Zwiększony hałas przeszkadza zwierzętom.
Polskie śmigłowce obserwacyjne znów lecą za nisko nad Tatrami. Podkreśla to Zarząd Tatrzańskiego Parku Narodowego (TANAP), który zamieścił na portalu społecznościowym kolejną serię obciążających filmów i zdjęć.
„Nie jesteśmy zainteresowani siłami powietrznymi TANAP, dlatego składamy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Daleko od pierwszego. Wiemy, kto to jest, mamy dowody, ale operator nadal wymyka się spod kontroli finansowej i Tatry Bielskie cierpią”, według raportu TANAP.
Przestrzeń powietrzna nad terytorium największego słowackiego parku narodowego jest zdefiniowana jako obszar z fauną wrażliwą na hałas ruchu lotniczego. Dlatego minimalna wysokość lotu dla tych rzadkich obszarów jest dwukrotnie wyższa niż dla innych obszarów.
„Konkretnie dla nas jest to wysokość 300 metrów nad najwyższą przeszkodą w promieniu 600 metrów wokół samolotu”, wyjaśnił raport TANAP. Oznacza to, że pilot określając swoją wysokość lotu bierze pod uwagę nie tylko teren znajdujący się bezpośrednio pod nim, ale także jego szersze otoczenie.
Pilotowi nie wolno schodzić poniżej tej minimalnej wysokości bez specjalnego zezwolenia, a administracja TANAP przypomina, że polski operator nie posiada żadnych uprawnień.
„Celem tego przepisu jest ochrona przyrody. Oczywiście przestrzeganie minimalnej wysokości znacznie obniżyłoby wrażenia i efekt działalności turystycznej. Pomimo tego, że mamy wystarczające dowody na „upadek”, nic się nie dzieje pomimo fakt, że właściwe organy od pięciu lat mają do czynienia z „cierniem w piętę” TANAP-u. W efekcie nie nałożono żadnych sankcji”, podsumowuje raport TANAP.
„Subtelnie czarujący fan mediów społecznościowych. Introwertyk. Skłonny do napadów apatii. Przyjazny rozwiązywacz problemów. Nieuleczalny wichrzyciel”.