O kradzieżach samochodów można usłyszeć niemal codziennie. Ale czy kiedykolwiek słyszałeś o kradzieży tramwaju? Właśnie takim przypadkiem zaskoczyli policjanci z polskich Katowic, gdzie młody człowiek postanowił w ten niecodzienny sposób przejść kilka kilometrów ulicami.
dziwny lot
O wydarzeniu informuje polski serwis informacyjny OWSIANKA. Sprawa miała miejsce w godzinach nocnych z piątku na sobotę (28.10 – 29.10). Tramwaj miał zniknąć z katowickiej zajezdni około północy, a autor miał mieć do niego swobodny dostęp w związku z planowanymi nocnymi naprawami pojazdu.
Jednak nadal nie jest jasne, w jaki sposób mężczyźnie udało się uruchomić tramwaj. Do tej operacji wymagana jest karta wydawana wyłącznie przez pracowników firmy transportowej. Napastnikowi udało się jednak wyciągnąć pojazd z zajezdni i odbyć nocną przejażdżkę.
Tramwaj był oznaczony numerem 33, co po części było powodem wykrycia nieuprawnionego kierującego. Taka linia w ogóle nie istnieje w Katowicach. Nie przeszkodziło to jednak sprawcy cieszyć się jazdą przez stosunkowo długi czas.
Portal dodaje dalej, że „okazjonalny” kierowca zawiózł wynajętym pojazdem do pobliskiej wsi Chorzów, oddalonej o około 8 kilometrów. Poza wyjątkowo powolną jazdą, na którą zwrócił uwagę władz inny, w tym przypadku przeszkolony motorniczy tramwaju, napastnik prowadził pojazd ze względną wprawą.
Złodziej zatrzymywał się nawet na wyznaczonych przystankach podczas swojej podróży, podczas gdy niczego niepodejrzewający pasażerowie wsiadali do tramwaju. Ten bieg w ciemności zakończył się dopiero po tym, jak dyspozytorzy na krótko odcięli zasilanie linii tramwajowej.
Nie stawiał oporu przy aresztowaniu
Jak wskazuje dalej portal Świat TVP, autor został następnie zatrzymany przez policję. 25-letni Polak nie stawiałby oporu, nie próbowałby uciekać z miejsca zdarzenia, a alkomat nie wykazałby w jego organizmie alkoholu. Jednak nie przedstawił policji bardzo racjonalnego wyjaśnienia swojego zachowania. Według TVP tylko to stwierdził „Jest synem tramwajarza” i tylko chciał „naśladuj swojego ojca”.
źródło: Unsplash/Daria Kraplak
Obecnie jest zatrzymany. Za trzy miesiące czeka go postępowanie sądowe, które powinno zadecydować o jego dalszych losach. Jednak zdaniem rzecznika miasta Chorzowa, młodzieńca można spodziewać się bardzo surowej kary.
Postawiono mu zarzuty dwóch poważnych przestępstw, a mianowicie narażenia na niebezpieczeństwo bezpieczeństwa publicznego oraz kradzieży wartościowego pojazdu. Konkretny model tramwaju wyceniono na 7 mln zł, czyli ok. 1,5 mln euro. W najgorszym przypadku sprawca może spędzić za kratami nawet 8 lat.
Podobny przypadek pamięta też Słowacja
Jednak podobny przypadek nie jest również obcy Słowacji. Kilka lat temu stolicę zaskoczyła kradzież tramwaju. Zawiadomił wówczas o popełnieniu przestępstwa Dziennik MŚP.
Sprawa miała swój początek w 2007 roku, kiedy kultowy czerwony tramwaj zniknął z ostatniego przystanku Złotych Piasków w Bratysławie po przymusowym włamaniu. Przypadkowo do kradzieży dochodziło także w weekendy i wieczorem.
źródło: TASR/Pavel Neubauer
„Wyłamał drzwi, tramwaj był zablokowany. Dlatego nie jest obowiązkiem kierowcy,– powiedział wówczas Branislav Záhradník, ówczesny prezes zarządu spółki transportowej. Sprawca został zatrzymany w ten sam sposób, czyli poprzez odcięcie prądu na danym torze. Dzięki szybkiej reakcji maszynisty tramwaj przejechał zaledwie około 4 kilometrów.
Następnie napastnik uciekł z pojazdu. Sprawa Słowacji nie była jednak prowadzona w takim samym humorystycznym duchu, jak sprawa Polski. Jak donosił wówczas portal imhd.sk, firma DPB otrzymała wiadomość e-mail z pogróżkami krótko po incydencie, w której stwierdziła, że firma powinna uważać na dalsze kradzieże. W związku z obawami w DPB zostały wzmocnione środki bezpieczeństwa.
„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.