Region może najwięcej zyskać na odważnych decyzjach Wilna, ale też najwięcej stracić na nadmiernej nieśmiałości – pisze były polski dyplomata ROBERT PSZCZEL. Podkreślił, że kraje Europy Środkowej nie powinny wahać się w promowaniu sukcesu szczytu. „Bezpieczeństwo egzystencjalne regionu i wiarygodność Sojuszu będą zależeć od niego” – napisał.
Robert Pszczel przez prawie dziesięć lat pracował jako dyplomata w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Później służył w Sztabie Międzynarodowym w Kwaterze Głównej NATO. Przez pięć lat był dyrektorem Biura Informacyjnego NATO w Moskwie. Obecnie współpracuje z różnymi organizacjami naukowymi i kontynuuje działalność w zakresie polityki zagranicznej, komentatorskiej w mediach polskich i międzynarodowych.
Do szczytu NATO na Litwie (11 i 12 lipca) pozostał tydzień. Będziemy mówić o nim jako historycznym, fundamentalnym lub znaczącym. To na pewno dużo, ale jego wyniki pokażą, czy stwierdzenia są zasadne.
NATO jest i pozostanie jedyną organizacją transatlantycką zdolną do zapewnienia prawdziwej obrony swoim członkom. Tylko ona może kształtować środowisko bezpieczeństwa będące siedliskiem dyplomacji i demokracji.
Było to szczególnie widoczne po barbarzyńskim ataku Putina na Ukrainę. Żaden członek NATO nie został jeszcze bezpośrednio zaatakowany, chociaż codziennie przeprowadza się przeciwko nam szereg operacji hybrydowych. Narzędziami takiej wojny są dezinformacja, sabotaż, złowrogie wpływy, zużycie energii, cyberprzestrzeń i migracje.
Szczyt musi zatem przynieść poważne decyzje dotyczące solidnej obrony przed zagrożeniami, przed którymi stoimy dzisiaj i przed którymi możemy stanąć w przyszłości. Dziś głównym priorytetem musi być wsparcie Ukrainy. Walczy też o naszą wolność. Konieczne jest zatem wzmocnienie obrony kolektywnej na skrzydle wschodnim. Nie możemy jednak zapominać o innych stale obecnych wyzwaniach, w tym o terroryzmie.
W przyszłości będziemy musieli skupić się na Chinach. Jej rosnąca asertywność i konfrontacja wymagają jeszcze większej uwagi niż ta, której obecnie poświęca się Azja Południowo-Wschodnia.
Dobre wyniki szczytu będą powszechnym sukcesem
Dobrą wiadomością jest to, że owoce obecnej i przyszłej pracy będą zbierane na wiele sposobów. Jeśli szczyt wileński znacząco wzmocni kolektywną obronę sojuszników, będzie podstawą obrony naszego terytorium, pomocy partnerom, a także ochrony wspólnych światowych zasobów. Innymi słowy, będzie typowo wygrana-wygrana sytuacji niezależnie od regionu.
Nie należy również zapominać o towarzyszącym mu efekcie odstraszającym. Obecni i potencjalni przeciwnicy zauważą naszą wolę polityczną, naszą międzynarodową solidarność i nasze zdolności obronne.
Ale widzowie, zwłaszcza w Europie Środkowej i Wschodniej, mają na co czekać.
Pierwszym z nich jest wdrożenie konkretnych planów obrony przed atakiem. Oznacza to przydział dużych, mobilnych i odpowiednio wyposażonych sił, rozmieszczonych częściowo w najbardziej zagrożonych miejscach. Jednak wsparcie budżetowe i przemysłowe jest niezbędne do zagwarantowania niezawodnych i długoterminowych zdolności wojskowych.
Drugi to pomoc dla Ukrainy, która powinna jak najszybciej zbliżyć się do członkostwa. Same negocjacje akcesyjne będą musiały trochę poczekać. Warunkiem musi być jednak natychmiastowa obietnica pomocy w zakresie bezpieczeństwa oraz długofalowy program wsparcia.
Jest to konieczne nie tylko dlatego, że Ukraina na to zasługuje, ale także dlatego, że w ten sposób możemy pokonać agresora. Zbiorowa obrona NATO odniesie jeszcze większe korzyści z włączenia Ukrainy niż z aneksji Finlandii i Szwecji.
Ponadto w ramach NATO musimy być otwarci na potencjalnych partnerów z całego świata. Nigdy nie widzieliśmy takiego poziomu bliskości politycznej i wzajemnej solidarności. Jest to jednak niezbędne, jeśli naprawdę chcemy wzmocnić relacje między demokratycznymi sojusznikami.
Wreszcie ze szczytu musi wyłonić się jasne oświadczenie polityczne. NATO ma wyjątkową wartość. Potrzebujemy stanowiska, które zatrzyma wyobrażenia o jego wątpliwych alternatywach. Jednym z nich jest np. idea Unii Europejskiej jako substytutu sojuszu transatlantyckiego. Sojusz łączy potęgę Stanów Zjednoczonych z potęgą jej europejskich sojuszników.
Jednocześnie deklaracja powinna zachęcić Europejczyków do większego wkładu w obronę zbiorową. Ale musi także podkreślać rosnący wkład Unii w wielu obszarach bezpieczeństwa.
Przywracanie solidarności
Nie popełnij błędu. Europa Środkowo-Wschodnia może w pełni wykorzystać odważne decyzje w Wilnie. Jednak i oni mogą stracić najwięcej, z powodu nielogicznego strachu. Solidarność polityczna, wojskowa i gospodarcza musi zostać odnowiona na szczycie. To samo, które umożliwiło NATO skuteczną obronę Niemiec Zachodnich i innych wrażliwych państw granicznych podczas zimnej wojny.
Ale prawdziwa solidarność, jak zawsze, wymaga również wzrostu kosztów. Większość krajów Europy Środkowej i Wschodniej już je płaci.
Państwa regionu nie powinny wahać się we wspólnych wysiłkach na rzecz pomyślnego zakończenia szczytu. W nadchodzących latach od niego zależeć będzie ich bezpieczeństwo egzystencjalne i wiarygodność Sojuszu.
Powinni wyrażać się z większym naciskiem. Jednym z takich wyrażeń może być np. poparcie dla wspólnego kandydata na stanowisko sekretarza generalnego NATO. Sojusz z 31 członkami jest silniejszy niż z 16 członkami. Jednak państwa graniczne mają pełne prawo oczekiwać, że rozszerzenie członkostwa Sojuszu będzie odpowiednio odzwierciedlone w jego polityce.
„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.