Cieszy się z awansu do baraży o udział w grupie Ligi Mistrzów, a także z obecnego piłkarskiego nastroju. Duński obrońca FC Kopenhaga Denis Vavro, po wyeliminowaniu czeskiej Sparty Praga, opowiada również o walkach z Lukášem Haraslínem i jedynym pewnym siebie 17-letnim Kuwejtczykiem.
Piłkarze FC Kopenhaga podczas treningu ze słowackim obrońcą Denisem Vavro. zakwalifikowali się do eliminacji fazy grupowej Ligi Mistrzów.
To nie była zwykła walka, przynajmniej nie dla słowackiego kibica. Mecz mistrza Czech TO Sparta Praga A FC Kopenhaga zadebiutował we wtorek w rewanżu 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów i przyniósł naprawdę ogromne dramaty.
Padło aż sześć bramek iw końcu musiały zadecydować rzuty karne, na które niecierpliwie czekali goście z Danii. Najszczęśliwszy ze słowackiej pary Łukasz Haraslin – Denis Vavro był drugim, który przeszedł długą drogę do drugiego z rzędu występu w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
„To oznacza, że możemy nie grać w Conference League” 27-letni mieszkaniec Partizánske śmiał się po zwycięskim meczu, który podkreślił, że celem jego klubu jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Podobnie jak w zeszłym sezonie, – To jedyna rzecz, której szukamy. Chcemy tam zagrać drugi raz z rzędu.
Nie będzie to jednak łatwe, gdyż przeszkodę czeka FC Kopenhaga w postaci mistrzów Polski. Raków Częstochowa, który udanym kursem pisze piękną historię w historii swojego klubu. A Vavro doskonale zdaje sobie sprawę, że będzie to trudny przeciwnik.
„Będziemy walczyć jak poprzednio. Chyba wiem co to za przeciwnik, bo też jestem w polskiej lidze. To brudna drużyna. Zobaczymy. Przed meczem będzie 50:50 i zobaczymy. jak zakończy się pierwszy mecz na wyjeździe. Myślę, że zakończymy go u siebie i dostaniemy się do grupy Ligi Mistrzów. On chciałby.
Zasłużony awans, ale wyboiste żebra
Podczas gdy w pierwszym meczu obie drużyny rozeszły się po bezbramkowym remisie, w rewanżu stało się dokładnie odwrotnie. Prawie 20 000 widzów na Letnej (epet Arena) obejrzało aż sześć bramek i rzut karny zakończony happy endem dla FC Kopenhaga. Według Vavro, jego zespół zasłużył na awans: „Myślę, że w pierwszym meczu byliśmy lepsi i bardziej dominowaliśmy, a teraz było to bardziej wyrównane. Awans był w pełni zasłużony.”
Wtorkowy mecz zakończył się przedwcześnie dla obrońcy reprezentacji Słowacji, który opuścił boisko w 55. minucie, kiedy zastąpił go Boilessen. „Nie oddycham dobrze i jestem trochę po walce, więc zobaczymy, jak będzie z kontrolą” powiedział SPORT.sk. Vavro podobno uderzył się w żebra w walce, ale to nie powinno być wielkim problemem. „Nie chciałem podejmować niepotrzebnego ryzyka i popełnić błędu tylko dlatego, że odczuwałem ból” wyjaśnił swój wczesny koniec gry.
Kolejne wydarzenie na boisku, kiedy Sparcie udało się wyrównać, a nawet dwukrotnie wyjść na prowadzenie w dogrywce, było dla niego trudne. Obserwował to tylko zza boiska i nie mógł w żaden sposób pomóc swoim kolegom z drużyny. – Trudno było to oglądać. Zwłaszcza, gdy ciągle przegrywaliśmy. Potem już tylko nadrabialiśmy zaległości, ale pokazała się nasza siła i charakter zespołowy. Nawet w zeszłym sezonie udało nam się odwrócić mecze w krajowej lidze, co udało się i teraz. Bramkarz trzymał nas w rzutach karnych, nasi chłopcy strzelili kilka świetnych bramek i awans był mniej więcej zasłużony. mówi Vavro.
Haraslína doceni podczas gry w reprezentacji
Wtorkowy pojedynek był zdecydowanie wyjątkowy dla Denisa Vavro, ponieważ podczas swojego pobytu na boisku kilka razy zmierzył się z kolegą z reprezentacji Lukášem Haraslínem ze Sparty Praga. W 34. minucie umiejętnie go wyprzedził i rzucił się na bramkarza, który jednak zneutralizował jego próbę. W końcu Vavro nadal był szczęśliwy.
„Przekroczył mnie” przyznał się do zatrzymania Kopenhagi i kontratakował: „W pierwszym meczu mniej więcej nie widziałem go na boisku. Powiedział, że strzeli dziś dla nas gola, o ile mi wiadomo, i gola nie strzelił. Potem zastąpił, więc 1:0 dla mnie”, zachwycał się Vavro, który już nie może się doczekać gry ze swoim kolegą z drużyny narodowej w nadchodzącym starciu we wrześniu: „Będzie na to czas, kiedy zaniosę go do przedstawiciela”.
Zaledwie 17-letnia sensacja z Kuwejtu
Jedynie 17-latek zabłysnął na samym końcu rewanżu Roony Bardghji, który z bardzo pewną siebie „lalką” zadecydował o awansie Kopenhagi do eliminacji Ligi Mistrzów. Choć już po tym, jak wszedł na boisko w 108. minucie, pokazał, że młody Kuwejt staje się bardzo ciekawym zawodnikiem na przyszłość.
„Że on ma dopiero siedemnaście lat i pozwala sobie na coś takiego, mogę tylko powiedzieć, że jak to mówią po czesku „ma jaja”. Spodziewałem się, że inaczej sobie z tym poradzi, ale zrobił to tak, jak zrobił i idziemy dalej”. zaśmiał się Denis Vavro.
Zaczął znowu kochać piłkę nożną, tak jak wtedy, gdy był młody
Denis Vavro jest zawodnikiem FC Kopenhaga od stycznia 2022 roku, kiedy to wrócił po nieudanym starciu z włoskim Lazio Rzym. Klub w „Wiecznym Mieście” zupełnie mu nie odpowiadał, ale nie można tego powiedzieć o Kopenhadze. Dla byłego zawodnika MŠK Żyliny „Levi” jest jak obiecany klub.
To właśnie z Kopenhagi trafił do słynnego Lazio, a po powrocie do północnej Europy jest w dobrym nastroju i znów cieszy się piłką nożną. Niebawem może drugi raz z rzędu zagrać w prestiżowej grupie Ligi Mistrzów, a to już o czymś świadczy.
„Półtora roku temu nawet nie wiedziałem, czym jest piłka nożna. Wróciłem i znów jestem szczęśliwy. Znowu gram w reprezentacji. Znowu zaczynam się tym cieszyć, jak wtedy, gdy byłem młody i że zaczynałem. Krótko mówiąc, korzystam z tego, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy to jego ostatni mecz. Widzimy teraz, jakie są kontuzje i dlatego korzystam z tego, ponieważ nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Denis Vavro, jeden z najbardziej zapracowanych graczy FC Kopenhaga, dodał na koniec dla ŠPORT.sk.
„Subtelnie czarujący fan mediów społecznościowych. Introwertyk. Skłonny do napadów apatii. Przyjazny rozwiązywacz problemów. Nieuleczalny wichrzyciel”.