Ofensywa polska. Warszawa chce płacić mniej za Turów i ryzykuje pójście do sądu

Możesz również przeczytać artykuł w wersji audio.

Według prawie ukończonego projektu umowy, który negocjatorzy przygotowali od czerwca do października, a który ostatecznie nie został podpisany, Polacy muszą zapłacić stronie czeskiej 45 mln euro za negatywne skutki działania kopalni dla środowiska. Ale teraz Warszawa chce według Gazety Prawnej (DGP) do obniżenia kwoty do 25 mln euro, a tym samym do zapłaty tylko 607 mln zamiast ok. 1,1 mld koron.

Uwolnimy się od obrony, planów Warszawy

Planowana jest również aktualizacja innych zapisów, bo zdaniem strony polskiej projekt jesiennej umowy nie odpowiada obecnym warunkom w kopalni. Polskie przedsiębiorstwo państwowe PGE już pogłębiło wyrobisko.

Strategia polskiego rządu ma być teraz dwutorowa: kontynuować negocjacje z Czechami, ale jednocześnie rozwiązać problem w sposób alternatywny. „Mamy wrażenie, że z jakiegoś powodu Czesi nie chcą się zgodzić. Dlatego podjęto decyzję o wyjściu z permanentnej defensywy” – cytuje anonimowe źródło DGP.

Według niego Polska prawdopodobnie planuje zwrócić się do trybunału arbitrażowego w Sztokholmie. Przyczyną ma być rzekome naruszenie tzw. Karty Energetycznej z 1994 roku, a konkretnie zakazu dyskryminacji inwestycji. Musi poinformować Pragę w poniedziałek.

Arbitraż międzynarodowy?

Nie jest jeszcze jasne, na czym powinna polegać domniemana dyskryminacja. Karta pozwala firmom, a nie państwom, pozywać zagraniczne kraje za decyzje, które mają wpływ na ich inwestycje w energię.

Ostatnio arbitraże skoncentrowały się na roszczeniach z tytułu „potencjalnie utraconych zysków” z powodu spowolnienia wydobycia i spalania węgla. Był to na przykład spór między niemiecką firmą energetyczną Uniper a Holandią. Ale Trybunał Sprawiedliwości UE w zeszłym roku zdecydowanyże jeśli firma i pozwane państwo znajdują się na terytorium Unii Europejskiej, arbitraż jest nielegalny, ponieważ podważa rolę sądu unijnego. Nie jest jasne, na czym polska strona chce oprzeć arbitraż.

Lista nowości kopalni Turów z zeszłego lata:

Po wyniku czeskich wyborów parlamentarnych i utworzeniu rządu Petra Fiali rząd polski liczy na łatwiejsze negocjacje z Czechami. Politycy rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) wielokrotnie wskazywali, że PiS należy do tej samej frakcji europejskiej, co ODS.

Hubáčková: jadę do Warszawy negocjować kontrakt

W oświadczeniu programowym nowego czeskiego rządu nie ma mowy o rozwiązaniu sporu czesko-polskiego. Ministerstwem Środowiska zarządza obecnie policja ludowa Anna Hubáčková. Minister zapoznała się z tematem w czwartek podczas wizyty w Kraju Libereckim.

Minister Środowiska Anna Hubáčková z KDU-ČSL.

Hubáčková spotkała się z burmistrzami gmin dotkniętych regionami Hrádek, Chrastavská i Frýdlant, a także z zarządem regionu i przedstawicielami organizacji wodociągowych. Minister powiedziała, że ​​umowa jest dobrze przygotowana i chce ją podpisać ze stroną polską. W ubiegłym roku negocjacje zakończyły się fiaskiem w kwestii warunków rozwiązania umowy.

„Jestem gotowa przyjechać do Warszawy z ofertą zawarcia ostatecznej umowy” – powiedziała w czwartek Hubáčková po spotkaniu z burmistrzem. Poprzednie negocjacje w sprawie Turowa odbywały się zawsze w Pradze. „Umowa określa wszystkie warunki ochrony naszych interesów, tj. środowiska w Czechach, warunki monitoringu powietrza, wody, spadku. Jest ochrona kopcem i oczywiście warunki rekompensaty za stratę naszej wody – dodał minister.

Gubernator Liberca Martin Půta (STAN) powiedział w czwartek, że umowa z Polską „może chronić interesy narodu czeskiego”. Gminy na granicy czeskiej od wielu lat walczą z rozbudową kopalń, a mieszkańcy obawiają się utraty źródeł wody pitnej, wzrostu hałasu i zapylenia. Jednocześnie woda już znika z okolicy.

