Duża liczba rannych i zabitych, ciągły gwar walk, brak prądu, gazu i bieżącej wody. Tak wygląda sytuacja w Bachmucie, który jest dziś najkrwawszym polem bitwy wojny na Ukrainie.
Garstka ludzi, którzy nie wyjechali z miasta, polega na dobroczynności. Ekipa telewizyjna Markíza obserwowała, jak do najniebezpieczniejszego miasta świata dociera pomoc humanitarna.
Grupa wolontariuszy z Ukrainy, Polski, Czech i Słowacji zebrała się na stacji benzynowej w Charkowie o szóstej rano. Nikt nie dał znać, że może nie wrócić z tej wyprawy. Zaledwie tydzień temu w Bachmut zmarło trzech ochotników.
Prezydent Rosji Władimir Putin zarządził tymczasowe zawieszenie broni. Oto odpowiedź z Ukrainy
Wyjechaliśmy konwojem samochodów dostawczych, samochodem kierował ochotnik František, który od początku wojny jeździ na Ukrainę. Mówi, że należy przestrzegać zasad, aby zminimalizować ogromne ryzyko.
„Nie spiesz się, nie rób z siebie celu. Zawsze chowaj samochody pod drzewami lub gdzieś na ulicach, aby zmniejszyć ryzyko, że gdy nadleci rakieta, nie będziemy zagrożeni” – wyjaśnił.
Więcej w załączonym raporcie powyżej.
„Zagorzały miłośnik zombie. Praktyk mediów społecznościowych. Niezależny przedsiębiorca. Subtelnie czarujący organizator”.