Ivan Letko zaraz przeprowadzi się do domu spokojnej starości: zazdroszczę młodym ludziom, ale będę się dobrze bawić! Intymne wyznanie aktora

Aktor Ivan Letko (88 l.) kilka lat temu wcielił się w sympatycznego dziadka Zoli w serialu Búrlívé víno, zagrał także w Ojcach, ale od tamtej pory nikt nie zaproponował mu nowej roli.

Aż do niedawna, kiedy otrzymał propozycję zagrania w filmie Smršť. Nie jest tajemnicą, że niedługo przeprowadzi się na stałe do ośrodka dla osób starszych, gdzie już płaci za dwupokojowe mieszkanie. Ale na razie nadal mieszka w swoim domu pod Bratysławą, gdzie odwiedzaliśmy go, aby rozmawiać o różnych sprawach, ale przede wszystkim o życiu.

Niedawno spędziłeś kilka dni w Sliačy, gdzie kręciłeś film Smršť. Jakie to uczucie pozostać przed kamerą przez długi czas?

W filmie zatrudnił mnie reżyser Peter Bebjak, gram postać dziadka-potwora. Byłam najstarsza na planie, ale niestety wszędzie już jestem najstarsza! Trochę boję się tekstów, przez całe życie uczyłem się tekstów bardzo szybko, ale teraz nie jest to takie szybkie. Ale to mnie uszczęśliwiło. Zawsze czułam się komfortowo na scenie i przed kamerą. Znakomity zespół był obecny w Búrliv vína, który kręciliśmy przez ponad pięć lat. Pamiętam to bardzo dobrze. Kiedy widzę tych młodych aktorów – Janka Koleníka, Tomáša Maštalíra, Juraja Bačę, którzy mają wspaniałe możliwości aktorskie – przyznaję, że im zazdroszczę! Zazdroszczę młodym ludziom, ale przyznam, że są aktywni, że jest zapotrzebowanie. Bo w moim wieku? Ale młodość jest rzeczą względną.

Wspomniałeś o młodszych kolegach, ale co z koleżankami? Którą z młodszego pokolenia lubisz jako aktorkę?

Bardzo lubię Nelę Pociskovą. Graliśmy razem w Stormy Wine, podobało mi się, że gra w tej serii. Jest jeszcze Táňa Pauhofová, którą również podziwiam.

Jakiś czas temu oznajmiłaś, że rozważasz zamieszkanie w domu opieki. Dlaczego podjąłeś taką decyzję? Boisz się samotności lub zdrowie zmusiło Cię do podjęcia decyzji?

Słuchaj, to, czym żyję, minęło już dawno temu. Trochę się martwię, co będę robić wśród tylu starych ludzi, ale to nie do końca to, czym się wydaje na pierwszy rzut oka. Od roku płacę za mieszkanie w ośrodku w Petržalce i za każdym razem, gdy tam przychodzę, witają mnie starsze panie, co mi odpowiada. Po pierwsze, znają mnie, po drugie są tak serdeczni, że dosłownie nie mogą się doczekać, aż mnie zobaczą i zapytają, kiedy w końcu przyjadę na stałe. Za każdym razem, gdy im mówię, że to koniec… To gwarancja, że ​​jeśli zajdzie taka potrzeba, nie będę zupełnie sama. Wiem, że mam dwie córki i na pewno by się mną zaopiekowały, ale nie chciałabym być dla nich ciężarem. Nie to.


Mówisz, że od roku płacisz za mieszkanie w domu spokojnej starości. Co więc trzyma Cię w domu? Nie masz odwagi spakować walizek i wyjechać, a może tęsknisz za starym domem?

Tak, to naprawdę nostalgia. Pozostałam wierna temu otoczeniu, zaaranżowałam dom według własnej wyobraźni. Mam ogród w Alžbetin Dvor, ale już się nim nie zajmuję. Nie mogę już zajmować się drzewami, warzywami, trawnikiem… Ale kiedy coś rośnie na drzewie, lubię to zerwać i zjeść! (śmiech) Poza tym spotykam tu bardzo ciepłych ludzi, którzy są – przynajmniej tak udają – szczęśliwi, że mnie tu widzą. Ale boję się czasu, kiedy nie będę już w stanie się opanować, kiedy dokucza mi samotność i kiedy nie będę już w stanie sobie z tym poradzić fizycznie i psychicznie tutaj, więc prawdopodobnie wybiorę się na rekolekcje domowe.

Czy nie było za wcześnie na zakup i opłacenie mieszkania w lokalu?

Nie, to nieprawda, kazał mi to zrobić strach. Bałam się, że to wszystko stanie się na raz i że nie będę miała dokąd pójść. Nie będę mógł pojechać tam, gdzie chciałbym mieszkać.

Joy Perry

„Amatorski ewangelista popkultury. Gracz. Student przyjazny hipsterom. Adwokat kawy. Znawca Twittera. Odkrywca totalny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *