Nie było to pierwsze rozszerzenie, ale najważniejsze. Dziesięć lat temu do Unii Europejskiej przystąpiło dziesięć krajów. Cypr, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Węgry, Malta, Polska, Słowacja i Słowenia.
Zdjęcie: SHUTTERSTOCK
Siedziba Parlamentu Europejskiego w Strasburgu.
Po zimnej wojnie
Choć jest to tzw. wielki wybuch, rozszerzenie UE jest jednocześnie procesem ciągłym, który nabiera tempa po zakończeniu zimnej wojny. Wtedy upadły bariery bloków geopolitycznych. W 1995 r. do unii dołączyły Austria, Szwecja i Finlandia, pomimo swojego neutralnego statusu. Potem nastąpiła wspomniana większa ekspansja, zwłaszcza w państwach postkomunistycznych. W 2007 r. dołączyły Bułgaria i Rumunia. Dopiero latem ubiegłego roku do grupy dołączyła Chorwacja.
„Nawet jeśli dziesięć lat temu rozszerzenie było dość krytykowane i nadal tak jest, uważam, że było konieczne z historycznego punktu widzenia” – powiedział telewizji Euronews politolog Philippe Perchoc z Katolickiego Uniwersytetu w Louvain w Belgii. Struktura powstała bez obecności większości krajów, do których się zbliżali. Przyczyny powiązano z zimną wojną. Ale Unia Europejska nie mogłaby przetrwać bez tych państw” – mówi Perchoc.
Niklas Helwig, ekspert UE w Fińskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych, twierdzi, że po rozszerzeniu Unia jest w znacznie lepszej sytuacji. Według niego także polityka ta była jedyną alternatywą dla UE wobec Europy Wschodniej po zimnej wojnie.
„Przede wszystkim nowe państwa zyskały ogromnie dzięki swojemu członkostwu. To tylko przykład. O ile w 1990 r. PKB na mieszkańca na Ukrainie był taki sam jak na Słowacji, dziś jest czterokrotnie wyższy. Działo się to głównie po 2000 r. i stopniowo później” – powiedział w imieniu „Prawdy Helwig”. „Ale sam związek również skorzystał na swoim rozszerzeniu.
Wiele nowych państw członkowskich odgrywa wiodącą rolę w kształtowaniu polityki europejskiej. Polska jest znaczącym graczem w stosunkach zewnętrznych Unii. Jego minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski uczestniczył w inicjatywie dyplomatycznej w Kijowie wraz z kolegami z Francji i Niemiec” – wspomina Helwig.
Ekspert uważa, że kryzys na Ukrainie jest dowodem na to, że polityka ekspansji odniosła sukces, ponieważ nawet nowo powstałe kraje ustabilizowały się we wspólnocie zachodniej. „Rozszerzenie wiąże się z faktem, że Unia Europejska otrzymała w 2012 roku Pokojową Nagrodę Nobla” – stwierdziła Helwig.
„Bieżące wydarzenia na Ukrainie pokazują, co może spotkać państwa, które formalnie nie należą do UE i NATO” – zareagował Tom Rostoks, analityk Łotewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. „Dzięki ekspansji stare kraje członkowskie uzyskały stabilność i dobrobyt na swoich granicach. Nowe państwa członkowskie UE otrzymały finansowanie z funduszy europejskich, a ich mieszkańcy mają większą swobodę przemieszczania się” – powiedział. Krótko podsumował Rostoks dla „Prawdy” przez ostatnie dziesięć lat .
Jednak wielka ekspansja przyniosła także nowe wyzwania. Większa liczba krajów doprowadziła do poszukiwania nowych modeli współpracy, które zaostrzył kryzys gospodarczy.
„Jestem przekonany, że rozszerzenie Unii Europejskiej było korzystne nie tylko dla nowych państw członkowskich, ale także dla całej Europy” – Stefan Aurer, profesor europeistyki na Uniwersytecie w Hongkongu. współpracę polityczną i gospodarczą, w tym wprowadzenie wspólnej waluty. Źródłem niestabilności Unii nie są nowe państwa członkowskie, ale projekt federalistyczny, który pojawił się w Europie Zachodniej jeszcze przed upadkiem komunizmu” – stwierdził Auer. Nie zgadza się z tym jednak Alexander Apostolides z Europejskiego Uniwersytetu Cypryjskiego.
„Rozszerzenie i integracja wymagają nadzwyczajnych wysiłków, a wynikające z nich rozczarowanie przypisuje się temu, że robimy to zbyt szybko. Jednak moim zdaniem to polityka narodowa państw uniemożliwia naturalny rozwój integracji rozszerzeniowej i integracyjnej” – Apostolides powiedział. odpowiedziała Prawda. „Problemem nie jest szybkość tego procesu. Chodzi o to, że polityka lokalna pozostała procesem nadrzędnym, mimo że Europa się rozwijała. To doprowadziło do rozczarowania” – mówi ekspert.
Przyszłe problemy
Według Helwiga UE nadal znajduje się w swego rodzaju okresie przejściowym. „Instytucje Unii muszą zmierzyć się z faktem, że zamiast przedstawicieli 15 krajów, na zgodę musi zgodzić się 28 państw. Traktat lizboński wprowadził zmiany ułatwiające podejmowanie decyzji” – przypomniał ekspert. „Migracja w ramach UE to także wyzwanie, które przyciągnęło uwagę Wielkiej Brytanii, ale także Niemiec. Nie powinniśmy tego lekceważyć. Rozwiązanie nie leży jednak w antyunijnej retoryce. -Europejskie, ale w lepszym zarządzaniu procesami w okresie przejściowym oraz w zwiększonej pomocy społecznościom lokalnym znajdującym się w trudnej sytuacji” – wyjaśnia Helwig.
Migracja w UE jest rzeczywiście jednym z najbardziej widocznych problemów dziesięć lat po rozszerzeniu. Podczas gdy w niektórych krajach Zachodu, zwłaszcza najbardziej eurosceptycznych polityków, mówi się o jego ograniczeniu, w Europie Wschodniej doszło do drenażu mózgów.
„Jednym z najbardziej negatywnych aspektów swobodnego przepływu osób i zwiększonych możliwości zatrudnienia w innych państwach członkowskich jest to, że według szacunków mój kraj opuściło 200 000 osób” – podkreśla Rostoks, mówiąc o problemie, który nie dotyczy tylko obywateli. Łotwa. „To poważna sytuacja demograficzna”.
„Większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Słowacja, będzie musiała uporać się ze zmniejszeniem liczby ludności i wynikającymi z tego problemami gospodarczymi i fiskalnymi” – odpowiedział „Prawdzie” Vihar Georgiew, bułgarski ekspert UE.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.