Marek Cech: Wszystko w porządku, brakuje tylko strzelca

Pracował w sześciu krajach, ale nigdzie nie odniósł takiego sukcesu jak w Portugalii, która później stała się jego drugim domem. Były obrońca reprezentacji Słowacji Marek Cech zdobył z FC Porto trzy tytuły mistrzowskie w latach 2006-2008 i pozostawił niezatarty ślad w historii „smoków”, drugiego klubu w kraju odnoszącego największe sukcesy.

Niedaleko Porto 40-letni mieszkaniec Trebiša osiadł po aktywnej karierze zawodowej i obecnie jest współwłaścicielem popularnej restauracji serwującej lokalne specjały na wybrzeżu Atlantyku.

MAREK ČECH będzie jutro z rodziną na trybunach „swojego” Estadio do Dragao, aby całym sercem kibicować swoim słowackim rodakom

Posiadacz pięciu tytułów mistrzowskich (1x Inter, 1x Sparta, 3x Porto) Marek Cech nie może się już doczekać jutrzejszego meczu na „swoim” Estadio do Dragao, gdzie dużo mieszkał. Poza tym, gdy ma czas, zawsze startuje w barwach byłego mistrza FC Porto.

„Przyjedzie wielu Słowaków, w tym moi znajomi, którzy również przygotowują się do meczu. Spędzę z nimi czas i jest wspaniale. Oczywiście nie mogę się też doczekać, aby zobaczyć taki mecz na żywo, a zwłaszcza na stadionie FC Porto. Będzie to dla mnie znacznie silniejsze i bardziej emocjonalne, niż gdyby rozgrywano je na innym stadionie. Dla mnie jest też wspaniałe, że kilku Słowaków przyjechało tu po raz pierwszy i może zobaczyć, gdzie grałem i gdzie ostatecznie mieszkałem. powiedział w wywiadzie dla Športu były 52-krotny reprezentant Słowacji, którego nie zabrakło w kadrze narodowej podczas pierwszego ważnego wydarzenia historycznego epoki niepodległości, czyli Mistrzostw Świata w Republice Południowej Afryki w 2010 roku.

W kraju mistrzów kontynentu 2016 Słowacy będą walczyć przede wszystkim o punkty, które pozwolą im zakwalifikować się do Euro 2024. W tabeli Grupy J zespół trenera Francesco Calzony po sześciu rozegranych meczach zajmuje drugie miejsce z przewagą 13,1 pkt. (rekord 4-1-1) i z trzema punktami przewagi nad trzecim Luksemburgiem. Zgodnie z oczekiwaniami Portugalia jest pierwsza i jak dotąd ze 100% (18 punktów, rekord 6-0-0).

Marek Cech w restauracji Tia Mila, która stała się jego życiem. Źródło: MAISFUTEBOL.IOL.PT

„Jestem zadowolony z występu zespołu i jego miejsca w rankingu. Początki były trudniejsze, budował się nowy kolektyw, trzeba było ustalić zasady współpracy. Później maszyna nabrała w miarę dobrej kondycji start. Drugie miejsce w rankingu to potwierdza. Oczywiście wiele będzie zależeć od tego, jak to się zakończy. Wyjście z grupy będzie także satysfakcją dla całego zespołu wdrożeniowego pod przewodnictwem Francesco Calzony. W tym przypadku jego praca będzie oceniana niemal wyłącznie pozytywnie.” zauważył.

Słowacy przegrali dopiero we wrześniu w bieżących kwalifikacjach z Portugalią. U siebie, na Tehelno poli w Bratysławie, przegrali z faworytem zaledwie 0:1 po bramce Bruno Fernadesa.

„Byłem bardzo zadowolony z tego, jak Słowacy zaprezentowali się w tym pojedynku. Przyznaję, że nie mam czasu oglądać wszystkich meczów reprezentacji, ale oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. że nasi zawodnicy nie bali się renomowanego przeciwnika. Wcale nie sprawiali wrażenia hałaśliwych, wręcz przeciwnie. Pokazaliśmy świetny pressing, graliśmy odważnie od własnego bramkarza. Odważnie pobiegliśmy i pojechaliśmy po dobry wynik. Nie udało się. Ostatecznie nie wyszło, ale występ przeciwko Portugalii jest dobrą odskocznią na przyszłość”. » powiedział Marek Cech, ale od razu przywołał powiązania negatywne:

„Możemy być zadowoleni prawie ze wszystkiego, z wyjątkiem końcówki. Nie tylko przeciwko Portugalii pokazano, jak bardzo brakuje nam napastników takich jak Szili Németh czy Rob Vittek. Nie możemy zamieniać stałych fragmentów gry, przez co przeciwnik często może uderzać nawet w w połowie szansy. Dokładnie to samo wydarzyło się miesiąc temu, kiedy odebraliśmy pieniądze od Bruno Fernandesa. Ale to także wyróżnia świetnego piłkarza. Gdybyśmy potrafili wykorzystać stworzone okazje, to znaczy, gdybyśmy byli bardziej skuteczni, moglibyśmy zajść znacznie wyżej i dalej. Być może zatriumfowalibyśmy już nad Portugalią i przed rewanżem bylibyśmy na pierwszym miejscu…”

Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna i Słowaków czeka teraz jeszcze trudniejszy test niż we wrześniu. Portugalczycy skorzystają z dobrodziejstw swojego lokalnego środowiska. „To będzie bardzo trudny mecz. U siebie faworyt będzie pod większą presją, ale jednocześnie będzie bardzo zmotywowany, bo awans jest w jego zasięgu. Musimy zagrać co najmniej równie dobrze w Bratysławie, a co więcej, będziemy musieli wykorzystywać szanse, gdy je zdobędziemy. Idealnie byłoby, gdybyśmy strzelili gola z połowy szansy na wynik 1:0, a następnie trzymali przeciwnika na dystans i na koniec dodali więcej pewności siebie, aby wynik był 2: 0.” Mówi Marek Cech.

