Najemnicy wzmacniają swoją obecność na Białorusi.

Polski premier Mateusz Morawiecki uważa, że ​​najemnicy z rosyjskiej grupy paramilitarnej Wagner zostali przerzuceni na Białoruś w celu destabilizacji wschodniej flanki NATO. Dodał także, że Polska i sąsiednia Litwa szacują, że na Białorusi przebywa około 4 tys. wagnerystów, których można by wykorzystać do prowokacji.

„Musimy przygotować się na nasilenie prowokacji” – powiedział Morawiecki po czwartkowym spotkaniu z prezydentem Litwy Gitanasem Nausédem, jak podało brytyjskie BBC.

Obecność bojowników Wagnera jest dla Rosji okazją do „przetestowania reakcji Polski i naszych sojuszników”. Morawiecki zwrócił uwagę, że wagnerowcy stanowią realne zagrożenie dla stabilności wschodniego skrzydła Sojuszu.

Białoruś zaprzecza jakimkolwiek planom destabilizacyjnym

Morawiecki i Nauseda spotkali się na Przełęczy Suwalskiej. Jest to strategicznie ważny odcinek terytorium Polski położony pomiędzy Białorusią a rosyjską enklawą Kaliningrad.

W ubiegłą sobotę Morawiecki powiedział, że ponad 100 najemników Wagnera zostało przeniesionych na sąsiedni obszar Białorusi, w pobliżu granicy z Polską. Białoruś zaprzecza istnieniu jakichkolwiek planów destabilizacji sąsiadujących państw.

Nieuznawany przez Zachód białoruski przywódca Aleksander Łukaszenka powiedział kilka dni temu, że Białoruś nie potrzebuje Suwałk. „Nie pójdziemy tym korytarzem i tam też nie pójdziemy” – powiedział.

Wagnerowie schronili się na Białorusi

Grupa Wagnera wzmocniła swoją obecność na Białorusi od czasu niepowodzenia buntu przeciwko władzom rosyjskim pod koniec czerwca. W tym okresie Łukaszenka stał się pośrednikiem między przywódcą wagnerowców Jewgienijem Prigożynem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Po negocjacjach Łukaszenka zaoferował Prigożynowi i jego najemnikom bezpieczne schronienie na Białorusi – podała PAP. Po przeniesieniu wagnerów do obozów na Białorusi polskie kierownictwo zdecydowało się wzmocnić swoje wojska na wschodniej granicy, wysyłając tam ponad 1000 żołnierzy.