Czy czeka nas kolejny kryzys bankowy, czy też ostatnia fala niepewności minęła?

Chociaż początkowo zamknięcie dwóch amerykańskich banków, Silicon Valley Bank (SVB) i Signature Bank, wydawało się być czysto lokalnym incydentem w USA, w następnych tygodniach niepokój odpowiednio rozprzestrzenił się na cały świat. A rynki gospodarcze zaczęły się zastanawiać, czy nie stoimy u progu kolejnego kryzysu bankowego podobnego do tego z 2008 roku. Odpowiedź na to pytanie brzmi – wydaje się – nie, ale wciąż wiele rzeczy może się nie udać.

Żaden bank nie wytrzyma naporu wypłat

Po pierwsze, krótkie podsumowanie, dlaczego SVB zbankrutowało. Bank wpadł w tarapaty, gdy musiał sprzedać posiadane obligacje poniżej kosztów, aby pokryć wypłaty gotówki, a gdy sytuacja stała się znana, wypłaty szybko wzrosły i bank nie mógł sobie z tym poradzić. Sytuacja ta ujawniła kilka słabych punktów banków. Pierwszy problem polega na tym, że w świecie, w którym informacje rozprzestrzeniają się z zawrotną prędkością, każdy błąd bankowy może być poważnym, a nawet śmiertelnym problemem. Po drugie, kiedy panika bankowa już się rozpocznie, żaden bank sobie z nią nie poradzi, a jedyną nadzieją jest zamknięcie oddziałów, zamknięcie bankowości internetowej i aplikacji oraz objęcie banku zarządem komisarycznym. I to jest właśnie problem całego sektora: każdy bank jest podatny na zagrożenia, jeśli jest zmuszony sprzedawać aktywa (np. straty (księgowe) wynikające z obniżenia ich wartości, które w normalnych warunkach pozostają w księgach rachunkowych jedynie tymczasowo. To ponownie prowadzi nas z powrotem do pierwotnego pytania: czy w nadchodzących tygodniach lub miesiącach może dojść do powtórki kryzysu bankowego z 2008 roku?

Banki są pod obserwacją w dobie sieci społecznościowych

Krótko mówiąc, odpowiedź na poprzednie pytanie z pewnością będzie brzmiała „nie”, ale… Po 2008 roku sektor bankowy bardzo się zmienił. Wzmocniono mechanizmy kontrolne, wzrosła płynność i kapitał, a banki regularnie poddawane są (głównie europejskim) testom warunków skrajnych. Jednak w porównaniu z 2008 rokiem inwestowanie i zarządzanie aktywami bankowymi przeniosło się do przestrzeni online, a bankowość cyfrowa jest obecnie nieporównywalnie ważniejsza niż wtedy. Oznacza to, że depozyty mogą być zarządzane, przenoszone i usuwane w ciągu kilku sekund. A to stanowi osobny problem.

Problemy pojawiają się w chwilach paniki, tak jak było w przypadku SVB. Sytuacja może się powtórzyć w każdym banku, dlatego wielu inwestorów obawia się rozprzestrzeniania się zarażenia w sektorze. Przypomnij sobie przypadek Credit Suisse. Nieprzyjemne jest to, że dziś wiele wahań rynkowych jest powodowanych przez pojedynczą wzmiankę w sieciach społecznościowych. Na przykład posty Elona Muska na Twitterze mogą w ciągu kilku minut wywołać pozytywne nastroje lub wywołać panikę. Dzieje się tak codziennie w kryptowalutach, a także na giełdzie. Niezależnie od przydatności i prawdziwości informacji. To jest niezrównoważone i ryzykowne, ale tak już jest. Pomimo tych faktów eksperci twierdzą jednak, że drugi przypadek Lehman Brothers nie jest bliski.

Dwa europejskie banki zostały dotknięte fundamentalnym spadkiem cen akcji

Mimo że banki europejskie są znacznie bardziej regulowane niż banki amerykańskie, największe spadki cen akcji obserwujemy na Starym Kontynencie. Austriacka Erste Group i jeden z największych niemieckich banków, Deutsche Bank, poniosły największe deficyty w odpowiedzi na upadek SVB.

Notowania akcji Erste Group Bank AG w ciągu ostatnich 5 lat. (Źródło: Invest)

Dwie wspomniane europejskie grupy bankowe odnotowały spadki cen akcji o ponad 20%.

Wonderinterest Trading-Lacenova-Deutsche Bank odnotował spadek akcji o ponad 20%

Deutsche Bank AG ND O wynikach akcji w ciągu ostatnich 5 lat. (Źródło: Inwestycja)

Nie ma powodu do paniki, nie ma kryzysu między bankami

To ma sens, że teraz zastanawiamy się, co będzie dalej. W przypadku pozytywnego scenariusza sytuacja stabilizowała się dzięki interwencji banków centralnych i uspokojeniu sytuacji (UBS przejął Credit Suisse, First Citizen przejął aktywa SVB). Pozwala to teraz na powrót zaufania na rynki. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że banki staną się bardziej niechętne do ryzyka, a co za tym idzie, pogorszy się sytuacja finansowa przedsiębiorstw. Jeśli firmy i mieszkańcy będą mieli większy problem z dostępem do kredytu, zaszkodzi to gospodarce. W związku z tym państwa będą miały interes we wspieraniu banków, aby nie „dusiły” kredytów.

Najgorsze, co może się wydarzyć, to nadejście ogromnego kryzysu bankowego. Gdyby tak się stało, wpływ na aktywność gospodarczą krajów byłby katastrofalny i logicznie rzecz biorąc, doprowadziłby do globalnej recesji. Odbudowa zajęłaby, podobnie jak po 2008 roku, kilka lat. Jest to scenariusz, którego wszystkie banki centralne będą starały się za wszelką cenę uniknąć. Na razie wszystko wskazuje na to, że im się to uda i że ta alternatywa pozostanie tylko na poziomie teoretycznym.

Miles Hersey

„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *