Jeśli konwoje armii rosyjskiej, która 14 dni temu siłą najechała Ukrainę, zmierzają do miasta Iwano-Frankiwsk na zachodzie kraju, czeka żołnierzy niemiła niespodzianka. Mieszkańcy miasta ciągną po drogach tzw. „jeże”, czyli specjalne łańcuchy z zaostrzonymi metalowymi belkami, które powinny spowolnić, a nawet całkowicie zatrzymać samochody. W całym mieście powstały również barykady z worków z piaskiem, a miejscowi zaczęli również robić koktajle Mołotowa w domu.
Jeśli przyjdą, nie odejdą
„Mamy 10 000 koktajli Mołotowa na dachach nad naszymi głowami i jesteśmy gotowi ich użyć. Jeśli tu przyjdą, nie wrócą do domu. Tak czy inaczej. Czeka ich tu koszmar”. powiedziane dla brytyjskiego dziennika Lustro Serhiy Syvachuk (36 l.), który kieruje regionalną obroną Karpat. Dodaje też, że miasto wysłało już do stolicy ponad 150 innych ochotników, którzy mają pomagać w obronie miasta przed armią rosyjską.
Miasto od wielu miesięcy przygotowuje się do inwazji
Serhij przyznaje też, że nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego okupanci atakują kobiety i dzieci. „To czyste zło. Jeśli pojawią się z nami, trafią do piekła. Wygramy”. potwierdza swoje przekonania. Wyjaśnił też, że mieszkańcy od kilku miesięcy systematycznie przygotowywali się do ewentualnej rosyjskiej inwazji, bo wiedzieli, jak daleko może się posunąć sytuacja.
Zobacz wszystko online
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.