BRATYSŁAWA. Na pierwszy rzut oka zachwyca ruchem. Chorwacki pomocnik Marko Tolič zabawia różnymi finezjami.
Gdy jest w ruchu, nadepnie na piłkę i obraca się wraz z nią o 360 stopni. Swoimi ruchami przypomina nieco legendarnego Francuza Zinedine’a Zidane’a i nie tylko jego.
Lubi gdy subtelnie uderza piłkę i rzuca nad przeciwnikiem łuk, czyli płat. Wykonuje rzuty karne jak Antonin Panenka.
Tolič jest nowym wzmocnieniem Slovana Bratysława, gdzie korzystał z rocznego wypożyczenia z opcją transferu.
„To zawsze duży plus mieć w drużynie zawodnika z doświadczeniem w Pucharze Europy. A Marko jest dokładnie jednym z nich”, chwalił słowacki prezes Ivan Kmotrík Jr.
„Dzięki Marko znów powinniśmy być nieco bardziej niebezpieczni dla przeciwników w każdej sytuacji meczowej” — uważa Kmotrík.
26-letni Tolič jest dryblerem, ma świetne końcowe podanie. Spilmachera. Specjalistyczny serwer Transfermarkt wycenił jego cenę na 1,3 mln euro.
„To bardzo kreatywny zawodnik” – opisał w wywiadzie dla Sportnet dziennikarz Fabijan Hrnčić z gazety 24sata.
Głupota ukradła mu wszystko
Tolič ostatnio pracował w NK Maribor, gdzie był wypożyczony z Dinama Zagrzeb.
Miał reputację najbardziej technicznego zawodnika ligi słoweńskiej, był bardzo produktywny. W 33 meczach strzelił 11 goli i dołożył 14 asyst.
– W tym sezonie w koszulce Mariboru pokazał wielką klasę, ale przez chwilę błąd przygotował go na wszystko – powiedział dziennikarz.
„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.