Polscy analitycy oczekują, że Polska, która od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku zaciekle broniła najechanego kraju, będzie mu nadal pomagać także po niedzielnych wyborach parlamentarnych. Zwracają uwagę, że skala wsparcia nie będzie tak duża, a rządzący politycy nie będą nalegać na jego wspieranie tak jak dotychczas.
Zdjęcie: TASR/AP, Carek Sokołowski
Prezydent Polski Andrzej Duda i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski całują się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, środa, 5 kwietnia 2023 r.
Fala pozytywnych emocji wobec Ukraińców, wywołana rosyjską agresją w Polsce, zwłaszcza w związku z pogorszeniem perspektyw gospodarczych, słabnie, a stosunki między obydwoma krajami stały się w ostatnich tygodniach napięte.
„Polska prawdopodobnie poszła najdalej i jako jedna z pierwszych pomogła Ukrainie zwiększyć zapasy armii” – powiedział ČTK Marek Świerczyński, analityk ds. bezpieczeństwa w think tanku Politika Insight. „Te zapasy są praktycznie wyczerpane, a armia osiągnęła granicę, poniżej której nie może zejść” – podkreśla w nawiązaniu do niedawnej głośnej wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, z której wynika, że Polska nie przekazuje Ukrainie większej ilości broni, bo zbroi własną armię.
Znacząca część pomocy wojskowej, jaką Polska przekazała Ukrainie, składała się z darowizn, część dostaw finansowana jest przez Unię Europejską ze swojego Instrumentu Pokoju, a polskie zbrojownie otrzymują zamówienia od armii ukraińskiej. „Nie mamy dokładnego obrazu sprzętu wojskowego przeznaczonego dla Ukrainy, rząd nie udostępnia go społeczeństwu” – powiedział Świerczyński.
Polska dostarczyła zaatakowanemu krajowi naddźwiękowe samoloty bojowe MiG-29 radzieckiej konstrukcji, setki transporterów opancerzonych Rosomak, haubice samobieżne Krab czy znaczną część swoich czołgów, w tym niemieckie czołgi Leopard 2. Przekonała także innych sojuszników do dostarczenia tych nowoczesnych pojazdów opancerzonych na Ukrainę.
Według Świerczyńskiego przydatne Ukraińcom okazały się haubice Krab wyposażone w system kierowania ogniem artyleryjskim TOPAZ, w skład którego wchodzi dron rozpoznawczy FlyEye. Ukraińcy zachwalają także przenośne systemy przeciwlotnicze Piorun, przeznaczone do niszczenia celów nisko latających.
„Nie ma obecnie systemu na takim poziomie nigdzie indziej na świecie, ponieważ kraje zachodnie nie zaakceptowały takiego zagrożenia, do zwalczania którego powinny go używać” – stwierdził analityk.
Według Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej Polska obiecała Ukrainie pomoc w wysokości łącznie 0,695 proc. jej PKB, a w przypadku pomocy wojskowej 0,488 proc. PKB. W Czechach stanowi to 0,562 proc. PKB, czyli 0,418 proc.
Już przed rosyjską inwazją na Ukrainę Polska wydawała na obronność ponad 2% swojego PKB, zgodnie z wymogami Sojuszu Północnoatlantyckiego. W tym roku narodowo-konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS) przeznaczy na ten cel cztery procent swojego PKB, co jest najwyższą kwotą w NATO. Świerczyński podkreśla jednak, że każdy gabinet, który przejmie rząd po niedzielnych wyborach parlamentarnych, będzie musiał dokonać przeglądu wydatków państwa ze względu na stan finansów publicznych.
Inwazja Rosji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku wywołała bezprecedensową falę solidarności w Polsce, kiedy miliony ludzi, w tym kobiety i dzieci, uciekających w poszukiwaniu bezpieczeństwa, spotkały się w dużej mierze z zwykłymi ludźmi. Jednak sympatia do Ukraińców zaczęła stopniowo słabnąć.
„Coraz więcej osób ma wątpliwości co do pomocy lub nie uważa jej za priorytet” – powiedział politolog Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Przed wojną w Polsce mieszkała silna społeczność ukraińska, ale analityk Świerczyński wspomina, że byli to migranci zarobkowi, którzy utrzymywali się sami i nie potrzebowali pomocy państwa, w przeciwieństwie do uchodźców wojennych.
O ile na początku inwazji Polska była często inicjatorem pomocy Ukrainie, to stopniowo zaczęła być postrzegana jako konkurent na scenie europejskiej. „Rok temu (prezydent Ukrainy) Wołodymyr Zełenski był politykiem trzeciego szczebla, teraz jest politykiem pierwszego szczebla, a zachodni politycy skupiają się na Ukrainie” – powiedział Świerczyński. „Polska straciła kilka pozycji” – dodał. Według politologa PiS Chwedoruka nie sprawdziła się kalkulacja, że współpraca ze Stanami Zjednoczonymi na rzecz Ukrainy wzmocni pozycję Warszawy wobec Niemiec czy Unii Europejskiej. „Bruksela w dalszym ciągu pozostaje konsekwentna wobec Polski” – mówi Chwedoruk o sankcjach nałożonych w ostatnich latach przez Komisję Europejską na Polskę za łamanie zasad praworządności.
Pomimo protestów Ukrainy rząd Warszawy zakazał importu ukraińskiego zboża, twierdząc, że musi to chronić polskich rolników. Ich głosy będą dla PiS najważniejsze w niedzielnych wyborach. Krytycy warszawskiego rządu zarzucają mu jednak niepowodzenia w przypadku importu ukraińskich produktów rolnych, gdyż przez długi czas nie rozwiązały problemu i nie zapewniły na czas niezbędnej infrastruktury, dzięki której towary mogły dotrzeć do krajów przeznaczenia .
Niezależnie od tego, czy PiS utrzyma się u władzy po wyborach, czy też zostanie zastąpiony przez grupę partii na czele z proeuropejską Koalicją Obywatelską (KO), polska polityka wobec Ukrainy niewiele się zmieni, Pomoc będzie kontynuowana w ograniczonym zakresie, choć polscy politycy będą nie odwiedzają już Kijowa tak często. Świerczyński spodziewa się, że w przypadku zwycięstwa obecnej opozycji wyciszy się ognista retoryka ostatnich tygodni, co być może sprawi wrażenie, że problemy się uspokoiły. Według politologa Chwedoruka rząd pod przewodnictwem KO nie przywiązywałby takiej wagi do zbrodni popełnionych przez Ukraińców na Polakach podczas II wojny światowej.
„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.