Sukces w kwalifikacjach nie będzie zależał od meczu w Portugalii, nawet jeśli każdy punkt będzie ważny.

Jakie są więc jego prawdziwe prognozy na jutrzejszy mecz? „Chociaż z punktu widzenia gospodarzy wolałbym wynik 0:2, myślę, że ostatecznie będzie to 2:0 dla Portugalii…” odpowiedział.

Według niego nawet utrata punktów w Porto nie przeszkodzi Słowakom w zakwalifikowaniu się do przyszłorocznych mistrzostw Europy. „Sukces w kwalifikacjach nie będzie zależał od meczu w Portugalii, nawet jeśli ważny będzie każdy punkt. Na pewno kolejny mecz, który rozegramy w Luksemburgu. Jestem przekonany, że mamy zawodników lepszej jakości niż przeciwnik i to będzie skupiać się na ziemi, więc wierzę, że w końcu pójdziemy do przodu”. powiedział były zawodnik West Bromwich Albion, Trabzonsporu, Bolonii, Boavisty i Como.

Zdjęcie z maja 2012. Marek Čech w otoczeniu polskich przeciwników podczas towarzyskiego meczu z Polską w Klagenfurcie w Austrii. ZDJĘCIE TASR/MICHAL SVÍTOK

Poza tym, skoro Portugalia to jego drugi dom, czy na pewno wie, komu będzie jutro kibicował? „To jasne! Jestem Słowakiem! Bardzo dziękuję słowackiej reprezentacji i wspieram ją całym sercem. Doceniam także zaproszenie prezesa związku Jána Kováčika do obejrzenia z nim tego meczu na trybunach. całą rodziną i będziemy się tym cieszyć.

Dlatego też odmówiłem zaproszeniu portugalskiej telewizji do występowania na boisku w charakterze eksperta przed i w trakcie meczu. Ogólnie rzecz biorąc, nie jestem typem człowieka, którego przyciągają media. Wolę być z tyłu. Teraz otrzymałem wiele telefonów i propozycji rozmów kwalifikacyjnych, ale wybrałem jeden lub dwa dzienniki i tylko z nimi rozmawiałem. – zadeklarował na zakończenie debaty Šport Marek Čech.

NIE STARTU Z PORTUGALIĄSłowacja zaprezentuje się w Portugalii po ponad osiemnastu latach. Na początku czerwca 2005 roku zawodnicy trenera Dušana Galisa przegrali w Lizbonie na stadionie Luz 0:2 po bramkach Fernando Meiry i Cristiano Ronaldo w pierwszej połowie. I choć Marek Cech w ramach kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2006 rozegrał sześć pojedynków, to nie znalazł się w składzie ani w Portugalii, ani u siebie z tym przeciwnikiem.

„Pamiętam, że trener wolał wówczas Mariána Hadę na lewej stronie obrony. Żałuję, że nie zagrałem przeciwko Portugalii, wiele by to dla mnie znaczyło” – powiedział piłkarz, który później dołączył do FC Porto w sierpniu 2005 roku i zdobył z nią trzy kolejne trofea mistrzowskie.

DUŻA IKONAKapitan Portugalii Cristiano Ronaldo zagra przeciwko Słowakom w swoim 202. meczu w reprezentacji, ma na swoim koncie 123 gole. Jest rekordzistą świata w obu wskaźnikach. „Mimo swojego wieku pozostaje jednym z ulubieńców publiczności. Na pewno ma już przeciwników, którzy nie chcą go już widzieć w kadrze narodowej, ale niewątpliwie jest wielką ikoną. Moim zdaniem nadal należy do kadry narodowej, – wyraził Marek Cech.

Z HOLOŠKIEM, ZA HAMŠIKIEMMarek Cech zapowiedział już, że w październiku odwiedzi go Filip Hološko, jeden z jego byłych kolegów z reprezentacji. „Przyjechał we wtorek, spędziliśmy razem cały dzień, przyszedł też na grupowy obiad do naszej restauracji. Janko Ďurica też mi powiedział, że chciałby do nas przyjść. Zadzwoniłem też do Marka Hamšíka, z którym chciałbym się spotkać. chciałbym zobaczyć. Zabiorę też moich synów, Lucę i Bruna, a kiedy będzie to możliwe, pojedziemy do niego do hotelu. Myślę, że do zobaczenia tam z innymi chłopcami, Petrem Pekaríkiem lub Jurajem Kucką”, życzył dumny współwłaściciel odnoszącej sukcesy restauracji.

WIDEO – zobacz też jak Stanisław Łobotka opowiada o Neapolu i trudnej decyzji >>

Andrea Paul

„Subtelnie czarujący fan mediów społecznościowych. Introwertyk. Skłonny do napadów apatii. Przyjazny rozwiązywacz problemów. Nieuleczalny wichrzyciel”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *