Komentarz: Do dziś chce się nią dzielić z najmłodszymi strzałami

Kto popełnił największy błąd na koniec prawie dwustu trzydziestokilometrowej batalii o tytuły mistrzów Słowacji i Czech w kolarstwie szosowym? Kto był inicjatorem niebezpiecznego upadku? Sądząc po wynikach, nikt. Wszystko było w regulaminie i nie ma winnego. Nie do końca tak było, choć kara dla Štočka, Sagana czy Čecha Bittnera mogła zaszkodzić jednemu, a drugiemu pomóc.

Matúš Štoček zdobył swój pierwszy słowacki tytuł w kolarstwie szosowym w wyścigu indywidualnym. Na wspólnych mistrzostwach Słowacji i Czech w niedzielę w Tlmačach triumfował w sprincie finałowym, wyprzedzając obrońcę tytułu z poprzednich dwóch lat Petera Sagana, który upadł po przekroczeniu linii mety. Dla Sagana (TotalEnergies) był to ostatni start w krajowych mistrzostwach, gdyż z końcem tego sezonu zakończy profesjonalną karierę na szosie.

Obrazy z finiszu obiegły całą Słowację w niedzielę i odbiły się echem jeszcze później. Trzeba być obiektywnym i nie wywierać na nikim presji. W tym czasie Matúš Štoček nieznacznie zmienił kierunek jazdy. Niewiele, może metr od ogrodzenia w kierunku środka. Biegli tam Bittner i Sagan. To był tytuł. Doszło do zderzenia dwóch zawodników i upadku.

Zadrapania ośmiokrotnego mistrza Słowacji prawdopodobnie nie przeszkodzą mu w starcie w Tour de France, ale fakt, że nie pożegnał się z mistrzostwami u siebie dziewiątym tytułem, bardziej go zaboli. Również dla kibiców, ponieważ nie wygrał od ostatnich wspólnych mistrzostw w zeszłym roku w miejscowości Mladá Vožice. Był mu bliski. Wiele innych zespołów nie wykorzystało swojej przewagi na torze, nawet samotny Sagan wielokrotnie je testował.

Żylinianin nie powinien się dziwić, że nie mógł pogodzić się z porażką w walce o tytuł na mecie, bo drugie miejsce i inne miejsca go nie interesują. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że Štoček był zwycięskim krokiem dalej niż Sagan i Bittner.

Wściekły Peter Sagan reaguje: Nie zgadzam się, nawet mi nie mów!

Słowacki kolarz Matúš Štoček zakończył dwunastoletnią hegemonię braci Sagan i na wspólnych mistrzostwach Słowacji i Czech w niedzielę w Tlmačach zdobył swój pierwszy tytuł mistrza Słowacji w spektakularnym finale.

Nikt nie zmieni sposobu, w jaki zakończyły się mistrzostwa. Teraz liczy się to, że Sagan, po latach bez tęczy lub trójkolorowej koszulki, rozpoczyna swój dwunasty Tour de France bez żadnych upośledzeń – fizycznych lub psychicznych. Istotne jest, że koncentruje się głównie na trudnych kilometrach z Bilbao do Paryża. Nie ma wątpliwości, że chce dotrzeć do Pól Elizejskich i chciałby po drodze powalczyć o przynajmniej jeden etapowy triumf.

Powiedział nawet, że w końcu spróbuje tego z młodszymi szybkimi strzałami, co będzie trudniejsze niż w jego najbardziej płodnych startach w Tour. To stwierdzenie, które pokazuje, że Peter Sagan wciąż ma nie tylko energię, ale także chęć podzielenia się nią z przeciwnikami, którzy sześć czy siedem lat temu z napięciem obserwowali, jak słowacki „zielony” zabiera się do roboty.

Miles Hersey

„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *