Pyta, jak ludzie mogli zapomnieć o morderstwie dziennikarza.
Polska pisarka WERONIKA GOGOLA od kilku lat mieszka na Słowacji. Jego sympatia dla kraju rozpaliła się w Preszowie. Jednak nie znalazła jeszcze zrozumienia ze strony polskich przyjaciół i rodziny w sprawie przeprowadzki do naszego kraju.
„Do Preszowa przyjechałem autostopem, bo wtedy nie było połączeń transgranicznych i nie wiem, czy coś się zmieniło. Pamiętam, że miałem w plecaku żelazko, to było wsparcie mojej rodziny, kiedy jechaliśmy na Słowację. tak jest do dziś.”
Najczęstszymi komentarzami jej polskich znajomych na temat tego, dlaczego nie powinna mieszkać na Słowacji, jest to, że jest to kraj zacofany i że jest tam wielu Romów. „To są pierwsze zastrzeżenia. I jeszcze, że tu jest azbest. Wiem, że to brzmi ostro, ale tak to mówią.
Gogol jednak kocha Słowację i twierdzi, że traktuje te rezerwacje osobiście. Nie chce wyjeżdżać z kraju. „Znam wielu inteligentnych ludzi, którzy chcą poprawić Słowację. Denerwuje mnie to jeszcze bardziej, ponieważ w małych miasteczkach, takich jak Bardejov, Rožňava czy Humenné, znam ludzi, którzy tam zostają i robią okropne rzeczy. Przykro mi, że wyjeżdżam i pakuję swoje toreb, nawet wobec ludzi, którzy chcą coś zmienić.”
W wywiadzie przeczytasz także:
- Dlaczego jej pomogło to, że rozmawiali z nią w Šarišu w Preszowie?
- jak dostrzega szepty Słowaków, że w Tatrach jest pełno Polaków;
- w jaki sposób jego rodzinne miasto w Polsce jest takie samo jak Preszów;
- dlaczego rodzina rzadko odwiedza go na Słowacji;
- jak walczyć ze słowacką biernością.
Przed przeprowadzką na Słowację i osiedleniem się w Bratysławie studiowałeś w Preszowie. Poprzedziła ją kilkudniowa wizyta w Preszowie, kiedy przed przyjazdem jedyne, co pamiętałeś, to statua Jezusa Chrystusa w centrum miasta, która Twoim zdaniem jest trochę mała jak na polskie standardy. Jaki wpływ miała na Ciebie Wschodnia Słowacja w tamtym czasie?
Miałem doświadczenie ze Słowacją od najmłodszych lat. Jeździliśmy głównie do Bardejowa lub Starej Lubownej. Z Preszowem było inaczej. Podczas studiów na Uniwersytecie Krakowskim uczestniczyłam w międzynarodowej konferencji. Było to moje pierwsze spotkanie z tym miastem.
Który to był rok?
Jeśli chodzi o rok 2013, to nie pamiętam dokładnie. To była iskra, która zmotywowała mnie do wyjazdu na Erasmusa do Preszowa. Następnie spędziłem trzy dni w Preszowie. Trudno mówić o takich uczuciach, ale bardzo podobała mi się atmosfera miasta. Był podobny do miast Polski, ale jednocześnie był to zupełnie inny świat.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, były żółte latarnie uliczne. Wydało mi się to bardzo „socjalistyczne”. Do dziś mam z tym problem. Są na Słowacji wszędzie i bardzo psują wizerunek miasta. Z jednej strony wydało mi się to brzydkie, ale z drugiej poczułam się jak na starej sentymentalnej pocztówce. Urodziłem się w Nové Sonč, które jest miastem nieco słowackim, szczególnie z wyglądu. Teraz to się trochę zmieniło, bo mówię o latach, kiedy przyjechałem do Preszowa.
Czy przeżyłeś coś w Preszowie, co utkwiło Ci w pamięci?
Byłem pozytywnie zaskoczony, gdy od razu trafiłem na Rusnákova. W Tarnowie, pierwszym dużym mieście niedaleko mojej rodzinnej wsi, trudno spotkać Rosjan. W barze spotkałem barmankę, która znała rosyjskie piosenki, ale udawała, że nie jest Rosjanką. Byłem tym zdezorientowany i wiedziałem, że to jest dokładnie to, co chcę zbadać. Powiedziała, że chodziła do ukraińskiej siłowni, ale nie była Ukrainką. To było niesamowite dla mojej polskiej głowy. Później odkryłem, że Kościół greckokatolicki jest dość rozpowszechniony we wschodniej Słowacji i że tutaj światy się łączą. Pisałem wówczas pracę dyplomową na temat Rosjan. Zadawałem sobie pytanie, dlaczego miałbym pisać na ten temat na przykład w Pradze, skoro w Preszowie ukazało się wiele dzieł odrodzenia. Jest też teatr ruski, który dla mnie też jest zjawiskiem światowym. Już się zakochałam w Preszowie.
Wspomniałaś, że po przybyciu do Preszowa poczułaś się jak na starej pocztówce. Czy to dobre czy złe uczucie? Może również sprawić, że miasto będzie wyglądać bardziej wstecz, ale sentymentalnie, co niekoniecznie jest złe.
To było poczucie alternatywnej rzeczywistości. Człowiek znajduje się gdzieś, gdzie teoretycznie wszystko jest jak w jego ojczystym świecie, ale jest jakiś filtr. Pod skórą czuje, że nie wszystko odpowiada obrazowi domu, jaki zna, ale z drugiej strony wszystko jest jak w domu. Fascynowało mnie to i uwielbiam to uczucie.
