Dlaczego dane ratowników są opóźnione?

Zdecydowałem się napisać ten tekst po tym, jak usłyszałem niemiły komentarz, że „jeszcze” karetka jako ostatnia informuje o rannych w najpoważniejszych zdarzeniach lub że nasze dane o liczbie zabitych i rannych odbiegają od innych jednostek reagowania – straż pożarna i policja. Komentator nie wspomniał, że nasze dane ZAWSZE są właściwe (nawet jeśli jest to później). Ani fakt, że ratownicy medyczni i 155 mają najwięcej pracy, aby ratować życie wśród jednostek reagowania.

Wyobraź sobie wielką katastrofę – w naszym żargonie imprezę masową dla osób niepełnosprawnych (UHPO). W miejscu pełnym zabitych i rannych, wołających o pomoc (w najlepszym razie, bo najgorsi nie potrafią krzyczeć). Pomoc zaczyna się od telefonu pod numer 155, zwykle od świadka lub uczestnika wypadku. Natychmiast dowiadujemy się jak najdokładniej o miejscu zdarzenia, jego rodzaju, np. czy jest to wypadek drogowy, wybuch, pożar czy wyciek niebezpiecznej substancji, a przynajmniej przybliżoną liczbę poszkodowanych. W mgnieniu oka wysyłamy do pomocy pierwsze zespoły EMS. Sanitariusz załogi lub lekarz, który najszybciej dotrze na miejsce zdarzenia, obejmuje stanowisko dowódcy ratownictwa medycznego.

Tymczasem 155 operatorów informuje pozostałe komponenty Zintegrowanego Systemu Ratownictwa (straż pożarna, policja i 112), nasze centrum monitoringu i jednocześnie sprawdza przepływ przepustowości w szpitalach, abyśmy wiedzieli, gdzie kierować pacjentów i z jakie obrażenia.

Po przybyciu na miejsce pierwszego zespołu ratowniczego musi się w niezwykle krótkim czasie zorientować i w ciągu kilku minut przekazać właściwemu regionalnemu centrum operacyjnemu ZRM tzw. rannych (nawet ta liczba nie musi się zgadzać, jeśli np. strażacy ciągle wydobywają z gruzów kolejne ciała lub rannych). Na 155 sprawdzamy czy lokalizacja miejsca zdarzenia jest prawidłowa, czy jest to zdarzenie tego samego typu co oni również rejestrują, czy na miejscu nie występuje inne zagrożenie (pożar, wyciek gazu, zawalenie się budynku, strzelec) , jeśli drogi są przejezdne, aby operatorzy wiedzieli, które załogi mogą, a których nie mogą wysłać. W tym samym czasie ratownicy na miejscu przeprowadzają tak zwaną segregację, w zależności od rozległości obrażeń, pacjentów dzieli się na zielonych (lekko rannych), żółtych (średnio rannych), czerwonych (poważnie rannych) i czarnych (wyjście). . Oczywiście nawet to może się skomplikować, gdy czerwony pacjent stanie się czarny lub żółty pacjent zmieni kolor na czerwony w ciągu kilku minut. Znowu liczby nie pasują do ciebie. Wszystko pod ogromną presją, w stresie, w tle krzyki rannych. Są one przenoszone do tzw. gniazd, otoczone opieką, a dowódca ewakuacji wspólnie ze 155 zarządza transportem do szpitali. Operatorzy 155 już dokładnie wiedzą, w jakich warunkach i ile poszkodowanych mogą leczyć w tym szpitalu. Informują szpitale o kierunku pacjentów i koncepcyjnie „otwierają drzwi” tamtejszym zespołom.

Nawet wtedy praca ratownictwa medycznego nie ustaje i ostateczne dane mogą się różnić. Transport pacjentów do szpitali zajmuje trochę czasu, ponadto może się zdarzyć, że w trakcie transportu stan zdrowia poszkodowanego znacznie się pogorszy i może on umrzeć. Wyszedł ciężko ranny.

Dopiero po przekazaniu pacjenta zespół ratownictwa medycznego udaje się na stację, gdzie musi wyczyścić wnętrze karetki i przynajmniej na kilka minut odpocząć od piekła. Ale wcześniej prześlij wszystkie niezbędne dane do KOS ZZS. Na etapie operacyjnym dochodzi do definitywnego podsumowania danych i tzw. zakończenia interwencji medycznej.

A teraz wyobraźcie sobie, że jest 60 rannych, liczba załóg ZRM do 15 (12 na ziemi i 3 śmigłowce). Tak, piszę o poniedziałku – o wypadku węgierskiego autobusu na D2 pod Kútami. Kalendarz wskazywał datę 15 maja. Pierwsze zgłoszenie alarmowe otrzymaliśmy o godzinie 10:33. Czy wiesz, kiedy zakończyła się interwencja medyczna?

Dokładnie o 15:05 A około godziny 15:30 na konferencji prasowej z ministrami zdrowia i spraw wewnętrznych przed szpitalem Ružinov osobiście poinformowałem o przebiegu interwencji, w tym o ostatecznych danych.

Opinia publiczna potrzebuje informacji. Nie ma sensu o tym dyskutować. W przypadku poważnego wypadku jak najbardziej zasadne jest jak najszybsze poinformowanie mediów, zawsze jednak z zastrzeżeniem, że informacje będą aktualizowane przez kompetentnego rzecznika (oraz wyjaśnienie mediom, że liczba rannych jest raczej informacyjny i może ulec zmianie). A jeśli będzie pewien, że to definitywny koniec i status się nie zmieni, wyda ostateczne oświadczenie.

I jeszcze jedna uwaga. W dobie sieci społecznościowych, gdzie wszystko dzieje się na żywo, komunikatorzy znajdują się pod ogromną presją. Naoko wygrywa, kto pierwszy dostarczy informacje. I w tym jakże „konkurencyjnym” szaleństwie zapominamy, że społeczeństwo potrzebuje przede wszystkim prawdziwych i wiarygodnych informacji, a mediom przyzwoitej i przejrzystej komunikacji.

Frederick Howe

„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *