Świętuje najstarsza kolonia włóczęgów na Orawie.
DOLNA KABINA. Nadchodziła wojna. Decydującą bitwą było przyznanie zwierzchnictwa terytorialnego jednemu z wrogich plemion.
Wzgórze, na które weszli, od starożytności było miejscem strategicznym. Mieszkańcy epoki miedzi zbudowali już na Trninach zamek, aby bronić się przed wrogami. W 1966 roku pamiętały o tym tylko okazjonalne odkrycia archeologiczne, pod wzgórzem rosło miasto, a nowocześni przywódcy postanowili właśnie: walczyć bez broni, tylko gołymi rękami.
Równowaga sił paradoksalnie zapewniała nierównowagę rywalizujących partii. „Zgromadziliśmy około pięćdziesięciu chłopców miejskich z nowego Bysterca przeciwko starym Bysterom, było ich około jedenastu, biedaków” – wspomina František Bekeš, uczestnik bitwy.
„Kiowi byli dziewiątoklasistami, a my, Apacze, byliśmy dziewiątoklasistami. Kiedy nasza piątka trzymała się jednego, nie mieli szans. Nie bili jak kowbojki w filmie. Walczyliśmy z Cierniami przeciwko Kiowa, ale potem zostaliśmy zestrzeleni przez pragaczy”.
Wtedy nie mieli do czynienia z odwetem, to już nie było ważne. Indyjska gra rozpaliła iskrę w sercach chłopców, którą podsyciły rhodocaps, filmy Vinnetou, książki verne, książki londyńskie, Seton i inne. W końcu z biegiem lat pożar ostatecznie wygasł, tak że zatopił nawet płonące cielęta i stał się wylęgarnią powstania pierwszego obozu pieszego na Orawie.
Stało się to w piątek 6 kwietnia 1973 roku w Dolnym Kubinie w restauracja Drużba (dziś gospoda Kováč). Inicjatorem był František Patočka, który przybył do miasta z Czech. Wśród swoich kubańskich rówieśników przywiózł doświadczenia z domu, zwłaszcza z kolonii włóczęgów Toulavci, gdzie był znany jako Grizly. Jego przezwisko nie spodobało się miejscowym, ma nowe: Hučka.
Orawa ma swojego nauczyciela ze Słowacji Kontynuuj czytanie
Wśród ośmiu założycieli Salamandry byli byli wojownicy indyjscy, obecnie dziewiętnastoletni František Bekeš i bracia Šulejowie. Bohuš Kováčik miał dwadzieścia trzy lata i był najstarszy. Jako najbardziej doświadczony drwal w partii został jednogłośnie wybrany szeryfem, a to stanowisko zaowocowało jego nowym imieniem szeryf.
Miejscem pierwszych ognisk stała się lokalizacja Bielej Skały w Trninach, baza Kolonii Szałasów Szeryfa w Plávikovie pod Kubínská hoľa. To tutaj odbywały się coroczne ogniska i regularne imprezy, tu kończyły się niektóre spacery.
O Trampingu
Termin tramp pochodzi z języka angielskiego i oznacza włóczęgę lub osobę nierespektującą ogólnie przyjętych zasad umowy biznes. Tramping różni się w zależności od regionu, jest sposobem na życie, subkulturą, która ma własne dobrowolne rytuały i slang.
Zasadniczo jest to grupa przyjaciół, ich biwakowanie, przemieszczanie się i przebywanie na łonie natury, zwykle spędzanie nocy pod słońcem.
Poszczególne grupy są zgrupowane w kolonie włóczęgów (TO). Każdy ma określoną nazwę, flagę, szeryfa i flek, czyli ulubioną lokalizację jako bazę.
Członkowie TO zwracają się do siebie przezwiskami, noszą odznakę, herb swojej kolonii na ramieniu. Nie są w żaden sposób zorganizowani, tęsknią za wolnością i przygodą.
Spotkania nazywają śledzionę. Alarm dużej liczby włóczęgów z różnych kolonii, przygotowany na rocznice fundacji. Najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem jest wieczorne rozpalenie ogniska.
Za początek ruchu deptania w naszym kraju uważa się rok 1918, kiedy to w ówczesnej Czechosłowacji powstała pierwsza znana osada nad Wełtawą. Minęło kolejne pięćdziesiąt pięć lat, zanim na Orawie powstała pierwsza kolonia wędrowców: TO Salamandra.
W nocy jest zabawniej
„Wędrowaliśmy tak często, jak tylko mogliśmy. Przynajmniej raz w roku odbywał się długi, duży vander. Organizowaliśmy krótkie jedno- lub dwudniowe wycieczki o każdej porze w weekendy” – powiedział szeryf, dodając, że ich ruchy były spontaniczne i nieplanowane . „Na przykład w piątek wieczorem spotkaliśmy się na Kopačce i powiedzieliśmy sobie: chodźmy do Choča. Wszyscy poszli do domu po rzeczy i wyszliśmy. Noc. Bo wtedy był spokój, więcej zabawy i zupełnie inna atmosfera.”
W jedną z sobót po prostu pobiegli do Šípa. W górnej księdze niektórzy Czesi piszą: „Wspinaliśmy się na Šíp filarem północ-południe. To było trudne ! Donald najpierw uwiecznił salamandrę na jednym z prześcieradeł. Obaj dobrze dogadywali się z szeryfem. „Tam od razu dodali kreskówkowy żart z tekstem: Wyszliśmy też filarem północ-południe, było bardzo trudno, chodziliśmy w płetwach”, śmieje się Mravec.
