Gospodarz programu politycznego O 5 minut 12, emitowanego przez Cell RTVS, w studiu zawsze wydaje się bardzo poważny. W końcu co jeszcze? Jednak Marek Makara (47 l.) lubi bawić się z dziećmi lub na koncercie swojego ulubionego zespołu Depeche Mode.
Pierwszy raz na morzu
W dzieciństwie fascynowało mnie morze, pamiętam, jak kiedyś koledzy z klasy przynieśli muszle do szkoły. Przyłożyliśmy je do uszu i wsłuchaliśmy się w szum morza, moim marzeniem było zobaczyć to na własne oczy. Kiedy miałem 12 lat, ojciec zapisał mnie na obóz dla dzieci w północnej Polsce. Było to kilka kilometrów od Gdyni.
Podróż pociągiem ciągnęła się w nieskończoność, nie mogłem się doczekać momentu, w którym po raz pierwszy zobaczę morze. Gdy tylko dotarliśmy do obozu, potajemnie zniknąłem z dormitorium. Wystarczyło wspiąć się na płot i przejść przez krótki las, za którym znajdowała się piaszczysta plaża. Biegłem przez las, w który wdzierały się promienie zachodzącego słońca, moje stopy zapadały się w luźny piasek. Po kilku minutach biegania po wydmach znalazłam się nad brzegiem Bałtyku. Oglądałem zachód słońca i cieszyłem się tą cudowną chwilą. Nadal uważam to za jedno z najsilniejszych doświadczeń mojego dzieciństwa.
Pierwszy koncert
Mój pierwszy koncert to ten, na którym nigdy nie byłem. Niemniej jednak widzę to jako pierwsze, do którego bardzo chciałem pojechać. Był rok 1988 i Depeche Mode po raz pierwszy wystąpiło w Czechosłowacji. Od kiedy miałam zaledwie 14 lat, rodzice oczywiście nie pozwolili mi pojechać na koncert do Pragi. Starsi faceci w posiadłości po tej całej „dyspozytorskiej” imprezie opowiadali, jak stali o krok od Dave’a Gahana, a ja słuchałem ich doświadczeń z otwartymi ustami. Po raz pierwszy podobał mi się koncert Depeche Mode 10 lat później w Wiedniu, a później kilka razy w Bratysławie. Zawsze było to wspaniałe przeżycie.
„Irytująco skromny fan Twittera. Skłonny do napadów apatii. Gracz. Certyfikowany geek muzyczny. Twórca. Zapalony odkrywca. Student-amator”.