Jedną z niezaprzeczalnych pozostałości socjalizmu w naszym regionie jest brak uczciwej dyskusji na drażliwe tematy historyczne. Budowa reżimu totalitarnego i ruchu ponadnarodowego pod lupą sowiecką została wykluczona z akademickiej, społecznej i politycznej wymiany poglądów między poszczególnymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej.
Najlepiej ilustruje to wieloletnie napięcie między Polską a Ukrainą w związku z burzliwymi wydarzeniami II wojny światowej. Dwustronna wrogość etniczna na terenach dzisiejszej zachodniej Ukrainy przerodziła się w brutalne masakry mniejszości polskiej w czasie chaosu okupacji sowieckiej, a następnie niemieckiej w tym regionie.
Ich symbolem w pamięci zbiorowej stała się działalność Ukraińskiej Armii Powstańczej oraz osobowość ultranacjonalistycznego lidera Ukrainy Stepana Bandery. Skoordynowane masakry (Polacy mówią wprost o ludobójstwie) na Wołyniu iw Galicji Wschodniej spowodowały w latach 1943-1944 ok. 80-100 tys. ofiar wśród ludności cywilnej.
Skomplikowana historia dawnej kolebki etnicznej i religijnej różnorodności została zamieciona pod stół pod wpływem komunistycznej propagandy, a na jej miejscu pozostała ponadpartyjna nacjonalistyczna retoryka i kult wyzwisk. Upadek Związku Radzieckiego nie przyniósł jednak oczekiwanego pojednania, a konflikt o sposób postrzegania historii trwał nawet w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Mimo innego spojrzenia na historię, Warszawa jest obecnie największym europejskim sojusznikiem Ukrainy. Chodzi nie tylko o największą liczbę przyjętych uchodźców, ale także o ważne dostawy broni, pomoc humanitarną i silne wsparcie dyplomatyczne. Niemniej jednak są osoby, które mniej lub bardziej świadomie sabotują zacieśnianie wzajemnych relacji.
To już jeden z nich na szczęście stary Ambasador Ukrainy w Berlinie Andrij Melnyk.
nie zaniedbuj
Polska się uzbraja i chce derusyfikować gospodarkę. Słowacy kłócą się i szerzą bezsensowną gadaninę
Arogancki ambasador
Ogólnie oczekuje się, że dyplomaci będą używać niekonfrontacyjnego języka i cichej presji podczas wykonywania swojego zawodu. Andrij Melnyk zdecydował się jednak na inny tryb pracy. W duchu znanych przemówień prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w światowych parlamentach wybrał on znacznie ostrzejszą retorykę.
Odniósł się do niemieckich polityków z różnymi inwektywami, które miały „obudzić świadomośćz Berlina. Oprócz obszernych recenzji byłego kanclerza Angela Merkel i obecny kanclerz Olafa Scholza ambasador zyskał międzynarodową uwagę dzięki wywiadowi z niemieckim dziennikarzem Tilem Jungiem.
Czcigodny ambasador kraju, który desperacko apeluje o pomoc wojskową na całym świecie, zaczął bronić niepodważalnych zbrodni Stepana Bandery i umieścić mord na Polakach i Żydach na ziemiach Polski w okresie międzywojennym. Odnosząc się do rzezi wołyńskiej, przypomina gospodarzowi, że brali w niej udział także Polacy.
Jednocześnie A. Melnyk przedstawił ukraińskie spojrzenie na okres II wojny światowej, w którym Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) odgrywa rolę bojowników frontu antykomunistycznego (a więc antyrosyjskiego) niepodległości. Częścią wspomnianej retoryki jest również fakt, że w międzywojennej Polsce Ukraińcy byli obywatelami drugiej kategorii, a sam S. Bandera zaczynał karierę jako zamachowiec na polską potęgę.
nie zaniedbuj
Ukraińcom obiecuje się góry, w domu zadowalają się preferencjami. Potrzebujemy nowego Sojuszu Środkowoeuropejskiego
Obłudny hołd
Wściekłość między publiczność polska i izraelska pewności siebie dyplomaty, aby spojrzeć z właściwej perspektywy na wydarzenia, podczas których zginęły dziesiątki tysięcy ludzi. Tak, polskie mordy odwetowe na ludności ukraińskiej miały miejsce także na Wołyniu. Istnieje zasadnicza różnica między skoordynowanymi czystkami etnicznymi, przeprowadzanymi na rozkaz dowództwa UPA, a akcjami odwetowymi na mniejszą skalę, które odbywały się wbrew rozkazom polskiego ruchu oporu.