Zaledwie kilka miesięcy po powstaniu Salamandra wyruszyła w dziewięciodniową wędrówkę po słowackim raju. Później oddawała się długim kąpielom słonecznym na Počúvadla lub tatrzańskim grzbiecie. Wraz z rosnącym doświadczeniem zakres, różnorodność i stopień trudności wycieczek stawał się coraz większy.
Załóżmy się
Koniec lat 70. to złoty wiek trampingu na Słowacji. Kolejne nowe osady powstały w Dolnym Kubinie i na całej Orawie. Salamandra powiększyła się o dziesiątki nowych członków. Stopniowo dołączali do niego Bocman, Tato, Qakin, Štolva, Flipper, Bosso i wielu innych.
Pseudonimy założycieli TO Samanadra
Bohuš Kováčik alias szeryf
Pavol Šulej aka Candát
Piotr Sulej vel Donald
František Patočka alias Hučka
František Bekeš aka Mravec
Miloš Lobotka aka Miky
Dalimír Kolčava aka Kolodej
Peter Hruška alias Ťapo
„Każdy może postawić na wszystko z Bossem, on zawsze wygrywa i przegrywa” – ujawnił szeryf o włóczędze Dušanie Farbáku.
Mrówka kiwa głową, on też pokonał ją kilka razy. Będąc w Trninach, Bosso nauczył się czegoś o piłce nożnej od Donalda. Mimo że był 7 kwietnia, padał śnieg i było nieprzyjemnie pogoda. Bosso nagle powiedział: „Założę się, że jeśli to nieprawda, usiądę na pniu z gołym tyłkiem”. Więc usiadł. Na zapleczu mówią, że jest uwieczniony na jednym ze zdjęć.
Zostawili ślad
Podobne zachowanie jest typowe dla salamandry. Jego osadnicy zazwyczaj urozmaicali swoje świąteczne obchody zabawami. Rywalizowali w strzelaniu z łuku, rzucie oszczepem, ale także rzucie piórem czy strzelaniu z dystansu.
Żyli intensywnie zabawą, głównie improwizowanymi skeczami teatralnymi i muzyką. Dla żartu założyli grupę śpiewającą. Wokół ogniska rozbrzmiewały gitary, grano piosenki od Quintet, Greenhorns, Nedvědov do Olympik, Elán, Prúdy. W pewnym momencie wieczorem regularnie pojawiała się muzyka ludowa i pop. Instrumenty muzyczne zostały później uzupełnione przez bas, a zespół Ladiči powstał wiosną 1983 roku przez swego rodzaju naturalny rozwój.
„Odcisnęliśmy piętno na festiwalach muzycznych i jesteśmy też na pierwszej płycie country wydanej na Słowacji” – informuje Donald, który grał w zespole na banjo i gitarze i napisał wszystkie teksty.
W Skorušinie spotkał Francuzkę, która szukała śladów niedźwiedzi Kontynuuj czytanie
Jako jedni z nielicznych włóczęgów w Salamandrze mieli swoje autorskie piosenki. Podczas swojego wielokrotnego udziału w ogólnopolskim festiwalu Zaprášených Cestami Ladič został laureatem festiwalu, otrzymał nagrody w konkursach autorskich i wykonawczych. Były czasy, kiedy ich piosenki, zwłaszcza Horror, były słyszane w radiu tu i tam.
Nie wszyscy członkowie zespołu byli również członkami kolonii. „Salamandra przekształciła się ze staromodnej dogmatycznej kolonii włóczęgów w znacznie luźniejszą kolonię, która nie przestrzegała zbytnio tradycji i nie miało znaczenia, czy masz zwierzaka, czy nie. Po prostu dokuczaliśmy sobie nawzajem, przeważnie gdy mieliśmy pięć piwa w nas, jak: nie jesteś jeszcze nasz” – wyjaśnił Donald.
„W końcu ci ludzie żyli z nami, postępowali w tym samym stylu, a niektórzy z nich mieli za sobą więcej działań, wydarzeń i pomysłów niż członkowie plemienia. Trzymali tę flagę, tę ideę, u nas właściwie do dzisiaj, gdzie tylko połowa z nich ma prezent na parapetówkę, a reszta jest już młodsza, nawet o dwadzieścia lat”.
Na przykład solowy śpiewak Ladičova, Ján Moľa alias Zrzo, był według szeryfa silną zachętą dla Salamandry jako dobrego muzyka, artysty i partnera, który wymyślił różne Akcjenawet jeśli należał do innej miejscowości: TO Tri Kríže.
Rejs Przygodowy
Salamandra znacznie rozszerzyła swoje linie i zakres zajęć sportowych. Do turystyki wysokogórskiej i wędrówek na łonie natury dodano alpinizm, piłka nożnanarciarstwo biegowe, góry rower i żeglarstwa rekreacyjnego.
„Nie wiedzieliśmy, co zrobić z dziećmi i chcieliśmy im coś pokazać, więc wsiedliśmy z nimi na łodzie i ogłosiliśmy pełną przygód wyprawę” – powiedział Bocman, dodając, że jako ojcowie oczywiście wybrali miejsce docelowe z wyprzedzeniem.
helpdesk@sme.sk abyśmy mogli Ci pomóc.” data-msg-btn-logout=”Zaloguj się jako inny użytkownik” data-msg-btn-close=”Pozostań zalogowany” >
„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.