Dziś na Słowacji nie można połączyć się ze stanowiskami Hlavné spravá i Hlavný denník. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) im, do końca czerwcakatastrofy spowodowane szerzeniem spisków i wiadomości zgodnych z rosyjską propagandą popierającą inwazję wojskową Putina na Ukrainę.
Jednak gazeta MŚP otworzyła sprawę wczoraj, według którego „niepożądane” portale były również wspierane przez partię rządową Jesteśmy rodziną Borisa Kollára. Nie była to mała suma, wręcz przeciwnie.
Z rocznej sumy ruchu Kollár redaktorzy SME odkryli, że partia zapłaciła do 57 600 euro w ciągu 12 miesięcy firmie prowadzącej Hlavný denník, a następnie 27 200 euro wydawcy stowarzyszenia obywatelskiego portalu Hlavný dennik.
To nie jest bezpośrednie wsparcie, ale płatne artykuły promocyjne
Jesteśmy rodziną, według MSP, prawdopodobnie kupiliśmy reklamy na obu portalach, a konkretnie promocyjne artykuły PR. Taki format nie jest niczym niezwykłym w słowackich mediach, firmy płacą też za całe artykuły na stronach internetowych w ramach tzw. reklamy natywnej. Jednak zgodnie z zasadami etycznymi treści te muszą być zawsze wyraźnie oznaczone.
Ale bardziej chodzi o zwykłe firmy i ich produkty lub usługi – publikowanie płatnych treści partii politycznych w tym formacie (a nie w formie reklam i banerów) jest nieistotne w praktyce dziennikarskiej, zwłaszcza jeśli dotyczy to mediów informacyjnych. SME zwraca uwagę na ponadprzeciętną liczbę artykułów na Kollár, gdzie nie jest jasne, czy są one dziełem wydawców, czy płatnymi wiadomościami.
Problem z wiarygodnością strony, ale także z Kollár
Wiadomości Mainline i Hlavný denník są na Słowacji uważane za dezinformację, co podkreśla decyzja o zablokowaniu go przed NBU. Obchodzenie norm etycznych, współpraca z konkretną partią polityczną oraz wątpliwości co do obiektywności poszczególnych artykułów nie są więc zbyt zaskakujące.
Świadczy o tym również przypadek z marca br., kiedy NAKA aresztowała jednego z autorów artykułów w Main News po kłótni z rosyjskim dyplomatą o działalność szpiegowską w opublikowanym nagraniu. Wiadomości głównego nurtu odpowiedziały w tym czasie, że było to „współpracownik niehonorowy, jego składki nie dotyczyły Rosji, nie miał wpływu na funkcjonowanie pisma”.
Jednak w tym przypadku krytyka jest skierowana głównie pod adresem ruchu We Are Family, który nie miał problemu z przesyłaniem pieniędzy za pośrednictwem serwisu, którego działalność od dawna jest podkreślana przez inne media, a także przez władze państwowe i policję.
Blokowanie nie jest już nierozsądne
Skrytykowano także blokowanie stron internetowych przez NBU. Zwłaszcza, że tuż po rozpoczęciu inwazji, kiedy państwo postanowiło (podobnie jak inne sąsiednie kraje) zareagować szybko, punkty, na podstawie których zdecydowało się zamknąć strony internetowe, nie zostały dostatecznie wyjaśnione. Po krytyce Transparency International wszystko jest teraz inne.
Zmiana odpowiedniego prawa będzie wymagała pełnej publikacji decyzji blokujących do NBU. Jednak zacznie obowiązywać dopiero od 1 października. Interesujące będzie również sprawdzenie, czy NBU przedłuży blokowanie wspomnianych stron poza 31 czerwca, ponieważ obecny okres blokowania dostępu wygaśnie pod koniec tego miesiąca (za dwa tygodnie). a
„Całkowity ekspert w dziedzinie muzyki. Badacz Twittera. Miłośnik popkultury. Fanatyk telewizji przez całe życie”.