Mieszkałem na Słowacji już dłuższy czas i trochę się tego pozbyłem, ale pierwsze wrażenie takiej podwójnej warstwy rzeczywistości było fizyczne. Jednocześnie sentymentalizm nie oznacza, że słowackie miasta czy wsie nie wydają się zacofane, to już inna sprawa, ale pierwsze odczucie było pozytywne.
Mówisz też, że miasto, w którym dorastałeś, Novy Sonč, również jest słowackie. W którą stronę?
W tej z pocztówki (śmiech). Mówię o rzeczach wizualnych, na przykład o rodzajach kwiatów posadzonych w parku lub na głównej ulicy (śmiech). Ale dzieje się tak również dlatego, że mówimy o miastach, które były częścią starego imperium austro-węgierskiego. Miasto, z którego pochodzę, należało do Austro-Węgier, więc genius loci tam pozostało. Oczywiście zależy to również od mentalności. Ja ze swojej strony podzieliłbym w myślach mapę Polski i Słowacji zupełnie inaczej, co często widać podczas wyborów. Stare granice działają. W Polsce widać to bardzo wyraźnie.
Myślę, że na początku bardzo szybko dogadywaliście się w Preszowie, ponieważ dialekt szarski zawiera wiele elementów języka polskiego.
Kiedy po tych trzech dniach wróciłem z Preszowa, kupiłem podręcznik do języka słowackiego i szukałem słowackich filmów. Natknąłem się na film Pasla kone na beton. Ucieszyłem się, bo już wszystko zrozumiałem. Nie wiedziałem wtedy, że istnieje dialekt szarijski. Zdałem sobie sprawę, że to tylko słowacki. Myślę, choć nie mogę tego ocenić z perspektywy czasu, że kiedy ludzie w Preszowie dowiedzieli się, że jestem Polakiem, automatycznie rozmawiali ze mną w Šarišu, żeby mi było łatwiej. Nie mówiłem wtedy dobrze po słowacku, ale kiedy ludzie z Preszowa rozmawiali ze mną w Šarišu, wcale się nie wstydziłem. Widziałem, że oni mnie rozumieli i że ja ich też. Dzięki temu w końcu nauczyłem się słowackiego.
Nie chciałam nawet mieszkać ze studentami zagranicznymi w akademiku, jak to często bywa podczas wymian Erasmusowych. Wprowadziłem się do mieszkania, w którym mieszkały Słowaczki i rozmawiały ze mną w dialekcie. Bardzo lubię dialekty, nawet w literaturze. Nie lubię prostego języka. Rozumiem jego cel, ale żywy język jest zawsze brudny, co mi się podoba. Bardzo zaskoczyło mnie słowo parasol (śmiech). Później, kiedy przeprowadziłem się do Bratysławy, wielu moich znajomych z Bratysławy nie rozumiało żartów moich znajomych z Preszowa, ale ja, jako Polak, tak. Pamiętam żart: co dostaniesz? Nie, stoję (śmiech).
Czy zauważyłeś, że mieszkańcy Preszowa nie rozumieli, dlaczego wybrałeś Słowację?
Tak, zawsze (śmiech).
Nie spotkałem nikogo, kto nie zadałby mi tego pytania. Pojechałem do Preszowa i nikt mnie nie zmuszał. Pewnie dzięki temu wzbudziłem wśród nich pewną sympatię i dlatego też dobrze się tam czułem. Automatycznie zostałem powitany jako egzotyk chcący się tam osiedlić.
Więc widziałeś, że nawet mieszkańcy Preszowa woleli wyjechać gdzie indziej?
Tak, widziałem to i poczułem kompleks. Wiele osób tam przebywało, pracowało i mieszkało, ale wydało mi się niezwykłe, że ktokolwiek interesował się tym miastem. Z drugiej strony możemy czuć dumę z Preszowa, co może wydawać się sprzeczne. Czuję to nawet wtedy, gdy spotykam ludzi z Preszowa poza Preszowem. Myślę, że jest w nich pewien patriotyzm. Pod tym względem Preszów wyróżnia się na tle słowackich miast.
Wręcz przeciwnie, jak poszło? Czy Twoi polscy znajomi byli zaskoczeni, że będziesz mieszkać na Słowacji?
Tak (śmiech). W zasadzie nikt wokół mnie nie był w stanie mnie zrozumieć. Ani ci, których znałam, ani moja rodzina. Do Preszowa przyjechałem autostopem, bo wtedy nie było połączeń transgranicznych i nie wiem, czy to się w ogóle zmieniło. Pamiętam, że miałam w plecaku żelazko, więc było to wsparcie mojej rodziny w związku z wyjazdem na Słowację. Podobnie jest dzisiaj.
Fakt, że mieszkam Bratysława, opinie w mojej okolicy się nie zmieniły. Wielu moich znajomych i członków rodziny nie rozumie tej decyzji. Bardzo trudno mi wytłumaczyć, dlaczego tu zamieszkałam. Może nie jest to racjonalne, ale każdy ma prawo znaleźć swoje gniazdo. Tak właśnie czuję i nie muszę tego racjonalnie tłumaczyć.
Jakie są najczęstsze komentarze Twoich polskich znajomych na temat tego, dlaczego nie powinieneś tu mieszkać?
helpdesk@sme.sk, abyśmy mogli Ci pomóc.” data-msg-btn-logout=”Zaloguj się jako inny użytkownik” data-msg-btn-close=”Pozostań zalogowany” >
Przeczytaj najważniejsze wiadomości ze wschodniej Słowacji na Korzar.sme.sk. Wszystkie wiadomości z Preszowa i regionu Šariška znajdziesz na Preszowskim Korzárze
„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.