O ile w przypadku Izraela ambasador szybko się wycofał i podał publiczności tradycyjną wymówkę, że potępia Holokaust i ma wielu żydowskich przyjaciół, o Wołyniu nie żałował. Ukraińska dyplomacja szybko stłumiła kontrowersje publicznym oświadczeniem i późniejszą dymisją Melnyka, ten jednak zdecydował się odwołać polskich sojuszników.
Na miłość boską, nie targujmy się dziś o liczbę (ofiar, przyp. red.). Walczmy o prawdę
„Drodzy polscy przyjaciele, w tę rocznicę pragnę złożyć hołd waszym ofiarom II wojny światowej. Polska szczególnie cierpiała z powodu nazistowskiej i sowieckiej tyranii. Dziś nie pozwolimy nikomu wbić klina między narody ukraiński i polski„, wystartował w poniedziałek na portalu społecznościowym. Na pierwszy rzut oka jest to przyjazny gest w trudnych czasach. Elementem skandalicznym nie jest sam pozew, ale jego niefortunny i prawdopodobnie celowy moment. .
„Te urodzinyodnosi się do 79. rocznicy tzw. Krwawej Niedzieli, podczas której ukraińscy bandyci przeprowadzili skoordynowany atak na 99 polskich osad. W wyniku terroru 11 lipca 1943 r. zginęło kilka tysięcy Polaków – głównie w kościołach katolickich. Nic dziwnego, że słowa Melnyka wywołały oburzenie w całym spektrum politycznym w Warszawie.
Niektórzy lokalni komentatorzy spekulowali nawet, że dyplomata kieruje to przesłanie nie do polskiej opinii publicznej, ale do swoich byłych niemieckich kolegów jako pusty symbol rozstrzygnięcia sporu z Warszawą. Jednak tegoroczne upamiętnienie ofiar rzezi wołyńskiej przyniosło także inne momenty świadczące o postępach w procesie pojednania.
Dialog jest niezbędny
Prezydent RP Andrzej Duda, którego partia macierzysta w przeszłości ostro krytykowała historyczną politykę Ukrainy, wezwał w poniedziałek do pojednania i ostatecznego przebaczenia zbrodni z przeszłości.
„To ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy. Werbalna zemsta, albo nie daj Boże, czyn. Bo ani Warszawa, ani Kijów nic na tym nie zyskają. Dobrze wiesz, kto najbardziej na tym skorzysta„, skomentował obecną sytuację. Chęć pójścia naprzód jest też obecna w Kijowie.
Tego samego dnia Wołodymyr Zełenski przedstawił projekt ustawy, który nadawałby Polakom specjalny status odzwierciedlający rozszerzone prawa ukraińskich uchodźców nad Wisłą. Nieoficjalnie prezydent Ukrainy miał też przy tej okazji otwarcie potępić sprawców rzezi wołyńskiej. Ale tak się nie stało.
Niemniej jednak widać oznaki stopniowej zmiany ukraińskiego podejścia do polityki historycznej. Są to głównie zmiany kadrowe w lokalnym odpowiedniku Instytutu Pamięci Narodowej, który za prezydenta Poroszenki był ośrodkiem banderowskiego postrzegania historii. Działania te miały na celu utrwalenie i zróżnicowanie ukraińskiej tożsamości narodowej po wybuchu wojny z Rosją – Warszawa zareagowała na to oburzeniem.
Obecne kierownictwo jest znacznie bardziej przychylne wznowieniu dialogu akademickiego z polskimi partnerami.
Wojna za naszą wschodnią granicą nie tylko przyniosła bezsensowne ludzkie cierpienie i niewyobrażalne szkody. Dało też możliwość ponownego zdefiniowania wzajemnych relacji i otwarcia kolejnego rozdziału w historii Europy Środkowej. Konsolidacja sojuszu między dwoma największymi sąsiadami Słowacji leży w jej egzystencjalnym interesie. Odkładając przeszłość na bok, na horyzoncie rysuje się ogromny potencjał rozwoju i dobrobytu regionu.
Nie możemy pozwolić, aby odpowiedź na wyzwania teraźniejszości była podyktowana bolesną przeszłością. Można z tego wyciągnąć także pewną naukę dla tych, którzy nadużywają etykiety banderowca i faszysty w imię preferencji politycznych. Wyrządzają niedźwiedzią przysługę tym, którzy teraz próbują obalić europejski porządek.
Inne ważne wiadomości
nie zaniedbuj
Za wszystko odpowiada Putin: Warszawa tonie w skandalach, winowajcę widzi w rosyjskich hakerach
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.