Wielu obywateli kraju jest tak zaniepokojonych przedwyborczymi konfliktami między nowszymi i starszymi partiami, że nieświadomie skłaniają się ku rządowi w chwilach nieuwagi. Na szczęście wie, jak stosunkowo szybko swoimi środkami wprowadzić ich na mniej lub bardziej rozsądną ścieżkę, czyli zamieszanie, w jakim już się znajdowali.
Na przykład elektryczny skuter może kupić każdy, a ogólnounijny zakaz używania silników spalinowych wcale go nie zdziwi. Jednak, jak wyjaśnił były minister finansów Ivan Mikloš w rozmowie z prezesem SaS i byłym ministrem gospodarki Richardem Sulikiem, nie jest to nawet „zakaz”.
„Omawiana dyrektywa unijna w ogóle nie wspomina o zakazie. Mówi jedynie o tym, że po 2035 roku koncerny samochodowe produkujące nowe silniki spalinowe będą płacić kary przy zachowaniu neutralności technologicznej – można by jeździć na wodorze, ale w perspektywie krótkoterminowej byłoby to zbyt kosztowne” – powiedział Mikloš. No właśnie, tak trzeba mądrze odpowiadać w dyskusjach, a jeśli środki proponowane przez władze przejdą, to naprawdę tak będzie.
Sulík bronił się: „Zakaz nadchodzi i musimy trzymać język za zębami i nadążać”. Całe życie mam z tym problem. Nie mogliśmy się tego dowiedzieć z sondaży. Mamy problem z zakazami. Ten zakaz prowadzi do dwóch rzeczy. Po pierwsze, nie ma wystarczającej ilości energii elektrycznej. Po drugie, uzależnimy się od Chin…” I tak dalej.
Ale Mikloš nie poddał się i nauczył Sulíka czegoś, czego Sulík w ogóle nie wiedział, a o czym nikt inny na Słowacji nawet nie słyszał. „Mikloš odpowiedział mu jednoznacznie, że demonizowanie Unii Europejskiej, nawet jeśli nie jest niewinne, jest bardzo niebezpieczne. Uważa za istotne, aby UE miała znacznie większe korzyści niż szkody wyrządzane przez regulacje”.
Cóż, to prawda. Przecież jako minister finansów kiedyś skomentował niedofinansowany system edukacji, który prawie nie działał, mówiąc, że „wkłada pieniądze w edukację dopiero wtedy, gdy zaczyna działać”. A on nawet nie nalał, nie dał kropli. Później, już na emeryturze, ponownie zdigitalizował system podatkowy do tego stopnia, że podatnicy musieli go liczyć nocami za pomocą liczników, a państwo nie wiedziało, ile ma pieniędzy przez pół roku. Ale i wtedy jego doświadczenie nie poszło na marne, bo po powrocie z Ukrainy doradzał, o ile się nie mylę, byłej ministrowi informacji Veronice Remišovej, potem prezydentowi; i właściwie do dziś, w różnych debatach, wprowadza jasność do sprawy i zadziwia swoich przeciwników stosunkowo nietypowymi pomysłami.
W warunkach szalejącej wojny hybrydowej, w której obecnie żyjemy, postawy te są po prostu niezastąpione i pozwalają utrzymać mocną pozycję rządom i moderatorom.
Przecież Mikloš też zaczął swój wpis od krytykowania Saksa za wybranie tego tematu jako kwestii przedwyborczej, że jego zdaniem to czysty populizm: „Uważam tę dyskusję za bezcelową. Stanowisko Saksa uważam za błędne i błędne. Saks skorzysta z naturalnego oporu ludzi wobec zakazów i ignorancji ludzi co do tego, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy”.
Jak mówi polski aforysta Stanisław Jerzy Lec: „Prawda zwykle leży pośrodku”. Najczęściej bez nagrobka.
„Total twitterowy guru. Maven zombie. Myśliciel przez całe życie. Hardcore alkoholowy ninja. Przyszły idol nastolatków”.