.
Losy polskich Żydów na terenach okupowanych przez Niemców były bardzo tragiczne i historycznie skomplikowane. Naziści wysłali ich na śmierć. Było wielu Polaków, którzy bezinteresownie ratowali życie Żydów ukrywając ich, za co Izrael przyznaje nagrodę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Z drugiej strony byli też polscy cywile, którzy zabijali Żydów. Zwłaszcza kilku wiejskich rodaków żydowskich, którzy chcieli uciec przed nazistami. Jednak polski rząd nie chce nic słyszeć o tej ciemnej stronie Holokaustu i kojarzy wszystkie zbrodnie popełnione tylko z nazistami.
Podróż dla izraelskich uczniów szkół średnich została zawieszona podczas pandemii koronawirusa. Przed epidemią chrząszczy każdego roku do Auschwitz przyjeżdżało około 40 000 żydowskich dzieci z Izraela. Tamtejszy Departament Edukacji uznaje wizyty w byłym obozie zagłady jako kamień milowy w edukacji o Holokauście.
Spór o program szkolny to nie jedyny problem między władzami Warszawy i Jerozolimy. Wiceszefowi polskiej dyplomacji Marcinowi Przydaczowi nie podoba się, że izraelskim dzieciom towarzyszą uzbrojeni ochroniarze. „Tworzy to negatywny wizerunek Polski, brakuje kontaktu z polską młodzieżą” – powiedział w radiu RMF 24. Przydacz dodał, że tę kwestię powinna rozwiązać umowa międzyrządowa.
„Amatorski ewangelista popkultury. Gracz. Student przyjazny hipsterom. Adwokat kawy. Znawca Twittera. Odkrywca totalny”.