To dla Polski czek in blanco, mówią krytycy umowy

Projekt polsko-czeskiej umowy, który był na stole zeszłej jesieni, jest krytykowany przez czeskie organizacje ekologiczne. „Porozumienie reguluje wymóg dalszego niezmniejszającego się poziomu w innej warstwie podziemnej, która nie jest wykorzystywana do zaopatrzenia w wodę pitną i która według dostępnych danych jest obecnie odprowadzana tylko niewielką część całkowitego przepływu wody w Czechach. terytorium, ” deklaracja Razem dla platformy wodnej, zrzeszającej około dwudziestu organizacji.

Według platformy dokument jest także „czekiem in blanco” dla Warszawy, ponieważ Czechy zobowiązałyby się w nim nigdy nie wytoczyć sprawy przeciwko Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości o naruszenie prawa europejskiego przez Turowa.

Polski odpowiednik Hubáčkovej, minister Anna Moskw, jest w tej pracy dopiero od kilku tygodni, ale robi ostry zwrot. Moskwová powiedziała też, że spodziewa się, że będzie traktować Hubáčkovą lepiej niż byłego ministra Richarda Brabeca z ruchu TAK.

Ambasador został zwolniony

Temat Turowa miał bezpośredni wpływ na stosunki dyplomatyczne z Czechami w zeszłym tygodniu. Nowy polski ambasador i były dysydent zaangażowany w polsko-czechosłowacką solidarność Mirosław Jasiński opowiedział w rozmowie z Deutsche Welle o błędach polskiego kierownictwa kopalni.

„Bądźmy szczerzy i przyznajmy, że przyczyną kłótni była tak naprawdę arogancja niektórych osób. Głównie kierownictwo kopalni – powiedział Jasiński – To był brak empatii, brak zrozumienia i chęci do dialogu – zwłaszcza po stronie polskiej – kontynuował ambasador, apelując do PGE o zapłatę odszkodowań związanych z upadkiem. wody gruntowe na ziemiach czeskich.

Za swoje wypowiedzi był ostro krytykowany przez nacjonalistycznych polityków PiS. Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki poinformował, że rozpoczął proces odwołania ambasadora. Jasińskiego wspierało wielu działaczy. W liście otwartym do Morawca bronią go byli dysydenci i koledzy solidarności polsko-czechosłowackiej.

„Sposób, w jaki ambasador opisał problem wokół kopalni Turów, uważamy za dowód jego umiejętności dyplomatycznych, które mogą szybko doprowadzić do polubownego zakończenia sporu” – napisali m.in. Anna Szabatová, Petruška Šustrová i Petr Pospíchal. Prezydent Andrzej Duda zdecyduje o kadencji Jasińskiego.

Wydobycie trwa pomimo działań prawnych

Wydobycie odbywa się w kopalni węgla brunatnego Turów na polskim czubku między terytorium Czech i Niemiec, pomimo orzeczenia w trybie prejudycjalnym Trybunału Sprawiedliwości UE, w którym Czechy pozwały polski namiot wiosną ubiegłego roku. Warszawa ignoruje majową decyzję sądu o wstrzymaniu wydobycia, a rząd postanowił nie płacić kary w wysokości pół miliona euro dziennie nałożonej na nią przez unijny sąd za nieprzestrzeganie przepisów. Od września wynosi ponad 57 milionów euro, w przeliczeniu na 1,4 miliarda koron.

Kara powinna trafić do budżetu UE. Ponieważ Polska nie zamierza jej płacić nawet po wielokrotnych apelach Komisji Europejskiej, Unia przygotowuje się do potrącenia tej kwoty ze środków przeznaczonych dla Polski. Agencja Bloomberg napisała w środę, że komisja może zablokować dotacje dla Polski w najbliższych dniach lub tygodniach, na razie dotyczyłoby to ponad 50 mln euro.

Piracki doradca regionu libereckiego ds. środowiska i rolnictwa Václav Židek, z którym Hubáčková będzie negocjować w czwartek, chce podwyższenia grzywny. „Ta sankcja musi zostać zwiększona i zwróciłem się również do Komisji Europejskiej o skierowanie tego wniosku do Komisji Europejskiej. Sankcje nie spełniają swojej funkcji egzekwowania środka tymczasowego i dlatego muszą zostać wzmocnione w tym zakresie. odnotowany Żydzi w tym tygodniu.

Kancelaria premiera Morawieckiego oczekuje, że orzeczenie unijnego trybunału, które ma nastąpić w pierwszej połowie roku, będzie stosunkowo korzystne dla Polski, a kraj nie zapłaci kary. Zbliżająca się decyzja zmusiłaby również stronę czeską do kompromisu. Czechy nie skorzystałyby bezpośrednio z ewentualnej grzywny, pieniądze trafiłyby do kasy UE.

Milton Harris

„Ninja z ekstremalnych podróży. Pisarz. Bezkompromisowy praktyk zombie. Fanatyk popkultury. Student”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *